Rozdział XLIII

13.1K 966 42
                                    

- Jeszcze się nie domyśliłaś, Kochanie?

Niestety w końcu musiałam przestać ukrywać się za drzwiczkami szafki i na niego spojrzeć. Przekręciłam kluczyk zamka i podniosłam wzrok.
Jego ręce znalazły się po chwili po obu stronach mojej głowy. Musiałam oprzeć się o ścianę, by go nie dotknąć.
Dlaczego mi jest TAK STRASZNIE GOTRĄCO?!
- Sam.
Boże jego oczy... Ogarnij się!
- Tak?
- Rumienisz się.
- Nie pr-awda.
- I plączą Ci się słowa.
- Za-mknij si-ę.
- Denerwujesz się.
- Przestań mnie opisywać!
- Nie mogę.
- Czemu?
- Bo, gdy przestanę i pozwole Ci mówić znów będziesz próbować kłamać, a tego nie zniose.
Nie mogę odwrwać od niego oczu. Próbowałam się uspokoić i nie zrobić niczego głupiego.
Chłopak widząc moje starania jedynie jeszcze bardziej się uśmiechnął.
- Umów się ze mną Samantho Winter.
To nie było pytanie. Co za pewny siebie dureń!
- Nie. - odpowiadam już bez zająknięcia,
- Dlaczego?
- Dlatego, że nie chcę mieć później problemów z twoimi "przyjaciółeczkami". - moje tętno wraca do normalności, a wraz z nim zdrowy rozsądek,
- Ale... - nie pozwalam mu dokańczać zdania,
- Nie, Will. Nie będę kolejną laską, która na Ciebie leci.
- Przecież... - chciał zaprzeczyć, gdy kolejna osoba mu przerwała,
- Will! Chodź do nas!
Kilka metrów od nas stała ekipa przyjaciół Willa i kilka umalowanych mocno dziewczyn.
- Twoja świta wzywa, nie każ im czekać. - mówię z przekąsem.
Chlopak niechętnie się ode mnie odsuwa, co szybko wykożystuje. Znikam w kolejnym korytarzu, by jak najszybciej zejść mu z oczu. Oddycham głęboko i pozbywam się rumieńców, by nie wzbudzić podejrzeń Lily. Naszczęście mi się to udaje, bo gdy wchodzę do klasy od razu zaczyna trajkotać o Bóg wie czym.
Gdy rozpoczyna się lekcja, dziewczyna milknie a ja moge sie pogrążyć we własnych myślach. Odpływam myślami na blisko nie określony czas, bo moją uwagę zwraca dopiero rzucona na moją ławkę karteczka. Chowam ją i szybko rozglądam się po klasie. Widzę ukratkowe spojrzenie Grety i od razu wiem że to ona jest nadawcą. Niestety dzwoni dzwonek, a tleniona blondi pierwsza wychodzi z sali. Próbuje ją dogonić, ale to na nic. Znika w tłumie uczniów. Razem z Lily wychodzimy ze szkoły i kierujemy się na plażę. W czasie drogi rozmawiamy na luźne tematy, takie jak najbliższa wyprzedaż, czy planowany przez miasto koncert.
Po dłuższej chwili przypominam sobie o wiadomości, którą dostałam od Grety. Wyjmuje zwiniętą karteczkę z kieszeni i dokładnie czytam;
"Will Foster nie ugania się za wszystkimi dziewczynami, to one uganiają się za nim. On ugania się tylko za Tobą."
- Co tam masz, Stara?
- Co... a to nic ważnego, stary paragon. - mówię wyżucając papier do najbliższego kosza.
Lily tylko wzrusza ramionami i dalej opowiada jak cudowny jest Marko. Podobno zabiera ją dzisiaj do najlepszego lokalu w mieście na obiad i zastanawia się, który to miał na myśli.
Jej wywody nie trwają długo, bo szybko docieramy do Błękitnej Laguny.
Podczas, gdy ja zostawiam rzeczy w szafce i zakładam firmowy fartuszek, moja BFF wylewnie wita się ze swoim chłopakiem. Przybijam żółwkia z Marko i wchodzę za bar, gdzie już czeka na mnie Tom.
- Witam piękną Panią.
- Witam przystojnego Pana.
Śmiejemy się z siebie, gdy w lokalu pojawia się Will. Ma nieodgadniony wyraz twarzy, ale staram się nie zwracać na niego uwagi.
Zaskakuje mnie natomist zachowanie Szefa. Z kocim uśmiechem zawiązuje Lily oczy chustą i kiwa na Toma. Ten szczeżąc się wychodzi na zaplecze. Po chwili wraca ze świecami i obrusem, które stawia na jednym ze stołów. Gdy pojmuję co się tu tak właściwie dzieje, zaczynam się śmiać, ale szybko się powstrzymuje by nie zepsuć tajemnicy.
- Poddaje się, co co to za najlepszy lokal w mieście?
- Jeszcze się nie domyśliłaś, Kochanie?

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz