Rozdział XXXVI

13.1K 952 39
                                    

Sprawdź czy przeczytałeś/ałaś poprzedni :)

- Ciesz się, że nie dostałeś patelnią, zboczeńcu!

- Jesteś dupkiem Foster!
- A ty moją ulubioną koleżaneczką!
Wydzierałam się na niego, a ten pacan wciąż się ze mnie naśmiewał. Zrobił mnie w balona i dobrze o tym wiedział. Wiedział, że w końcu go przeproszę i świetnie się przy tym bawił. Nasze relacje powróciły do normalnego stanu, a jego oczy znów wprost świeciły dobrze mi znanym blaskiem.
Gdy zrobiło się chłodno, a mnie rozbolało gardło od krzyczenia na Willa, postanowiliśmy wrócić do domu. Idąc chodnikiem znów wyzywaliśmy, obrażaliśmy i śmialiśmy się z siebie nawzajem. W końcu było normalnie.
- Sami?
- Czego rozwydrzony bachorze?
- A buzi na dobranoc? - stanęliśmy już przed moim domem,
- Nie jestem jakąś twoją pluszanką, dzieciaku. Nie!
- Ale ja ładnie proszę!
- Te dwa słowa wypowiadane przez Ciebie nie mają żadnego sensu, wiesz?
- Wiem, no dobra to odpowiedz mi tylko na jedno pytanie.
- Nie adoptuje twojego nieślubnego dziecka, jeśli chcesz wiedzieć.
- Co?! Nie. Właściwie skąd Ty to wzięłaś?
- Z opowiadania na necie. Dobra mów co za pytanie.
- Pójdziesz ze mną w piątek na imprezę do kumpla?
- A przez kumpla masz na myśli, że Ty wyrzutek społeczeństwa ma przyjaciół?
- Tak.
- Co za kumpel?
- Po co Ci to wiedzieć? - zapytał zirytowany moim brakiem odpowiedzi,
- Chcę wiedzieć, kto ma takiego pecha, że nazywasz go kumplem.
- Ten sam, który pozjadał wszystkie rozumy spotykając się z twoją BBF.
- A więc i tak nie mam wyjścia, bo Lil i tak zaciągnęła by mnie tam siłą.
- Dokładnie. Zgadzasz się?
- Tak, bo nie dajesz mi wyboru, Pajacu.
- Wole Will, Cukiereczku.
- Nie nazywaj mnie tak, nie jesteśmy parą.
- No tak... - westchnął głęboko się nad czymś zastanawiając,
- To na razie! - chciałam odejść, gdy chwycił mnie za nadgarstek zatrzymując w miejscu,
- A moje Dobranoc?
- Dobranoc, Foster. - powiedziałam szybko, by uniknąć powtórki z rozrywki,
- Nie umiesz się bawić, wiesz Winter?
- Wiem, idioto.
Gdy byłam już przy drzwiach frontowych usłyszałam jak Will wydziera się na całe gardło:
- DOBRANOC SAMI!!!

Następnego dnia wszystko wróciło już do normy. Rano idąc z Lil do szkoły rozmawiałyśmy o nadchodzącej imprezie u Marko. Miało to być bowiem wielkie otwarcie Błękitnej Laguny zaraz po zakończonym remoncie.
Na przerwach krzyżowałam swoje spojrzenie z wnerwiającym Fosterem. Po szkole tradycyjnie nie udało mi się przed nim umknąć, a w dodatku za ucieczkę zostałam przerzucona przez jego ramię i zaniesiona do domu.
- Możesz mnie już postawić?
- Nie. Daj klucze.
Staliśmy przed wejściem do mojego domu, który był zamknięty z racji tego, że nikt z mojej rodzinki jeszcze nie wrócił. Nie wiedząc sensu w kolejnej kłótni z chłopakiem podałam mu posłusznie klucze.
Kiedy zamknęły się za nami drzwi zostałam w końcu postawiona na ziemi. Szybko zdjęłam buty i bluzę. Ruszyłam do kuchni w celu przygotowania sobie obiadu.
Zaczęłam przyrządzać ryż z kawałkami kurczaka, gdy w kuchni pojawił się Will.
- Zrobisz mi też?
- Nie.
- Jestem głodny...
- Ja też.
- Proszę.
- Dobra, ale mi pomagasz.
Chłopak zaczął kroić warzywa do sosu, a ja smażyłam kurczaka z przyprawami. Gdy Foster skończył siekać warzywa, stanął tuż za mną i przyglądał się mojej pracy.
- Will.
- Tak?
- Dyszysz mi w kark.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- Zdzielę Cię patelnia jeśli jeszcze się przybliżysz.
Tak jak przewidziałam, nie posłuchał. Dotknął mojej szyi odgarniając przeszkadzające mu moje włosy i przejechał nosem po całej długości mojej szyi łaskocząc mnie przy tym bezlitośnie. Wydusiłam z siebie cichy pisk i zachichotałam.
Zaraz moment...
JA NIE CHICHOCZE!
Musiałam przerwać tą zabawę za nim całkowicie bym się wygłupiła. Zrobiłam, więc to co musiałam. Walnęłam go drewnianą łyżką, którą mieszałam mięso.
- AŁ! SAM!
- Ciesz się, że nie dostałeś patelnią, zboczeńcu!

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz