Biegnę ile sił w nogach. Mój dawny wf-ista byłby dumny.
Czasami spoglądam do tyłu.
Czemu im się zabrało na wytłumaczenia właśnie teraz, gdy czuję się jak po nocy z matematyką? Chociaż nie jest chyba źle.W końcu mimo braku sił zareagowałem w tym stylu.
Z tego co zauważyłem lecą za mną 4 osoby.
Kto? Kurde nie wnikam.
Doznaję olśnienia.
Po jakiego dziada ja latam w kółko?
Za następnym rogiem, przystaję przy ścianie i robię się szybciutko niewidzialny.
Oni przelatują obok mnie, a ja jak tajny agent wymykam się w swoją stronę.
No to nasz strażnik miał ubaw z tego pewnie niezły.
Dobra w końcu docieram na miejsce końca swojej wędrówki.
Do swojego pudła.
Na miejscu już mogę spokojnie być osobą widzialną.
Jednak witają mnie pojedyncze brawa na miejscu.
Dosłownie podlatuje do mnie GF i stwierdza:
- Brawo, że im uciekłeś- wybucha śmiechem. Ino to nie jest śmiech Lessa. To jest taki typowy, nawiedzony śmiech dziecka.
- A tobie co się stało?
- Mi? Nic. To tylko taka moja prywatna magia- znowu śmiech.
- Aj człowieku powiedz ty mi czego ty nie umiesz poza niewidzialnością?
- Sam nie wiem.
- Twoja skromność mnie dobija- stwierdzam z miną w stylu "chcę umrzeć".
- Ej no nie przesadzaj. W każdym bądź razie cieszę się, że przetrwałeś tamten nalot.
- Tia ja też. Słuchaj pozwolisz, że pójdę odpocząć po moim wypadzie donikąd?
- Jasne jasne.***
Łubudup, łubudup...
- Kurde co jest?!- wyskakuję z pudła.
- Tim! Szybko! Max...
- Jeju Jenny co się stało? I spokojnie.- wylatuję z Marionetki.
Dziewczyna jakby płacze.
- O...on... Zabił dziecko... Prawdopodobnie... J-jest policja i-i pogotowie...
- C-CO?- moje oczy to chyba dwa talerze.- Wyłączyli Foxy'ego. Zaszył się za kurtyną. Nie chce z nikim rozmawiać. N-nawet ze mną...
- O luju...- wylatuję z piwnicy.
W sali głównej nikogo nie ma.
Wlatuję za kurtynę.
To smutny widok.
Max nie jest nastolatkiem a raczej takim dzieckiem trzymającym przytulankę Foxy'ego.
Bardzo podobny do tego 5- latka z mojej wizji.
Jęczy pod nosem:
- Boże... Co ja zrobiłem... Co...
- Max?- chwytam go za rączkę.
On odwraca wzrok.
- Z...zostaw mnie... Proszę... J-ja zabiłem tamto dziecko...
- Spokojnie... Powiedz mi co się stało...?
- Sprowokował mnie... J-ja nie mogł-łem zapanować... Nie potrafiłem... ON zro-b-bił to specjalnie- mówi, biorąc wdechy między przerwami.
- Słuchaj... Wiem, że to trudne, ale nie możemy się załamywać. JEMU o to chodzi, żeby nas rozbić, skłócić... W grupie siła. Wiem, że to straszne zabić niewinną osobę, ale musisz się z tym pogodzić.
W tym momencie czuję się jak taki rodzic...
Przytulam Max'a.
Wtem spoza kurtyny wyłania się reszta.
Dołączają do nas. Też chcą go pocieszyć.
Powstaje grupowy przytulas.
- D-damy radę...- mówi Max siorpiąc nosem odruchowo i uśmiechając się.
- Jasne... - to mówimy wszyscy.
Sytuacja się poprawia.
Chłopak uspokaja się.
Gdy wiemy, że jest już w miarę okey, Andy sprawdza czy w sali dalej nikogo nie ma.
- Nikogo ani niczego żywego- stwierdza po chwili.
- Okey. Więc pierwsze co to wam opowiem co mi się przytrafiło...- tutaj zaczynam swoją opowieść.
Po pół godzinnej opowieści wszyscy stwierdzają jednomyślnie:
- To my jesteśmy rodzeństwem tamtych...
- Domyśliłem się. Jednak muszę mieć pewność czy tamto dziecko to brat Vincenta... Przez to poprosiłem Jeremy'ego o taki zwiad.
Tutaj wszyscy przytakują.
- A wiesz może, co te koszmary miały na myśli, mówiąc, że się spotkacie?- pyta Max.
- Nie mam pojęcia. Ale zakładam, że po tej akcji z Foxy'm sporo się zmieni. Ludzie nie odpuszczą...Wszystkim rzedną miny.
- A teraz ktoś mi wyjaśni co się właściwie stało dzisiaj?
- Najlepiej ja to wyjaśnię- stwierdza Max- To miał być zwykły dzień, gdzie miałem dawać swój występ po występie całej reszty animatroników... Dzieci się zebrały przede mną.
Jednak tym razem ON mnie pilnował. Swoją obecnością doprowadzał mnie do szału.
Jako robot zacinałem się w tych swoich opowieściach.
Pewna dziewczynka chciała na scenę, gdy skończyłem cudem swoje opowiadanie.
Wiesz to taki zwyczaj, że dzieci mogą mnie potem zobaczyć z bliska, zrobić sobie zdjęcie...
Jako, że teoretycznie sam bym dziecka nie utrzymał to zawsze dziecko trzyma strażnik.
Wszystko było by ok. Ale nie przy NIM.
Na prawdę byłem tak znerwicowany.
Po zdjęciu dziecko chciało mnie sobie pooglądać, ale właśnie ochrona musi być.
ON szepnął mi na ucho "Głupi lis".
To wystarczyło żebym po chwili rzucił się w jego stronę.
Jednak ON się odsunął i zamiast wyrządzić krzywdę JEMU, wyrządziłem tamtej dziewczynce...
_____
Na tą opowieść aż przeszedł mnie dreszcz.
- Widać...zdaje sobie sprawę, że naszą słabością jest złość...- stwierdzam- Ej a wy- zwracam się do Jenny, Peter'a i Andy'ego- zauważyliście coś dziwnego w tym czasie u Foxy'ego?
- Tak- stwierdza Peter- Jego oczy co chwila się zmieniały. Czasem miały czarne oczy z dwoma białymi punkcikami...
- No to wszystko jasne... Wyczaił nas... Znowu jesteśmy do tyłu- stwierdzam ze smutkiem.
Nagle słyszymy kroki.
Andy wychyla się.
- Szef pizzeri wrócił...- mówi po chwili.
- Rozejść się- wydaję polecenie.
Niezauważeni wychodzimy zza kurtyny z celem powrotu do animatroników.
Oczywiście poza Maxem.
Ja wracam luźno wraz z Lessem w pierwszej w naszym dotyhczasowym życiu ciszy między nami. Widzę po jego minie, że coś jest wyraźnie nie tak.
- Coś się stało? - pytam.
-Nic.
- Ej no powiedz- naciskam- Może będę mógł pomóc?
- Nie będziesz mógł...- mówi.
- Ok...- nie drążę tematu.
- Ale proszę cię weź się uśmiechnij. Wolę mojego współlokatora uśmiechniętego a nie takiego zdechłego...
- I mówi to ktoś, kto kilka godzin temu sam ledwo co żył?
- Pff ja przynajmniej miałem oficjalny powód- stwierdzam.
- Hahah jasne- wybucha śmiechem.
- Ha no i widzisz od razu lepiej? - rozpromieniam się.
- Tia... Ale co mnie gryzie to nie powinieneś wiedzieć. Jeszcze byś zawałem strzelił i znowu powędrował do tych Nightmare'ów.
- Matko aż tak źle jest?
- Może nie źle, ale w sumie mogło by ci się to nie spodobać... Heh...- z tym "miłym" akcentem kończymy naszą rozmowę i wracamy do strojów.
_____________________Teraz pytanie do was bo jestem ciekawa hehe :v
Jak myślicie co ma na myśli Less na końcu? :D
Cholernie mnie to ciekawi co myśli sobie czytelnik, gdy czyta takie cuś.
Oczywiście wam nic nie zdradzę o co chodzi ino chcę poczytać wasze za pewne ciekawe teorie ;3 xD~MangleTheGirlFox
CZYTASZ
Just Save Them /FNAF
FanfictionTim Waterson- nastolatek z depresją i bliznami na rękach. ON- psychopata, który nigdy się nie zawahał. Wieczni wrogowie- wieczna walka.