Rozdział XXXIV

12.4K 897 28
                                    

-... wraz z upływającym czasem zdałam sobie sprawę, że...

- No...
- Nie odpowiadaj! Ty i Foster byliście odwiecznymi wrogami już od podstawówki. Nierozłączny team, uprzykrzających sobie życie głupoli. Zawsze razem.
- I co? To już przeszłość...
- Zamknij się - przerwała mi - Czy ty serio niczego nie czaisz?
- Nie!
- Wy nie możecie bez siebie żyć, dziewczyno!
- Wiesz, że przesadzasz?
- Nie. Sam, ona ma racje. - nagle do naszej rozmowy dołączył Marko,
- Nie no ty też!?! - czyli wszyscy przeciwko mnie,
- Znam Willa od lat i nigdy nie widziałem go w takim stanie jak po waszej wczorajszej kłótni.
- I co z tego!
- Sam zastanów się przez chwilę... - zaczęła znów Lily, ale szybko jej przerwałam mocno już zirytowana,
- Nie! Pozbyłam się swojego największego wroga i czuje się z tym wspaniale, a wy chcecie mi to popsuć jakimiś bzdurnymi wywodami! Mam dość. Idę stąd.
Szybko wybiegłam z baru, by nie powiedzieć słów, których nie mogłabym już cofnąć.

Nie chciałam jeszcze wracać do domu, bo pewnie rodzice tylko czekali na ten moment by wszcząć kolejną awanturę. Przez tą cała kłótnie z Lil i Marko, mój dobry humor poszedł się ciulać. Postanowiłam nie wracać już na plaże, by przypadkiem nie natknąć się na tę dwójkę. Szłam, więc dalej przez miasteczko bez celu. Przypatrywałam się ludziom przechodzącym obok mnie, by zająć czymś myśli. W końcu znudziłam się tym i ruszyłam w kierunku centrum.
Właśnie kupowałam lody włoskie w centrum handlowym, gdy go dostrzegłam. Siedział przy stoliku wraz z jakąś ładną dziewczyną. Na szczęście siedział do mnie tyłem, więc nie zauważył mojej osoby. Rozmawiali i popijali koktajl. Chyba dobrze się bawili, bo koleżanka Fostera rzucała na niego wzrokiem pełnym pożądania. Szkoda, że nie widziałam jego twarzy mogłabym się w tedy przekonać, czy...
Moje wywody zostały przerwane, gdy dziewczyna zauważyła że im się przyglądam. Od razu powiadomiła o tym swego towarzysza, który odwrócił się w moją stronę.
Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a ja mimo woli nie mogłam przerwać tego spojrzenia.
Jego brązowe włosy jak zwykle potargane układające się w artystyczny nieład. Wydatne kości policzkowe i lekki zarost dodawały mu tego jego specyficznego uroku na który leciały wszystkie laski i niektórzy chłopcy. Ale coś się zmieniło...
Jego oczy.
Zielone tęczówki straciły ten swój charakterystyczny dla mnie błysk.
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, choć dla mnie zdawała się krzyczeć bym zostawila go w spokoju. Tak też zrobiłam, odwróciłam się i odeszłam nie oglądając się za siebie. Bolesna pustka znów zagościła w moim umyśle, tylko czego tak naprawdę mi brakowało?

Cała niedziele przesiedziałam w domu nie robiąc kompletnie nic. Kolejny tydzień tylko pogłębił moje nieróbstwo. Marko zarządził remont baru i następny tydzień lokal pozostał zamknięty dla klientów, a ja dostałam przymusowy urlop.
Znów nie rozmawiałam z moją jedyną przyjaciółką. W związku z tym rano szłam sama do szkoły, a przerwach nie miałam do kogo ust otworzyć po za kilkoma znajomymi z klasy.
Natomiast, gdy na przerwach napotykałam przez przypadek Willa mijaliśmy się bez słowa, jednak nie spuszczając z siebie wzroku. Ja zawsze sama, a on znów to z inną panną u boku. Przyznaje czułam się co najmniej dziwnie.
Po lekcjach samotnie wracałam do domu. Bez żadnych przeszkód czy uniedogodnień, co było dla mnie aż niewygodne. Moje życie bez Willa zaczynało przypominać istną sielankę. Koszmarnie nudną sielankę. Żyłam z dnia na dzień i właściwie nic nie sprawiało mi jakiejkolwiek frajdy. Byłam pusta w środku, a to wszystko przez to, że ta jedna osoba ulotniła się z mojego życia.
Postanowiłam pogodzić się z Lily i porozmawiać z nią na ten temat. Umówiliśmy się na spacer po plaży, a ja zaczęłam mówić...
- .... wraz z upływającym czasem zdałam sobie sprawę, że...

*Pamiętajcie, że dodaje po 2 rozdziały, więc lepiej sprawdzcie ;)

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz