46. Parker

3.8K 584 84
                                    

#allovermeLS

Kończę właśnie rozpakowywać zakupy, gdy słyszę, że otwierają się drzwi wejściowe.

Vance jest na górze, a West nadal nie wrócił z treningu, więc od razu wiem, że to Josie. Spoglądam przez okno na podjazd i marszczę brwi, kiedy orientuję się, że nie ma tam jej samochodu. Dobrze mi się wydawało, że nie słyszałem silnika. Gdzie go posiała i jak dostała się do domu?

Zamykam lodówkę i ruszam do przedpokoju, bo mam wrażenie, że Josie kieruje się od razu na piętro. To nie w jej stylu. Na pewno mnie usłyszała i normalnie przyszłaby się przywitać. To sprawia, że zaczynam mieć złe przeczucia.

Jak się wkrótce okazuje, słusznie. Josie w szerokich różowych spodniach i włożonej w nie białej obcisłej koszulce, na którą narzuciła rozpinany sweterek, wygląda wprawdzie uroczo jak zwykle, ale jest blada i dziwnie roztrzęsiona. Coś się stało.

A ja od razu wchodzę w swój standardowy tryb naprawiacza.

Nic na to nie poradzę, tak już mam od lat, odkąd ojciec zostawił mamę i musieliśmy sobie radzić we dwójkę. Mama często potrzebowała pomocy, a ja zawsze starałem się jej udzielić. To dlatego w ogóle zaproponowałem Josie zamieszkanie z nami i dlatego pomogłem jej, kiedy pierwszy raz się zobaczyliśmy. Tak już mam. Kiedy napotykam problem, szukam sposobów, żeby go rozwiązać.

Nawet jeśli to nie zawsze ma sens.

– Co się stało, słoneczko? – pytam, zanim Josie zdąży uciec na górę. – St John znowu cię nachodził albo ta jego głupia dziewczyna?

– Nie nazywaj Natalie głupią – odpowiada automatycznie Josie. – Nie, nic z tych rzeczy. Wszystko w porządku, Parker.

Chce mnie wyminąć i pójść na górę, ale chwytam ją za nadgarstek i do siebie przyciągam. Pozwala mi na to, ale nie patrzy mi w oczy, gdy kładę jej dłonie na ramionach i odwracam do siebie przodem.

– Jo, przecież widzę, że coś się stało – mówię łagodnie. – Porozmawiaj ze mną. Powiedz mi, jak mam to naprawić.

– Nie możesz niczego naprawić, Parker. – Kręci głową. – Stało się coś, co wyprowadziło mnie z równowagi, ale nikt nic na to nie poradzi. To się wydarzyło i już. Nie ma sensu tego roztrząsać.

– Gdzie masz samochód? – pytam nagle. – To ma z nim jakiś związek? Miałaś wypadek czy coś?

– Nie – odpowiada ze znużeniem. – Po prostu zostawiłam go na policyjnym parkingu i wróciłam pieszo, bo obawiałam się, że jeśli wsiądę za kółko, to spowoduję ten wypadek.

Przez chwilę wpatruję się w nią bez słowa, nie wiedząc, co robić. W jej słowach nie podoba mi się tyle rzeczy, że to aż alarmujące. W końcu jednak chwytam ją za rękę i ciągnę do salonu, a Josie poddaje mi się, jakby była kompletnie bezwolna. Wiem, że zazwyczaj taka nie jest, co niepokoi mnie jeszcze bardziej.

Sadzam ją na kanapie i sam klękam przy jej nogach.

– Przeszłaś pieszo dwie i pół mili? – pytam z niedowierzaniem.

Josie wzrusza ramionami.

– Przecież to nie jest jakiś długi dystans. Tylko trochę obtarły mnie buty.

Och, świetnie.

Zanim zdąży zaprotestować, sięgam do jej butów i rozwiązuję najpierw jeden, a potem drugi. Szybko przekonuję się, że słowo „trochę" oznacza dwie rany do krwi. Zerkam na Josie, która przygląda się temu obojętnie.

Nie mogę z tą dziewczyną.

– Siedź tutaj, idę po coś do odkażenia ran i opatrunki – polecam, po czym biegnę do apteczki zlokalizowanej w łazience na piętrze.

All Over Me | Reverse Harem novel | 18+ | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz