Rozdział XXIX

12.6K 913 9
                                    

- A więc teraz jestem dla Ciebie pajacem, który bawi się w ochroniarza?

- ŻE NIBY CO ZROBIŁ?
Chyba nie myśleliście, że nic nie powiem Lily. Szczególnie o tym jak JEJ chłopak pomagał w moim porwaniu. Nawet jeśli liczył, że jest bezpieczny, bo cała wina spadnie na Foresta to ciut się przeliczył. To był niezaprzeczalny współudział i powinien za niego odpowiedzieć!
- Tak dobrze słyszałaś, a teraz przestań się wydzierać na mnie, tylko zrób coś z tym twoim kochasiem!
- Spokojnie Sam, już ja sobie z nim pogadam...
Czy wspominałam coś o tym że Lil jest wobec mnie strasznie opiekuńcza, nie? No cóż teraz już wiecie, a Marko już niedługo się o tym boleśnie przekona.
Moja przyjaciółka gdzieś znikła, pewnie poszła ochrzaniać tego pacana. Zostałam sama przy naszym stoliku na stołówce i nie czekając na nią jadłam spokojnie drugie śniadanie. Moje kontemplacje nad kanapką z sałatą i szynką zostały brutalnie przerwane przez zimny prysznic. Mianowicie ktoś specjalnie wylał zimną kawę na moje plecy i włosy udając, że to był wypadek. Sprawcą okazała się być oczywiście Greta, nie pozostałam jej jednak dłużna. Mój owocowy koktajl już po chwili zdobił jej umalowaną buźkę. Cała stołówka nagle ucichła oczekując na rozwój wydarzeń.
- Ty! - wstrząsnęła oburzona,
- Tak ja, a teraz przesuń się, bo chcę przejść.
Posłusznie się odsunęła, co uznałam za nieco podejrzane. Po chwili przekonałam się, że moje przeczucia jednak były słuszne. W chwili, gdy odwróciłam się do niej plecami z zamiarem wyjścia zostałam trafiona jakąś kanapką prosto w tył głowy.
- WOJNA NA ŻARCIE!
Jednak za nim ktokolwiek zrobił jakimkolwiek ruch do stołówki wparował zdyszany dyrektor.
- O nie co to to nie! Harris i Winter do mojego gabinetu, a reszta wracać do swoich zajęć

Oszczędzę wam dwu godzinnej tyrady, którą wygłosił nam dyrektor o naszym karygodnym zachowaniu. Przejdę już do momentu, gdy siedziałyśmy we dwie za karę w kozie. Wcześniej oczywiście pozwolono nam skorzystać ze szkolnych pryszniców i przebrać się w czyste ciuchy, by nie nabrudzić w całej szkole.
- I po co Ci to było, Winter? - zaczęła blondyna,
- Przecież to ty zaczęłaś. - szepnęłam już nieźle wnerwiona,
- To był wypadek...
- Ten kit to sobie wsadzaj dyrkowi, nie mnie. Dlaczego właściwie to zrobiłaś?
- Należało Ci się.
- Niech zgadnę naraziłam Ci się tym, że oddycham czy tym że mrugam w twoim otoczeniu, hmm?
Powiedziałam to ciut za głośno przez co pilnująca nauczycielka nas usłyszała nasze szepty;
- Dziewczęta, cisza!

Po dwugodzinnej karze, którą odbyłam wraz z tą pustą lalą mogłam w końcu wyjść ze szkoły.
Przeprosiłam Marko za spóźnienie i stanęłam szybko za barem przejmując pałeczkę.
- Naprawdę nic się nie stało Sam, jesteś moją najlepszą pracownicą, a spóźnienia się zdarzają.
- Jestem twoją jedyną pracownicą, oprócz tego pajaca, który bawi się w ochroniarza.
- Słyszałem to Cukiereczku! - wrzasnął Will wyraźnie podsłuchując,
- I dobrze, Kochanie!
- No tak... - szef był trochę zdziwiony naszym przekomarzaniem się, ale szybko odzyskał rezon -... i z tego powodu zasługujesz na podwyżkę!
- Dobra możesz już przestać! Wybaczam Ci i poinformuje o tym Lily.
- Dzięki Ci Sam, ratujesz mi życie. Ona mnie chciała zamordować za to całe porwanie!
- Nie było nawet tak źle.
Dałam mu kuksańca w bok na znak, że już się nie gniewam i posłałam go na zaplecze.
- A więc teraz jestem dla Ciebie pajacem, który bawi się w ochroniarza?

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz