Rozdział XI

15.3K 1K 27
                                    

- (... ) A co twoim zdaniem mam myśleć o kolesiu, który zatruwa mi życie i znęca się nade mną?

- A jednak... - szepnął gdy nasze usta dzieliły zaledwie trzy centymetry,
- A jednak co? - zapytałam patrząc mu głęboko w oczy,
- Podobam ci się... - odchylił się nieco i puścił mi oczko.
Chciał znów zmniejszyć odległość miedzy nami, ale ups! Byłam szybsza...

- Nie musiałaś tak mocno mnie bić!
- Należało ci się!
Chłopak szedł obok mnie przykładając worek z lodem do krocza. Musze przyznać, że wyglądał przekomicznie. Moje ćwiczenia na siłowni jednak coś dały.
- Myślałem, że na mnie lecisz!
- To że leci na Ciebie cała żeńską część szkoły, to znaczy że ja też muszę? Albo może jestem tylko kolejną do zaliczenia na twojej liście?
- Przecież też jesteś dziewczyną! I o czym ty do cholery gadasz?
- A o tym że całowałeś się z każdą w miarę ładną laską w szkole!
- Oprócz Ciebie, Sam? - jego oczy nagle pociemniały,
- A nawet jeśli? To co? Nie kręcą mnie tacy idioci jak ty!
- Sam....
- Odwal się!
Zostawiłam go na chodniku samego i szybko ruszyłam w stronę domu.

- Stara, na pewno?
- Daj tego elektryka Lil, bo zaraz Ci coś zrobię!
- Spokojnie, trzymaj.
Podała mi urządzenie a ja zaciągnęłam się porządnie dymem. Zakuło mnie w gardle aż zaczęłam kaszleć, ale pomogło...
- No Sam, opowiadaj!
Dziewczyna poklepała mnie po plecach i zabrała elektrycznego papierosa.
- Lil całowałaś się kiedyś z Willem Fosterem?
- Tak, a co?
- What?
- To było jeszcze na początku gimnazjum, taka jedna głupia zabawa. Czemu o to pytasz?
- Nie ważne, a co tam u Ciebie i Marko?
- Zaprosił mnie wczoraj na imprezę przy ognisku na plaży. Ty też masz przyjść! - powiedziała na odchodnym i zwiała zanim zdążyłam się z tego wykręcić.
W pracy Foster dogryzał mi jak nigdy, musiał się nudzić przez cały dzień, bo wychodzi mu to wprost genialnie. Stłukłam już dwie szklanki i jeden talerz przez jego durne gierki. Po robocie zgarnął mnie jeszcze Szef, by coś obgadać.

I zgadnijcie co się stało?

Jutro ma odbyć się impreza i dostałam służbowe polecenie, że muszę się zjawić. Wszystko to przez jakże kochaną Lily, zabije ją kiedyś za takie wyskoki, serio!
- Tak się cieszę na bezsensowne siedzenie po ciemku i trucie się dymem. - powiedziałam z nieukrywanym sarkazmem,
- Sam, będzie fajnie... - próbował mnie udobruchać Marko,
Nie odpowiedziałam tylko mruknęłam coś niewyraźnie z rezygnacją. Will musiał mi oczywiście jeszcze bardziej popsuć humor, towarzysząc mi w drodze do domu po zakończonej pracy.
- Sam?
- Przypomnę Ci raz jeszcze Foster. Nie jesteśmy po imieniu, wiec łaskawie się zamknij.
- A więc Winter...
- Co Foster?
- Czemu właściwie jesteśmy po nazwisku?
- Bo jesteś idiotą oraz zboczonym debilem, dlatego też nie zasługujesz na moją uprzejmość.
- Serio? - zapytała marszcząc brwi,
- Hmm... pomyślmy, tak! A co twoim zdaniem mam myśleć o kolesiu, który zatruwa mi życie i znęca się nade mną?


Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz