#allovermeLS
Reszta wieczoru przebiega względnie spokojnie.
Uciekamy przed moimi rodzicami, kiedy tylko możemy, chowamy się po kątach, wyjadamy z bufetu, co się da, i tańczymy. Z każdą chwilą spędzoną z Josie jestem coraz spokojniejszy, bardziej wyluzowany i swobodny. Jej obecność czyni cuda.
Nie mogę się na nią napatrzeć. Nie tylko ze względu na to, jak wygląda i jak jest ubrana, ale także dlatego, że jest taka roześmiana, radosna i beztroska. Imprezy rodziców zawsze wydawały mi się sztywne i nudne, ale z Josie nic takie nie jest. Z Josie po raz pierwszy od zawsze bawię się podczas przyjęcia świetnie.
W dodatku w pełni zdaję sobie wreszcie sprawę z faktu, że naprawdę jestem w niej zakochany.
Owszem, podobała mi się od dawna. Wodziłem za nią wzrokiem od zeszłego roku, gdy jeszcze chodziła z tym oddychającym gównem, St Johnem. Ale dopiero teraz, kiedy naprawdę ją poznałem, kiedy stała się tak ważną częścią mojego życia, rozumiem, ile dla mnie znaczy. Kocham ją.
I po raz pierwszy w życiu nie chcę milczeć, tylko pragnę jej o tym powiedzieć.
Bawimy się do około północy, kiedy nasze baterie powoli zaczynają się wyczerpywać. Moje, prawdę mówiąc, pierwsze. Chociaż jestem z pewnością silniejszy i bardziej wysportowany od Josie, to ja pierwszy zaczynam wspominać o powrocie do domu. W końcu jestem typowym introwertykiem – impreza i obecność obcych ludzi wyciągają ze mnie energię.
Moi rodzice nie zamierzają jeszcze opuszczać przyjęcia, dlatego żegnamy się z nimi i wzywamy dla siebie taksówkę, żeby wrócić do mojego rodzinnego domu samodzielnie. Ojciec wprawdzie proponował, że zadzwoni do ich kierowcy, który nas zawiezie, ale wolałem załatwić to samodzielnie, więc podziękowaliśmy.
– I jak twoi rodzice, są zadowoleni? – pyta Josie, kiedy trzymając mnie pod ramię, prowadzi nas do szatni. – Nie mieli chyba pretensji, że już wychodzimy.
– To i tak o jakieś dwie godziny dłużej, niż kiedykolwiek wytrzymałem na jakiejkolwiek ich imprezie – odpowiadam. – Moi rodzice są tobą zachwyceni, Josie. Zresztą kto by nie był? Od teraz będą mnie ciągle o ciebie wypytywać.
Josie się śmieje, chyba nie zdając sobie sprawy, że mówię poważnie. Docieramy w końcu do szatni, ale ponieważ nie widzę tam nigdzie pani szatniarki, która przyjmowała okrycie Josie, biorę od niej numerek i bez namysłu przekraczam ladę, po czym wchodzę głębiej, między wieszaki.
– Vance – syczy za mną Josie. – Nie wolno nam!
– Och, daj spokój, promyczku – mówię z rozbawieniem. – Nigdy w życiu nie zrobiłaś czegoś, czego ci nie wolno?
Zerkam na numerek w mojej ręce i szukam odpowiedniego wieszaka, gdy czuję, jak Josie szarpie mnie za rękaw. Znowu mam ochotę się roześmiać. Poszła za mną, chociaż miała obiekcje.
– Vance – syczy. – Nie powinniśmy...
Nagle słyszę gdzieś za nami czyjeś głosy – nie jestem pewien, czy szatniarki, czy jakichś gości, ale nie chcę się przekonywać – więc bez namysłu odwracam się, chwytam Josie za biodra i popycham lekko do tyłu, aż lądujemy gdzieś w tylnym rzędzie, otoczeni przez kurtki i płaszcze. Josie chichocze, więc kładę jej dłoń na ustach, żeby ją uciszyć, i staję na tyle blisko, że czuję jej oddech na policzku. Jesteśmy dobrze schowani, ale z moim wzrostem i tak obawiam się, że ktoś nas zauważy.
W niebieskich oczach Josie widzę wyrzut, ale też rozbawienie, więc wydaje mi się, że nie jest na poważnie zła.
Chce się wyswobodzić, ale kręcę głową i jej nie puszczam, bo nadal słyszę głosy dobiegające z przodu szatni. Zabieram jednak dłoń sprzed jej ust i chwytam ją za drugie biodro, a Josie uśmiecha się figlarnie. Wiedziałem, że wcale nie ma do mnie pretensji.
CZYTASZ
All Over Me | Reverse Harem novel | 18+ | ZAKOŃCZONE
RomanceJosephine „Josie" Maxwell-Spencer to prawdziwe słoneczko: dziewczyna, który patrzy na świat przez różowe okulary, chce we wszystkich widzieć dobro i stara się, żeby każdy ją polubił. Kiedy tuż po rozpoczęciu drugiego roku studiów w Yarrow Josie rozs...