Rozdział XLI

13.3K 988 39
                                    

- Poprostu bądź ostrożna, nie wszyscy są tacy za jakich się podają.

- Powiedź, że żartujesz.
- Ani trochę.
Poczułam jak momentalnie krew odpłyneła mi z twarzy.
- Nigdy nie dopuszczałaś do siebie żadnego chłopaka, no może z wyjątkiem tego błazna twojego kuzyna...
- Ej bez wyzwisk, mówisz o moim bracie po innym tacie. - odpyskowałam,
- Dobra, ale Sam dopuść do swojej wiadomości, że wszyscy ludzie, nawet Ty i Will mają uczucia. W tym zalicza się także miłość do drugiej osoby.
- Nie no teraz już mówsz kompletnie od rzeczy, Lily. Nic mnie nie łaczy, nie łączyło i nie będzie lączyć z tym Idiotą o ego wielkości kosmosu. Żałuję źe Ci się zwieżyłam, bo najwidoczniej jednak wcale mnie nie znasz.
- Jeszcze się przekonasz, a teraz pośpiesz się, bo spóźnimy się na pierwszą lekcję.
Na szczęście udało nam się dobiec do sali akurat przed dzwonkiem, ale nauczyciel i tak ukarał nas surowym spojrzeniem i zaprosił do odpowiedźi.

- Witam moją ulubioną pracownicę!
- Ciebie też miło widzieć Marko, ale przypominam Ci że jestem twoim jedynym pracownikiem.
- Już nie, Sam.
- Poznaj naszego nowego barmana Tom'a.
Jak na zawołanie z zaplecza wyłonił się chłopak, o którym właśnie mówił Szef.
- My się już znamy. - powiedział i uścisnąl mi rękę na powitanie,
- Tak, poznaliśmy się na otwarciu.
- W takim razie już wam nie przeszkadzam, wracajcie do pracy. Jakby co jestem na zapleczu! - krzyknął znikając w swoim biurze,
- Wygląda na to, że zostaliśmy sami. - chlopak obdażył mnie lubieżnym spojrzeniem,
- Ekhm, nie do końca.
Ktoś niepostrzeżenie stanął za moimi plecami i odchrząknał. Po dobrze znanych mi perfumach od razu odgadłam z kim mam do czynienia.
- To znowu ty?
- Tak i do twojej wiadomości jestem tu dość często.
Nie wyjaśniając nic, więcej usiadł przy stoliku stojącego przy scianie. Tom posłał mi pytające spojrzenie, ale ja tylko wywróciłam oczami i poszłam się przebrać w firmowe ciuchy.
Remont i unowocześnienie baru rzeczywiście przyniosły efekt. Klientów było sporo przez co zarówno ja, jak i barman mieliśmy pełne ręce roboty. Nie mogłam się jednak pozbyć natrętnego wzroku Fostera, który sprawiał ze czułam się niekonfortowo. Chwilami zdażało mi się zerknąć na niego w przelocie. Z jakiegoś nieznanego mi powodu był wściekły. Określenie to nawet w połowie nie oddaje jego stanu, był wprost na skraju wytrzymałości. Nie mogłam jedynie pojąć dlaczego...

- To do jutra Tom!
Chłopak odmachał mi na pożegnanie, gdy skończyłam swoją zmianę. Wyszłam na plaże, skąd mogłam podziwiać przepiękny zachód Słońca nad falującym oceanem. Niestety nie dane mi było napawanie się ulotnością tej jakże cudownej chwili.
- Czy Ty to robisz specialnie?
- Zależy co.
- To, że przyciągasz do siebie samych idiotów.
- To moja kara za bycie idealną, a mianowicie twoja obecność.
- Wiesz, że niechodzi tu o mnie.
- Nie wiem. O kogo może jeszcze chodzić, jak nie o największego idiotę z ego wielkości kosmosu, czyli Ciebie?
- Na przykład o Tom'a.
- Jest miły, nie mam pojęcia co masz do niego...
- O Nilla, tego z imprezy na plaży. - przerwał mi,
- Przyznaje, że rozmowa z nim była błędem, ale...
- Przestań już. Po prostu się nie odzywaj. - znów nie pozwolił mi dokończyć.
Staliśmy teraz tak blisko siebie, że nasze klatki piersiowe prawie się stykały. Patrzyłam mu prosto w oczy, by w końcy zrozumieć po jaką cholerę mówi mi to wszystko, ale nie rozumiałam. I jeszcze długo nie miałam rozumieć...
Ujął w dwa palce kosmuk moich wlosów, który wydostał się spod gumki, by po chwili założyć mi go za ucho.
- Poprostu bądź ostrożna, nie wszyscy są tacy za jakich się podają.

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz