60. Josie

3.2K 568 75
                                    

Wybaczcie mi opoźnienia z rozdziałami, targi książki w Gdańsku mnie wykończyły psychicznie i fizycznie (choć cudownie było się z Wami zobaczyć) <3 Jutro wpadnie ostatni rozdział i jeśli dam radę, to też epilog, a jeśli nie, to epilog w poniedziałek <3

#allovermeLS

Następne godziny spędzamy na komendzie, kilkukrotnie dokładnie wyjaśniając przesłuchującym nas policjantom, co właściwie się wydarzyło.

Oddzielona od moich chłopców, z każdą chwilą jestem coraz bardziej nerwowa, zwłaszcza gdy w końcu w pokoju przesłuchań pojawia się oficer Mallory i muszę po raz trzeci wyjaśnić, co się dzisiaj stało.

– Ten mężczyzna był moim sąsiadem w tamtym budynku – mówię ze zmęczeniem, bo mam wrażenie, że od czasu, gdy West wpadł do domu i znokautował tego człowieka, minęło jakieś sto lat. – Raz nawet poszłam do niego, bo słyszałam dobiegające z ich mieszkania krzyki. Mieszkał ze swoją dziewczyną, Leah. Powiedział mi dzisiaj, że popchnął ją tak mocno, że uderzyła się w głowę i zmarła, a on wywołał pożar, żeby zatuszować ślady.

To nadal nie mieści mi się w głowie. Jak można zabić kilka osób, żeby ratować własną skórę?

Oficer Mallory wszystko skrzętnie notuje, a potem pyta:

– Więc... była pani w niebezpieczeństwie? Pan Reyes zaatakował tego człowieka w pani obronie?

Z westchnieniem opieram łokcie na stoliku. Chciałabym się na niego wściekać, ale nawet nie mam na to siły. Jestem psychicznie wyczerpana, wciąż przerażona tym, co się wydarzyło, i po prostu chcę już wrócić do domu.

– Oczywiście, że byłam w niebezpieczeństwie – syczę. – Ten facet groził mi nożem. West musiał go obezwładnić. Chyba powinniście się cieszyć, że wykonał za was waszą robotę, zamiast namawiać mnie do zeznawania przeciwko niemu, prawda?

Mój ton jest tak ostry, że w pierwszym odruchu chcę za niego przeprosić. Gryzę się jednak w język, bo dochodzę do wniosku, że to kompletnie niepotrzebne. Oficer Mallory zasłużył na każde to słowo i zapewne sporo więcej, których nie odważyłabym się wypowiedzieć.

On jednak w końcu z trzaskiem zamyka notes.

– Dobrze, myślę, że na dzisiaj to wystarczy – oświadcza. – Gdybyśmy mieli do pani jeszcze jakieś pytania lub chcieli uszczegółowić pani zeznania, zadzwonimy. Na razie pozwolimy pani odpocząć.

– Dzięki – mamroczę, a potem pozwalam się wyprowadzić z pokoju przesłuchań.

Parker i Vance czekają na mnie w korytarzu prowadzącym do głównego wyjścia. Westa z nimi nie ma, co oznacza, że zapewne nadal jest przesłuchiwany, ale chwilowo odrzucam na bok niepokój i przytulam się do moich chłopców, szukając w nich pocieszenia i bezpieczeństwa. Przywieram do klatki piersiowej Vance'a, a Parker obejmuje mnie od tyłu, i przez chwilę trwamy tak we trójkę, nie zważając na to, kto mógłby nas widzieć. Jest mi już wszystko jedno.

– Nic ci nie jest, słoneczko? – słyszę głos Parkera tuż przy moim uchu. – Przepraszam, że nie przyjechaliśmy szybciej i że wcześniej nie powiadomiliśmy policji. West pisał do nas, kiedy tylko odebrał od ciebie telefon, ale mieliśmy treningi i nie zauważyliśmy od razu. Okropnie się z tym czuję...

– To nie wasza wina – zapewniam łagodnie. – Poza tym nic mi nie jest. West i policja dotarli w samą porę. Wszystko w porządku.

Vance całuje mnie w czoło, a mnie z ulgi w oczach kręcą się łzy. Trzęsę się cała, ale jest mi tak dobrze w ich ramionach, że nie chcę nigdy ich opuszczać.

All Over Me | Reverse Harem novel | 18+ | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz