„A co to święto?"

128 20 0
                                    

-ja pierdolee. - westchnęłam cicho budząc się.

Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam że Krystian dalej śpi, położyłam zpowrotem głowę na jego klatce.

Po chwili poczułam delikatne masowanie moich ud, znów podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego bruneta.

-heej. - uśmiechnęłam się.

-no hej. - powiedział ochrypłym głosem, po czym położył jedną rękę na mojej szyi i przyciągnął mnie do siebie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.

-lecimy na śniadanie? I w ogóle o której mamy lot?

-o szesnastej, chodźmy na śniadanie, po jakieś pamiątki i na lotnisko.

-w takim razie czas się zbierać. - uśmiechnęłam się bawiąc się końcówkami włosów Krystiana. - kiedy pójdziesz do fryzjera w końcu? Trochę już przydługawe masz te końcówki.

-no muszę pójść bo już mnie wkurwiają.

-Ale słodko wyglądasz. - uśmiechnęłam się roztrzepując jego grzywkę.

Chwilę poleżeliśmy i zaczęliśmy się zbierać na śniadanie.

****

Wróciliśmy właśnie ze śniadania i z zakupów, było chwilę po dwunastej i zaczęłam pakować nowo zakupione rzeczy.

-no ja pierdolę. - westchnęłam ciężko.

-co jest? - zapytał brunet wchodząc do sypialni.

-jak to się dzieje że jak wyjeżdżałam to bez problemu zamknęłam tą walizkę mając jeszcze dużo luzu, a teraz nawet jej zamknąć nie mogę. - powiedziałam lekko podnosząc głos.

-nie pień się tak, pomogę ci. - zaśmiał się kucając koło mnie. - no i już. - uśmiechnął się gdy zapiął moją walizkę.

-dziękuję, dawaj już na to lotnisko. - powiedziałam wstając razem z Krystianem i podniosłam swoją walizkę.

Wzięliśmy wszystkie nasze rzeczy, jeszcze sprawdziłam po całym pokoju czy wszystko wzięliśmy i wyszliśmy kierując się w stronę recepcji żeby oddać kartę.

Krystian zamówił taksówkę i już po dziesięciu minutach przyjechała i pojechaliśmy prosto na lotnisko.

Już przechodziliśmy przez naszą bramkę i nagle poczułam wibracje telefonu.

-co tam Jagódka?

-kiedy wy macie lot?

-właśnie wchodzimy na pokład. - zaśmiałam się.

-aaa dobra. - również się zaśmiała. - czyli jakoś o której będziecie?

-jakoś o jedenastej/ dwunastej coś takiego, dobra kończę bo mnie zajebią zara. Paa

-narka.

-ej no, ja chciałam przy oknie. - zajęczałam gdy zobaczyłam że Krystian usiadł przy oknie.

-Ty leciałaś w tą stronę przy oknie, teraz moja kolei. - zaśmiał się, na co przewróciłam oczami udając obrażoną. - no nie fochaj się. - zaśmiał się masując moje udo.

-spadaj. - zaśmiałam się opierając głowę o jego ramię.

-też cię kocham. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czubek głowy.

-ej a ty wiesz że jak wrócimy do Łodzi to szybko musimy się zbierać i jedziemy do Kalisza? - zaśmiałam się cicho.

-nie no kurwa pierdolisz?

-emm, nie.

-ja pierdolę. - westchnął przecierając dłonią oczy. - myślałem że to jutro a nie tego samego dnia. Trudno.

Challenger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz