Rozdział XVI

14.4K 979 13
                                    

Od Foster;
Proszę odezwij się...

- Nie wszystko w porządku. - mój głos wrócił na szczęście do normalności - Przestraszyłam się bezdomnego kota...
Skłamałam oczywiście by nie dać mu kolejnego sposobu by mnie pogrążyć. Chyba mi uwierzył, bo zapytał gdzie jestem i za ile będę w domu. Podałam mu nazwę ulicy, którą akurat szłam by dał mi w końcu spokój. Oczywiście nic z tych rzeczy.
- Wszystko mnie boli, wiesz?
- To weź jakieś proszki i idź w końcu spać!
- Wziąłem już chyba z cztery, ale chyba coś nie działają... - Czy ktoś mi wytłumaczy jaki kretyn bierze cztery tabletki na raz??? - Ale jeszcze tu z Tobą zostanę.
- Bo?
- Muszę rozmawiać z tobą i upewnić się , że wrócisz bezpiecznie do domu. - powiedział ze śmiechem,
- Obejdzie się. Umiem o siebie zadbać.
- Jasne, na plaży też wszystko miałaś pod kontrolą? - nagle spoważniał,
- Nie... - odpowiedziałam cicho zmieszana,
- Przepraszam nie dosłyszałem?
- Nie! Wtedy nic nie było pod moją kontrolą, jasne!?! - wydarłam się i przyspieszyłam kroku,
- Jak Słońce, Sami. - powiedział milutko,
- Nie mów do mnie Sami, Foster.
Wkurzyłam się. Kiedyś nazywał mnie tak tylko mój kochany dziadek. No właśnie kiedyś...
Odetchnęłam głęboko i postanowiłam uporządkować myśli, lecz on miał inne plany;
- No co ty, Sami to super opcja. - cwaniaczek się znalazł.
Szłam dalej, kompletnie ignorując jego słowa. Od kilku minut mówił kompletnie od rzeczy, więc pewnie tabletki zaczęły działać. Z dobroci serca postanowiłam go dalej olewać.
- Hej, odezwij się...
- Sami...
- S-a-m-i???
- SAMI!
- Czego? - po co on tak wrzeszczy,
- Pić mi się chcę...
Ludzie trzymajcie mnie. Zaraz tam wrócę i sprawie, że tego naćpanego środkami przeciwbólowymi pacana coś zaboli.
- To się napij!
Po drugiej stronie zapadła chwila ciszy, a potem usłyszałam brzęk szklanek.
- Gotowe! Teraz możemy rozmawiać.
- Niby o czym?
- O tym, czemu mi pomogłaś? - zapytał już poważnie.
Zatkało mnie, bo przecież też się nad tym zastanawiałam. Pomogłam chłopakowi, który prześladuje mnie od początku liceum. Przecież to on robił ze mnie idiotkę w szkolę i publicznie upokarzał. Wyprowadzał mnie z równowagi i oczerniał w oczach innych wyłącznie dla swojej chorej rozrywki.
- "Ale uratował Cię przed Nillem i tamtymi kolesiami z baru..." - podpowiada mi moje sumienie.
To też fakt, ale nie mogę zapomnieć o tym co mi zrobił.
- Nie wiem. - odpowiadam w końcu stojąc już pod swoim domem i rozłączam się.
Na wszelki wypadek wyłączyłam komórkę by nikogo nie obudzić, nagłym telefonem.
Wchodzę do mieszkania i dyskretnie próbuje dostać się do swojego pokoju. Nagle światło w korytarzu zapala się i widzę swoich rodziców. Mam przerąbane...

Nazajutrz wychodzę z domu za nim ktokolwiek się obudzi. Postanowiłam oszczędzić sobie krzyków i uniknąć dzisiejszego śniadania. Zmierzałam, więc do Lily by coś przekąsić i potem wraz z nią pójść do szkoły.
Dom mojej przyjaciółki znajdował się jakieś pół godziny drogi od mojego, więc wyciągnęłam telefon by umilić sobie marsz słuchaniem muzyki. Gdy włączyłam urządzenie spostrzegłam 8 nowych wiadomości i chyba z 40 nieodebranych połączeń. Rozpoznając numer postanowiłam zapisać go w kontaktach i przejrzeć SMS-y...

Od Foster;
Sam?

Od Foster;
Jesteś?

Od Foster;
Dotarłaś do domu?

Od Foster;
Napisz chociaż, że żyjesz...

Od Foster;
Odpisz...

Od Foster;
Sam, do jasnej!

Od Foster;
Odezwij się dzieciaku!

Od Foster;
Proszę odezwij się...

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz