Właśnie odkrywam najgłębsze zakamarki pizzeri.
Mam tu na myśli piwnicę. Tak tak, jest coś takiego w tym miejscu.
Jest ciemno jednak doskonale widzę.
Chyba Marionetka (czyt. animatronik, którym jestem) ma jakiś noktowizor, albo też jako duch mam takie zdolności.
Kręte schody prowadzą w dół.
Jak to ja, poruszam się bezszelestnie.
Pierwsze na co wpadam to generator prądu.
Jednak czuję, że nie jestem tutaj sam. Dlaczego? Bo widzę niewielkie światło od lampy która wisi sobie nad stołem, przy którym ktoś sobie siedzi i pisze. Obok siebie ma głowę Freddy' ego- przynajmniej tak mi się wydaje.
Szybko chowam się za generatorem w takim przysłowiowym kącie, najciemniejszym, z oczywistymi pajęczynami, które nijak mnie obchodzą.
Po jakichś 2 minutach owy ktoś wstaje spoglądając na zegarek na ręce. Gasi światło lampy. Zmierza do wyjścia zapalając latarkę.
Jest to znany nam wszystkim już wcześniej "Pan Fiolet".
Zamieram w bezruchu w tym swoim kącie. Myślałem, że mnie zobaczy poprzez latarkę, ale całe szczęście nie zobaczył.
ON jest wręcz przeświadczony o tym, że w piwnicy poza nim, nikogo nie ma.
Gdy słyszę, jak jego kroki się oddalają szybko wychodzę z mojej "uroczej" kryjówki i otrzepuję się z pajęczyn.
Szybkim "krokiem" podchodzę do biurka. Zapalam światło. Pierwszym co przykuwa moją uwagę jest maska Freddy'ego. Która nijak mi pasuje do miśka widzianego na co dzień chociażby ze względu na kolor. Jak Freddy jest brązowy, tak ta maska była złota. Pomyślałem, że to może jakiś tam strój. Ale niezupełnie. Gdy zaglądam do środka są tam jakby resztki kabli i głowa endoszkieletu. Hmm... to jest dziwne.
Na biurku widzę listę tzn rzeczy do zrobienia.
Wyjątkowo krótka a zarazem dużo mówiąca:1. Odnaleźć stare animatroniki. |X|
2. Wyczyścić środki.
3. Znaleźć ofiary.
4. Czekać na okazję.
Mega krótkie.
Jednak to już daje znak, że ON coś kombinuje. I to na coś o większej skali.
Widać moja śmierć nie zaspokoiła go na długo...
Nie mogę na to pozwolić. Nikomu więcej nie może stać się krzywda taka jak mi, albo nawet gorsza... Wzdrygam się na same myśli jakie mógłby tortury wymyślić dla tych niewinnych osób.
Odrzucam myśl, że tymi osobami mogłyby być osoby dorosłe.
Nie... ON kocha dręczyć słabych. A nikt słaby i bezbronny tutaj nie jest poza dziećmi.
W tym stoliku jest jeszcze szufladka. Otwieram ją z czystej ciekawości. Znajduję tylko jakieś tam rysunki. Zaczynam przeglądać.
To są rysunki dziecka, ale nie takie jak wiszą na ścianach chociażby w moim pokoju.
W nich jest "coś" innego. Wydają się być bardzo krwawe.
W przeciwieństwie do tych, które widuję one są wręcz przepełnione ludzką krzywdą.
Wiadomo artystyczne nie są.
Jeden z najprostszych to taki gdzie jest sobie człowiek patyczak, który stoi sobie z zakrwawionym prawdopodobnie nożem nad leżącym we krwi (czyt. czerwonym kole) innym patyczakiem.
Bardzo oryginalne.
Reszta to po prostu różne wersje śmierci ludzi zadawanych przez jedną osobę.
Nie zazdroszczę takiego dzieciństwa.
Ino istnieje pytanie za 100 punktów jak to jest możliwe, że JEGO rodzice nie zauważyli, że pod ich dachem rośnie psychopata?
Cóż tego się raczej nigdy nie dowiem.
Odkładam rysunki do szufladki i zamykam. Ostatni raz spoglądam na ten plan i szybko opuszczam piwnicę, będąc niezauważonym.***
Gwałtownie wybudzam się ze snu, mimo że pozytywka gra dalej.
Po raz kolejny ten sam sen odkąd znalazłem plany tego szaleńca.
Ta sama piątka dzieci. Ten sam przebieg zdarzeń, w którym znajduję ich zwłoki.
To się robi chore.
Po chwili moich rozmyślań czuję wściekłość.
Wychodzę z pudła i krążę bez celu.
Pomyślałem, że wpadnę do biura strażnika nocnego.
Chociaż nie wiem po co, ale chyba warto wiedzieć kto cię pilnuje przez całą noc.
Mijam Pirate Cove. Dostrzegam biuro. I już mam zobaczyć kim jest strażnik kiedy przed "nosem" zatrzaskują mi się metalowe drzwi.
Widać jestem nieproszonym gościem.
Szybo zawracam w swoją stronę i dalej krążę bez celu. Mijają godziny. Nadchodzi 6 AM.
Wracam do pudła wiedząc, że za moment dzienny strażnik przejmie zmianę.
W dali słyszę jak strażnik otwiera drzwi i prawdopodobnie zrywa się biegiem w kierunku wyjścia. Chyba go wystraszyłem.
Może następnej nocy znowu spróbuję? Ino musiałbym go jakoś przekonać do swojej osoby. Co będzie trudne ze względu na mój wygląd i noc.Dzisiaj przychodzą tylko pojedyncze osoby.
Jedynie żeby coś zjeść i wyjść. Także tym razem mam luźny dzień.
Nie mam ochoty znowu krążyć bez celu po korytarzach.
Mijam wyjście ewakuacyjne, z którego praktycznie nikt nie korzysta. I daję susa na dwór.
Wow co za szczęście i euforia. I całe szczęście gorące południe.
Jako, że pizzeria jest praktycznie w polu to nie ma żywej duszy tam.
Mogę cieszyć się chwilową wolnością.
Szczerze powiem ci, że nigdy nie sądziłem, że aż tak ucieszę się na widok trawy.
Ile to już minęło? Dobry miesiąc? Dwa? Straciłem rachubę czasu od mojej śmierci. Ale kto by tam liczył?
Ja tylko czekam na zemstę. Za pewne dopiero potem będę mógł odejść w spokoju.
Ino nie mam co robić na tym dworze. Ale to i tak fajne uczucie.
Wracam do pizzeri jak gdyby nigdy nic. Nikt nie zauważył mojego 5- minutowego zniknięcia. Wszystko toczy się swoim życiem.
CZYTASZ
Just Save Them /FNAF
FanfictionTim Waterson- nastolatek z depresją i bliznami na rękach. ON- psychopata, który nigdy się nie zawahał. Wieczni wrogowie- wieczna walka.