Rozdział XII

15.1K 1K 8
                                    

- Skretyniałeś do końca?

- No nie wiem. Może na początek spróbuj mnie poznać, za nim wykrzyczysz mi w twarz to co o mnie myślisz na podstawie szkolnych plotek...
- Zaprzeczasz, więc że całowałeś się prawie z każdą dziewczyną z budy, hmm? - zapytałam krzyżując ręce na piersiach,
- Nie. - powiedział patrząc mi w oczy,
- To po cholerę te wszystkie gierki, po co tracisz czas na uprzykrzanie mi żywota zamiast lecieć do następnej naiwnej? Mnie zostaw wreszcie w spokoju!
Wykrzyczałam mu to w twarz i weszłam do domu, pod który dotarliśmy już parę minut temu.

Och, słodka sobota!
Wreszcie można się bez przeszkód wyspać i wypocząć po całym tygodniu harówki w szkole i w barze. Fajnie byłoby choć jeden taki dzień nic nie robić... Ale po co?
O godzinie ósmej zostałam brutalnie obudzona waleniem w drzwi od mojego pokoju.
- No CO? - zapytałam wkurzona dalej nie wstając z łóżka,
- Jedziemy na zakupy, a ty masz posprzątać cały dom i obrać ziemniaki! - wrzeszczał ojciec tuż nad moim uchem,
- Przecież słyszę, nie krzycz tak. - powiedziałam ze złością,
- Jestem Twoim ojcem więc nie ani mi się waż mi rozkazywać, Samantho! Przydaj się w końcu na coś i przestań żyć naszym kosztem! Zastanawiam się czemu jeszcze nie wyrzuciłem na ulicę takiego darmozjada jak ty! A teraz jazda, wszystko ma być zrobione za nim wrócimy!
Dalej krzyczał, a mi pękały bębenki. W końcu opuścił mój pokój mówiąc jeszcze kilka nieprzyjemnych słów pod moim adresem, których starałam się nie słuchać. Na odchodnym jeszcze trzasnął drzwiami i kto tu jest dorosły, ja się pytam?
Ubrałam się w luźny granatowy T-shirt i wygodne czarne dresy. Na szczęście za nim zeszłam na parter cała trójka właśnie odjeżdżała. Pojechali na co tygodniowe zakupy, co oznacza że mam przez jakieś trzy góra cztery godziny dom tylko dla siebie. Pierwsze co zrobiłam to odkręcenie muzyki na full i zrobienie sobie śniadania. Normalnie mogłam słuchać piosenek tylko i wyłącznie na słuchawkach, bo muzyka niezwykle przeszkadza tu pozostałym domownikom. Zajęłam się na początku kuchnią i przygotowaniem obiadu. Potem uprzątnęłam resztę pomieszczeń, zajęło mi to w sumie nawet nie całą godzinę. Resztę wolności spędziłam skacząc po kanałach telewizora, który normalnie jest okupowany przez kogoś z mojej rodzinki.
Gdy tylko usłyszałam auto mamy wjeżdżające na podjazd wyłączyłam urządzenie i jak najszybciej zamknęłam się w pokoju. Nie wychodziłam już stamtąd aż do wieczora.

Przebrana w normalne ciuchy, zarzuciłam bluzę na ramiona.
- Wychodzę. - rzuciłam tylko i po prostu wyszłam z domu.
Pewnie po moim powrocie znów mi się oberwie, ale obiecałam Marko, że będę na imprezie. Na plażę dotarłam za nim jeszcze zrobiło się całkiem ciemno. Było tu już pełno bawiących się w najlepsze młodych ludzi. Przywitałam się z kilkoma znajomymi ze szkoły i usiadłam przy ognisku, by Lily mogła mnie łatwo znaleźć.
Niespodziewanie ktoś usiadł obok mnie i objął mnie w tali.
- Skretyniałeś do końca, kretynie?


Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz