Rozdział XLII

13.4K 965 63
                                    

- Nie, nie wydaje mi się...

- Będe ostrożna. A teraz łaskawie się odsuń.
- Czyżby znów krępowała Cię moja wspaniała osoba? - zapytał jeszcze bardziej naruszając moją przestrzeń osobista,
- Nie po prostu czuć, że miałeś dzisiaj W-F.
- Nie trafilaś. - uśmiechnął się triumfalnie.
Chwycił za mój podbrudek lekko go unosząc, bym patrzyła mu prosto w oczy.
Jego dotyk palił moją skórę, która i tak już piekła mnie od zdradzieckich rumieńców.
- Odsuń się. - wyszeptałam coraz bardziej skrępowana,
- Bo co mi zrobisz Sami?
Jego oddech laskotał mi twarz, był zdecydowanie zbyt blisko. Nie wiem co we mnie wstąpiło. To była chwila, ledwie moment. Straciłam kontrole nad swoim ciałem zaledwie na sekunde, jednak wystarczyło...
Złączyłam nasze usta.
- Zapomnij o tym. - wyszeptałam w tej samej sekundzie, gdy się opanowałam.
Chciałam stąd uciec. Zniknąć i zaszyć się gdzieś daleko, by TA część mnie już nigdy nie przejeła by nade mną kontroli. Zapomnieć o tym pocałunku, o jego dotyku, zapachu, czy tego co czuje gdy jesteśmy blisko siebie. To nie byłam ja. Samantha Winter, którą bylam prędzej zamordowała by Willa, niż...
Ucieczka, tak to jedyne co mi pozostało...
- Ja nie chcę zapomnieć. - wyszeptał przerywając tym samym mój wewnętrzny monolog,
- Ale będziesz musiał. - znów próbowałam uciec.
Gdy zdażyło się coś, co... nawet nie wiem jak to opisać. Najpierw był szok i wielki znak zapytania, potem tylko przyjemność i słodycz jego ust.
Pocałował mnie. Tak wspaniale nigdy się jeszcze nie czułam. Nie potrafię nawet opisać tego odczucia... Jednak to chwilowe zmaroczenie umysłu szybko mineło, gdy pomyślałam dlaczego On całuje tak wspaniale. Ponieważ jest doświadczony... Cała damska część szkoly udzielała mu praktyk, a teraz i ja. W tamtym momencie zrozumiałam, że brzydzę się sobą.

W pelni już świadoma odepchnełam zdezorientowanego chłopaka od siebie i oddaliłam się na bezpieczną odległość. Gdy przestałam biec, odważyłam się odwrócić.
Stał tam. W tym samym miejscu, nie pobiegł za mną. Dlaczego? Stał w pełni wyprostowany, jakby zadowolony z siebie. Świadczył o tym chciażby jego ogromny uśmiech, który nadal mogłam dostrzec.
Wróciłam do domu sama.

- Stara, napewno dobrze się czujesz?
Lili była wyraźnie zaniepokojona moim stanem. Siedziałyśmy właśnie na korytarzu, gdy postanowiła w końcu dowiedzieć się co się dzieje.
- Nie wiem... - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i ukryłam twarz w kolanach,
- Czy to ma coś wspólnego z twoimi rodzicami?
Pokręciłam przecząco głową.
- Coś w pracy?
- Nie.
- Czyli został nam tylko Foster...
- Mhm.
- Co tym razem zrobił?
- Nic, nie ważne.
- Jak nie chcesz powiedzieć, to może jego zapytam? O właśnie tu idzie! Foster!
Szybko podniosłam głowe, by ujrzeć zbliżającego się w naszą stronę chłopaka. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy pewnie szedł przez szkolny korytarz. Tak jak wczoraj...
Bez słowa zebrałam swoje rzeczy i wzięłam nogi za pas. Słyszałam tylko zrezygnowany okrzyk mojej przyjaciółki, gdy znikałam za zakrętem.

Właśnie wyciągałam książki z szafki, gdy Will pojawił się obok. Oprł się obok o ściane i nie spuszaczał ze mnie wzroku. Kontem oka zauważyłam, że nie uśmiecha się już tak jak wcześniej.
- Unikasz mnie? - zapytał prosto z mostu,
- Nie?
Nagle moje rzeczy w szafce wydały mi się niezwykle interesujące.
- To dlaczego mam takie wrażenie?
Zaczełam układać książki, by tylko nie musieć na niego patrzeć.
- To już twoja sprawa.
Kiedy zauważył co robie zaśmiał się cicho.
- W końcu nie będziesz miała czego układać i będziesz musiała na mnie spojrzeć.
- Nie, nie wydaje mi się...

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz