Rozdział VIII

15.9K 1K 28
                                    

- (...)A teraz znikaj, bo ci jeszcze przyłożę!

- Dwa hamburgery i dwie zimne Cole.
- Osiemnaście dolarów. - powiedziałam i podałam zamówienie - Dziękuję.
Schowałam pieniądze do kasy i przekręciłam kluczyk. Dochodziła ósma wieczorem, czas na mnie. Spojrzałam na mojego ochroniarza, bawił się telefonem w kącie sali. Zapukałam do biura mojego szefuńcia i po chwili weszłam. Robił właśnie jakieś obliczenia na kalkulatorze.
- Marko, będę się zbierać...
- Jasne, już idę.
Wyszłam z pomieszczenia i zajrzałam na zaplecze. Wyjęłam swoje rzeczy z szafki i wróciłam na sale. Oddałam klucze Marko i pożegnałam się.
Na zewnątrz było ciepło, więc obwiązałam sobie bluzę wokół bioder. Skórzaną torbę zarzuciłam na ramię i skierowałam się w stronę domu, gdy nagle ktoś zaczął mnie wołać.
- SAM! ZACZEKAJ!
Odwróciłam się, by ujrzeć biegnącego Willa.
- Czemu na mnie nie zaczekałaś?
- A czemu miałam na ciebie czekać?
- Bo coś może ci się stać, a w końcu jestem twoim ochroniarzem... - wypiął dumnie pierś,
- Tylko jak jesteśmy w barze, pajacu. I przestań się tak napinać, bo ci żyłka pęknie.
- Ach, Szanowna Pani nie lubi mojego towarzystwa? Czy po prostu czujesz się nieswojo sam na sam z takim przystojniakiem, Sami?
- To pierwsze i nie mów do mnie po imieniu, nie jesteśmy na ty, Foster.
- Ale nie zaprzeczyłaś, że jestem przystojny. - zauważył z bananem na twarzy,
- Och, zamknij się już!
Na szczęście resztę drogi przeszliśmy już w ciszy. Gdy byliśmy już pod moim domem chciałam szybko zniknąć za drzwiami, ale Foster miał inne plany. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Starałam się wyrwać, ale drań był silniejszy.
- Co ty wyrabiasz? - zapytałam rozzłoszczona,
- Bez całusa na dobranoc?
W jego oczach znów zauważyłam ten dziwny błysk. Chory zboczeniec!
- Bez CZEGO?
Szarpałam się coraz mocniej, a on nic sobie z tego nie robił. Zamknął mnie w swoich ramionach i przysunął się tak blisko, bym nie mogła go kopnąć tam gdzie słońce nie dochodzi.
- Nie puszcze Cię do puki nie dostane zasłużonego całusa.
- Zasłużyłeś tylko na kopa w tyłek i kilku mocnych uderzeń w tą zboczoną łepetynę. - powiedziałam podkreślając słowo; zboczoną.
- Samanta?!? Kto to jest? - krzyknęła nagle moja młodsza siostra wychylając się z okna na piętrze,
- Nikt ważny! Zamknij to okno, bo zaraz się zabijesz!
Zrobiła posłusznie, co jej kazałam. Jednak wiedziałam, że już jest u rodziców i opowiada jak to Sami obściskuje się z jakimś napaleńcem. Jeśli zaraz czegoś nie wymyśle, będę miała przerąbane!
- Puszczaj mnie natychmiast! Zaraz będzie tu mój ojciec!
- Najpierw moja należność. - uśmiechnął się cwaniacko i nadstawił prawy policzek.
Uch, nie wytrzymam z tym człowiekiem! Szybko pocałowałam go w policzek i w końcu mnie idiota puścił.
- Dureń! A teraz spadaj, bo będę miała przez ciebie kłopoty. - ciągnęłam go byle dalej od budynku,
- Scena jak z filmu. Młodzi zakochani ukrywają się przed surowymi rodzicami bohaterki...
- Ziemia do idioty! To nie film, a my nie jesteśmy parą! A teraz znikaj, bo ci jeszcze przyłożę!


Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz