Rozdział XXXVIII

13.8K 934 30
                                    

- Nie udawaj Sami, ty też mnie uwielbiasz.

Nie odpowiedziałam na jego ostatnią wiadomość. Nie byłam pewna co bym mu napisała. Może bałam się tego, że może mieć rację, nie wiem. Naprawdę zastanawiam się co ten facet ze mną robi?

Nadszedł nieubłagany piątek, a wraz z nim wielka impreza w Błękitnej Lagunie. Próbowałam wszystkiego, jednak nie dane bylo mi się od niej wymigać. Tak, więc ubrana w sukienkę, wybraną przez moją nieznośną BFF pojawiłam się na niej. Wszędzie było pełno ludzi. Roiło się tu od skąpo ubranych nastolatek i napalonych facetów bez koszulek. Po prostu świetnie, wygląda na to, że przyszło tu pół miasteczka, a już na pewno cała moja szkoła.
- Cudownie... - mruknełam niezadowolona przeciskając się przez tłum ciał w kierunku baru.
Za ladą stoi nieznany mi nastolatek robiący za barmana. Dzięki jego zręcznym dłonią szybko powstają kolejne kolorowe napoje. Nie dane jest mi się przyjżeć mu bliżej, bo zostaje zaciągnięta przez kogoś na bok zatłoczonej sali.
Podnoszę głowę by ujrzeć twarz mojego porywacza i o mały włos nie stykamy się ustami. Stoimy przez chwilę wśród wirującego tłumu wciąż niebezpiecznie blisko. Gdy moje oczy zjeżdżają na jego usta uśmiecha się cwaniacko.
- Co Ci tak wesoło? - pytam surowo,
- Lepiej żebyś nie wiedziała, Sami.
- Jak sobie chcesz. Widziałeś może naszą zakochaną parkę?
- Znikneli zaraz po rozpoczęciu i wolałbym im nie przerywać w pożeraniu siebie nawzajem...
- Też wolałabym uniknąć tego widoku.
- Chcesz się czegoś napić? - pyta zmieniając temat,
- Jaki dżentelmen. - moje usta układają się w niewymuszonym uśmiechu.
Czy on próbuje być miły?
- A nie możesz mi normalnie odpowiedzieć?
- Nie dziękuję, Will. Lepiej?
Chlopak kiwa twiwrdząco głową na co ja wywracam oczami. Nadal stoimy za blisko, więc postanowiam to szybko zmienić. Chwytam Fostera za nadgarstek i ciągnę na parkiet. Tańczymy razem w rytm klubowej muzyki. Zapomniałam nawet, że niezbyt umiem się ruszać.
Poddałam się muzyce i nawet dobrze się bawiłam. Nie czułam się skrępowana, tańczyłam z zamkniętymi oczami wykonując wciąż nowe kroki. Szło mi całkiem nieźle, gdy po chwili poczułam, że ktoś mnie obserwuję. Co ja mówie, ktoś bezkarnie palił mnie wzrokiem. Otworzyłam szybko oczy poszukując winowajcy i niestety znalazłam.
Nie spuszczał ze mnie wzroku, przez co całe moje skrepowanie wróciło, a wraz z nim świadomość że nie umiem tańczyć. Jak na zawołanie powineła mi się noga i z pewnością bym upadla, gdyby nie Foster. W porę złapał mnie w tali przyciągnął do siebie.
- To przez Ciebie. Przestań się na mnie gapić. - powiedziałam oskarżycielsko,
- Przeze mnie mówisz? - w odpowiedzi przybliżył się bliżej,
- Tak. Krępujesz mnie. - szybko wyspowodziłam się z jego uścisku,
- Naprawdę? Przecież świetnie tańczysz. - czy to był komplement???
- Nie prawda. - zaprzeczyłam od razu nie zastanawiając się nad tym dłużej,
- Jak chcesz... - na szczęście postanowił się nie sprzeczać.
Odechciało mi się tańczyć, o czym nie omieszkałam powiadomić Willa.
Chłopak wyprowadził nas na zewnątrz, gdzie także było pełno ludzi, więc szanse by normalnie porozmawiać były znikome.
W tej sytuacji byliśmy zmuszeni pojść dalej wzdłuż brzegu.
Panowała krępująca cisza, bo nikt z nas nie wiedział jaki temat zacząć.
- Czemu jesteś dzisiaj jakiś taki, no...
- Jaki?
- Miły?
- A nie pomyślałaś może, że taki jestem naprawdę?
- Jeszcze mi powiedź, że tylko udajesz dupka, hmm?
- Przecież wszyscy mnie kochają! - oburzył się,
- Komu to wmawiasz, Will? - zapytałam śmiejąc się,
- Nie udawaj Sami, ty też mnie uwielbiasz.
Poczułam jak przez jego słowa moje policzki robią się cieplejsze.
Zaraz... Moment!
CZY JA SIĘ WŁAŚNIE ZARUMIENIŁAM??!?

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz