Rozdział IX

15.7K 1K 28
                                    

- To może podwójna randka?

Gdy tylko przekroczyłam próg, zostałam zawołana do salonu;
- Samantho Harriet Winter!
No to mam przerąbane, ojciec użył mojego drugiego imienia, czyli jest mocno nabuzowany.
- Cześć wszystkim...
- Kto to był? I czemu obmacywał Cie na naszym trawniku!?!
Nawet nie pozwolił mi się przywitać...ech.
- Kolega odprowadzał mnie do domu, ale do niczego miedzy nami nie doszło!
- Wiesz co sobie pomyślą sąsiedzi?
- Wszyscy śpią, a na zewnątrz jest ciemno!
- Nie pyskuj mi tutaj! Marsz do pokoju!
Taka mała kłótnia, którą słyszało pół miasta, super. Tupiąc nogami weszłam po schodach i trzasnęłam drzwiami.

- Aż tak źle?
Wydałam z siebie bliżej nieokreślony pomruk potwierdzenia i szłam dalej włócząc nogami.
- Uczyłam się do drugiej, a wypracowanie skończyłam o piątej. Spałam jakieś... uuu nie jeszcze za wcześnie na matematykę.
- Spokojnie Sam, matmę mamy dopiero na drugiej lekcji.
Schowałam twarz za kurtyną włosów i przez resztę drogi nie zamieniłyśmy słowa.
Dzisiaj środa, czyli środek tygodnia, a ja zachowuje się jak trup i pewnie podobnie wyglądam. Rano byłam w stanie tylko założyć szare dresy i fioletowy T-shirt. Nie wiem co pakowałam do plecaka, ale chyba czegoś zapomniałam, bo jest dziwnie lekki.
Po przespaniu siedmiu lekcji i wypiciu trzech kaw z automatu, byłam już w stanie użytkowym. W pracy przebrałam się w firmowy fartuch i stanęłam za barem.
Marko coś mruknął, że wyglądam dziś wyjątkowo uroczo, za co zarobił frytką w swoją ciemną czuprynę.
- Poproszę Cole z lodem i uśmiech pięknej Pani. - zamruczał Will podchodząc do lady,
- Dostaniesz ciepłą Cole i grymas, trzy dolary. - wykrzywiłam się i podałam mu napój.
Podał mi należność i usiadł przy barze. Przygotowywałam kolejne zamówienia, a on nie spuszczał ze mnie wzroku. W końcu w lokalu zrobiło się mniej tłoczno i mogłam odsapnąć.
Foster przysunął się bliżej i oparł głowę na rękach.
- Czego?
- A muszę czegoś chcieć?
- Najwyraźniej tak, bo z jakiegoś powodu naruszyłeś moją strefę osobistą.
- Doprawdy? - z aroganckim uśmieszkiem przysunął się bliżej,
- Wyobraź sobie, że niektórym ludziom może to przeszkadzać. - teraz to ja oparłam się o blat patrząc wprost na niego,
- Chyba nie mam tak wybujałej wyobraźni.
Nachylił się tak by nasze nosy się prawie stykały i intensywnie wpatrywał się w moje usta.
- Raczej mózgu. - wyszeptałam i odsunęłam się od zdezorientowanego chłopaka.
Brawo ja! Tym razem to ja zakpiłam sobie z Mojego Oprawcy, no ale nic nie może przecież wiecznie trwać...
- No nieźle, ze swoim facetem też się tak drażnisz? - zapytał z błyskiem w oku,
- On nie jest zarozumiałym psychopatą.
- A jak ma na imię, bo nie dosłyszałem?
- Oliver. - wypaliłam w końcu,
- Mhm, już to mówiłem, ale naprawdę chętnie go poznam. Kiedy ma Cię odwiedzić?
- Dopiero za dwa tygodnie.
- To może podwójna randka?

Mój udawany facetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz