„Chuja pomogło"

146 14 0
                                    

Obudziłam się. Wkurwiona jak nie wiem co, widziałam że Krystian coś pisze ale byłam tak zdenerwowana że nawet nie chciało mi się ich odczytywać i odpisywać.

Zobaczyłam na zegarek, piętnasta. Czy ja kurwa przespałam ponad piętnaście godzin? To mnie jeszcze bardziej wkurwiło że tyle spałam.

Wstałam szybko żeby albus nie głodował.

Dałam mu jeść i zdecydowałam że pojadę nad jezioro. Może to mnie jakoś uspokoi.

Ubrałam się w czarne dresy i czarną bluzę deathcoru. Dziś było trochę zimniej jak na początek lipca.

Wzięłam ze sobą paczkę papierosów, zapalniczkę, telefon i słuchawki.

******

Byłam już nad jeziorem, wysiadłam z samochodu i poszłam na molo. Założyłam sobie słuchawki i odpaliłam playlistę na której jest dosłownie wszystko. Usiadłam sobie na molo i zamknęłam oczy głęboko oddychając, mając w nadziei że to mnie uspokoi.

******

Była już dziewiętnasta, chuja pomogło to jezioro.

Wypaliłam prawie całą paczkę, wstałam i ruszyłam w stronę auta.

*****

Weszłam do mieszkania i coraz bardziej się nakręcałam, nie mam pojęcia czym. Wszystko co mnie otaczało sprawiało ze zaraz wybuchnę ze złości.

Musiałam się wyładować na czymś, nie chciałam robić sobie znowu krzywdy. Wiedziałam że jak Krystian zobaczy to będzie robił mi wykład na ten temat. Miałam ochotę coś rozwalić, w coś zapierdolić. Więc zapierdoliłam w ścianę. Kilka razy, tak że po całej ręce lała mi się krew.

Nagle przyszła ulga, wylądowanie, spokój.

Poszłam do kuchni obmyć dłoń i zawinąć ją bandażem.

Jakie było moje zdziwienie jak okazało się że nie mam żadnego bandażu.

Krew cały czas się lała, zawinęłam ją w ręcznik i poszłam do apteki.

******

Gdy byłam już pod blokiem z bandażami poczułam wibracje telefonu w kieszeni.

-halo?

-siemanko, gdzie jesteś? Bo czekam pod mieszkaniem.

-jestem już pod blokiem zaraz będę.

-w takim razie czekam.

Rozłączyłam się i szybko zawinęłam dłoń w bandaż. Schowałam rękę do bluzy żeby brunet jej nie zobaczył.

Weszłam do klatki ze stresem.

***

-hejka. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem żeby nie wzbudzać podejrzeń.

-siemanko, gdzie byłaś? I czemu nie odpisywałaś? Zaczynałem się martwić.

-po papierosy a to że pisałeś to nie widziałam. Chodź. - powiedziałam i wyciągnęłam obandażowaną rękę z kieszeni po klucze. Zapomniałam że jestem praworęczna.

-co ci się stało?

-nic. Chodź.

-Karolina. Co się stało?

-mówię że nic. - powiedziałam podnosząc ton głosu oraz zamykając drzwi za nami.

-jak kurwa nic, masz zabandażowaną rękę przez którą przebija się powoli krew, a tu.. - powiedział patrząc na ścianę w którą wyjebałam, było na niej trochę krwi. - czy ty wyjebałaś pięścią w ścianę?

-ta.

-powiedz mi co się stało.

-po prostu się wkurwiłam okej?

-czemu?

-bo mam jebane problemy z agresją. Jestem kurwa pierdolnięta, napady agresji, depresja, zaburzenia psychiczne, pocięte łapy, traumy, zostałam zgwałcona. Chyba musisz się zastanowić czy na pewno chcesz być z taką osobą jak ja. - powiedziałam niemal krzycząc.

-słońce.. - westchnął podchodząc bliżej mnie. - nie jesteś pierdolnięta tylko chora, kiedy masz wizytę u terapeutki? - powiedział dając dłonie na moje ramiona.

-za tydzień chyba. - powiedziałam próbując się uspokoić.

-dobrze, i nawet tak nie mów żebym się zastanowił czy chce z tobą być, bo chce i nic tego nie zmieni. - przytulił mnie i wszystkie emocje opadły, zaczęłam cicho szlochać. - no już dobrze, jestem tu. - powiedział niemal szepcząc przy tym masując moje plecy. - chodź położymy się.

-Krystian ale ja spałam ponad piętnaście godzin. - powiedziałam wciąż nie odrywając się od niego.

-przecież nie mówię że idziemy spać, po prostu idziemy poleżeć. - powiedział po czym wziął mnie na ręce.

Brunet usiadł na łóżku a ja leżałam na nim. Momentalnie jego dłoń powędrowała do moich włosów masując je.

-przepraszam że tak zareagowałam. - powiedziałam wtulając się w jego bluzę.

-nic się nie stało. Damy radę ze wszystkim, bo jak nie my to kto? - zaśmiał się a ja razem z nim.

Po kilkunastu minutach położyłam się obok niego a po chwili na brzuch bruneta wskoczył albus mrucząc przy tym.

-jesteśmy taką słodką rodzinką ale bez dzieci. - zaśmiałam się

-narazie taka wystarczy, nie jestem jeszcze gotowy na dzieci. - powiedział opierając policzek o moją głowę.

-ja też. - powiedziałam głaszcząc kota.

Straciliśmy z Krystianem rachubę czasu i do pierwszej w nocy gadaliśmy i śmialiśmy się. Przy nim czułam się dobrze, bezpiecznie, czułam się kochana, czułam że w końcu jestem na właściwym miejscu z właściwą osobą.

Gdzieś dopiero po drugiej usnęliśmy.

Challenger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz