Rozdział XXX

12.7K 951 11
                                    

- Słodkich snów, Kochanie!

- A więc teraz jestem dla Ciebie pajacem, który bawi się w ochroniarza? - zaskoczył mnie stając nagle za mną i obejmując mnie w pasie,
- Nie, zawsze nim byłeś. A teraz przepraszam, ale mam prace.
Wyplątałam się z jego objęć i obsługiwałam dalej klientów. Szło mi dzisiaj całkiem sprawnie pomimo tego, że Foster nie spuszczał ze mnie wzroku. Było to dosyć niekomfortowe, ale postanowiłam go zwyczajnie ignorować.

- Do jutra, Marko! - krzyknęłam, gdy wychodziłam tylnym wyjściem po zakończonej zmianie.
Będąc już na zewnątrz zauważyłam czekającego na mnie Willa. Bez słowa zabrał ode mnie mój plecak i zawiesił sobie go na ramieniu. Drugą wolną ręką ujął moją dłoń i ruszyliśmy razem wzdłuż plaży w stronę mojego domu.
"Nie nie lubię go. Nie nie jest uroczy, ani nawet nie jest miły!!! Nie znoszę go, a idę z nim za rękę bo nie chcę się znowu z nim użerać, czy to jasne?"
- O czym myślisz? - spytał przerywając mi mój wewnętrzny monolog,
- O niczym ważnym, a ty? - powiedziałam choć miałam to w głębokim poważaniu, ale przecież miałam być miła,
- Zastanawiam się czemu się dzisiaj spóźniłaś, hmm?
- Siedziałam w kozie razem z Gretą.
- I? - zaciekawiłam go,
- I nic więcej nie musisz wiedzieć.
- Wiesz że i tak dowiem się wszystkiego jutro rano?
- Tak, ale przynajmniej teraz dasz mi spokój.
- A jeśli ja się martwię?
Zaraz wróć! Co takiego? On się martwi? Tak ludzkie uczucie u tego irytującego głąba, trudno mi w to uwierzyć.
- Niby o co? - ciągnęłam rozmowę nie dając nic po sobie poznać, ale właśnie przeżywałam autentyczny szok,
- O taką jedną Winter, którą uwielbiam... denerwować? - ostatnie słowo dodał dopiero po chwili,
- To masz problem, Foster.
- Ja mam imię, Kochanie.
- O Boże! - westchnęłam zirytowana,
- Wystarczy Will, Sami.
- Dobrze, WILL. A teraz się zamknij, bo przez twoją głupotę boli mnie głowa.
- Po prostu przestań tyle myśleć, bo to twoje nieliczne szare komórki błagają o wsparcie.
- Ha ha, jakiś ty zabawny.
- I przystojny, nie zapominaj o tym. - wyszczerzył się do mnie pokazując idealne uzębienie,
- Czekaj co mówiłeś?
Postanowiłam udawać głuchą, żeby go trochę podenerwować.
- Że jestem przystojny.
- Przepraszam jaki?
- Przystojny, słuchasz mnie właściwie?
- Słyszę tylko jak twoje wybujałe ego domaga się uwagi. - zaśmiałam się usatysfakcjonowana,
- O nie za to mi zapłacisz!
W ciągu sekundy znalazłam się na piasku przygniatana przez Willa, który bezlitośnie zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się na całe gardło próbując się jednocześnie wyrwać spod zręcznych rąk chłopaka.
- Przestań!
- Najpierw przeproś. - a to bezuczuciowy drań,
- Will, proszę!
- Przeproś ładnie.
- Aaaa przestań! No dobra! Przepraszam!!!
W końcu mnie puścił, a ja opadłam bez tchu próbując uspokoić szalejące tętno. Brzuch bolał mnie od śmiechu i nie miałam siły się ruszać.
- Daje słowo, że kiedyś Ci się odpłacę.
- Jasne, jasne, a teraz choć, Cukiereczku.
Pomógł mi wstać i po otrzepaniu się z piasku ruszyliśmy dalej. Po kilku minutach spokojnego marszu i parunastu kolejnych sprzeczkach później, dotarliśmy na miejsce.
- A buzi na dobranoc?
Zapytał choć dobrze znał odpowiedz, którą wypowiadałam każdego dnia, gdy mnie odprowadzał. Czy tak trudno zrozumieć słowo NIE, bo w jego przypadku stanowi to poważny problem.
- Dzisiaj nie zasłużyłeś.
- A jak zasłużę?
- Nie bój się do tego nigdy nie dojdzie.
- Nie bądź taka pewna, Słonko.
- Teraz jestem Słonkiem, tak?
- Tak. - odpowiedział zadowolony z siebie cymbał,
- Dobrze, od dzisiaj znowu jesteś tylko Foster.
- No ej, a już nam tak dobrze szło!
- Ale właśnie sobie poszło. Żegnam!
- Słodkich snów, Kochanie!
Co za idiota.

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz