19. Springtrap

608 54 1
                                    

- Człowieku! Nie uwierzysz!- słyszę głos Jeremy'ego z dali korytarza.
Przerywam rzucanie kauczukiem o ścianę.
Skąd go mam?
Powiem krótko: automat z nagrodami nie przetrwał.
Jeremy siada obok mnie.
- Zakładam, że powiesz, że masz nową dziewczynę.
- Właśnie nie. Jestem lekko zdziwiony.
- I słuchaj najlepsze- robi skwaszoną minę- Ma chłopaka i to jest strażnik.
- Tylko mi nie mów, że...
- Tak, chodzi z NIM- przerwał mi.
- Że co???
- Nom. Szczerze momentalnie się załamuję.
- Kurwa! Ja się pytam jak?
Chłopak milczy.
Po chwili odchodzi.
Rzucam tym kauczukiem z taką siłą, że odbijając się o ściany i sufit leci gdzieś na koniec korytarza.Staram się uspokoić kolejną falę nerwów.
Postanawiam na następny dzień z nią pogadać.
Wiem, wiem...
Mówiłem jej, żeby sobie kogoś znalazła.
I w całym Bożym świecie, gdzie żyje jakieś 7 miliardów ludzi trafiła na NIEGO.
To jest jakaś ironia losu.
Na prawdę.
I ktoś mi niech teraz próbuje wmówić, że nie mam życiowego pecha.
Zabił mnie psychopata, nic z tym nikt nie zrobił, nawet GO nie tknęli za to.
Znalazłem przed tym przyjaciółkę, później swoją miłość, z którą być nie mogłem.
Zamiast odpocząć po życiu zostałem robotem oczywiście nie na drugim końcu świata ino tam gdzie mnie zamordowano.
A teraz się dowiaduję, że osoba, która w jakiś sposób jest dla mnie ważna, została JEGO dziewczyną.Los sobie robi ze mnie jakieś kpiny chyba.
Podkulam nogi i łapię się za głowę.
Wyglądam pewnie jak osoba załamana psychicznie.
W tej pozycji zostaję aż do 6 AM.

***

Najszczerzej na świecie gotuje się we mnie, gdy jako Marionetka widzę Lili z Vincentem.
Tak właśnie.
Teraz wkurza mnie nie tylko JEGO osoba, ale również to, że jej zawrócił w głowie.
W tym czasie reszta siedzi sobie w schowku.
Tia boją się wychodzić.
Szczerze już bym wolał tam siedzieć aniżeli to widzieć.
Chociaż jedynie co to Golden ma fajnie.
On odetchnął przynajmniej na moment od tego miejsca.

A dlaczego widzę ich razem? Już ci tłumaczę.
Otóż prace trwają w całej pizzeri.
Dlatego też strażnicy tak jakby pomagają a to przy dekoracjach, malowaniu itd itd.
Przy czym Vincent panoszy się w pokoju z Marionetką.
A zaś Lili przyszła do NIEGO w odwiedziny.
Tym sposobem nawet we własnym pudle we własnym pokoju trzeba wstrzymywać się od ukazywania swoich emocji.
Zakładam, że Vincent wie mniej więcej czym jestem.
I tu jest haczyk.
Plus minus nie mogę MU nic zrobić przy ludziach.
Ale ON jako taki cwaniak trzyma się zawsze towarzystwa.
"Boże powiedz ty mi na co ty mnie skazujesz co?"- myślę, gdy mam możliwość zobaczyć jak się całują.
Z 10 innych pokoi (dobra może mniej troszkę) a to się musi odgrywać tam gdzie ja jestem.
Zamiast się patrzeć na te widoki po prostu najzwyczajniej w świecie jako osoba niewidzialna opuszczam pudło.
Jednak coś mi świta. Zamiast wyjść po prostu podchodzę do nich i ich rozdzielam.
( Tia ma się tą siłę, gdy się jest znerwicowanym duchem.)
Z punktu widzenia trzeciej osoby to wygląda jakby powietrze chwyciło jedną i drugą osobę za ciuchy i z całej siły pociągnęło w przeciwne strony tak, że obydwoje tracą równowagę i lądują na ziemi. Bardzo łatwe do wyobrażenia.
Ja w trybie natychmiastowym wychodzę z pokoju ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
Najlepsze co można zrobić jako duch, gdy ktoś cię wkurza.
Chociaż w innych wypadkach można kogoś nawet i pobić.
Ale to innym razem jeśli stanie się ten cud, że nikogo nie będzie obok NIEGO.
Wątpię.
Ale no co? Cuda się zdarzają. Nawet jeśli to wątpliwa nadzieja.

Wpadam widzialny do pokoju gdzie powinni być inni uziemieni w tym przeklętym miejscu.
- Ej wyłaźcie!- mówię na wejściu.
Rozglądam się po pokoju. Coś mi gdzieś drgnęło, poruszyło się.
- Ja pierdolę...- mówię pod nosem- Weźcie się nie bójcie, przecież nie zrobię wam krzywdy!- to już wypowiadam tak, aby mnie usłyszeli.
Same pudła, jakieś rozwalone książki, czapeczki urodzinowe...
- Chcecie żebym się nie wkurzył to wyjdźcie!- "zachęcam" ich.
I wtedy przede mną pojawiają się oni.
- Noo widzę, że się wam wygląd poprawił- stwierdzam badając ich wzrokiem.
Milczą.
- Błagam was, weźcie się ogarnijcie- mówię z irytacją.
Cisza.
Zajmuję miejsce pod ścianą.
Oni zaś się zachowują tak jakby nie wiedzieli czy mają stać czy siedzieć czy wyjść.
- No weźcie usiądźcie!
Oni patrzą po sobie pytającym wzrokiem.
Dobra cofam to zdanie, że chętnie przesiedziałbym tutaj z nimi cały dzień.
Chyba tak na prawdę nie wysiedziałbym tu ani 10 minut.
W końcu siadają skuleni w grupce po przeciwnej stronie, praktycznie jak najdalej się da ode mnie.
" Błagam cię Golden! Wróć jedyny normalny człowieko- duchu. ;-;" to moje myśli.
Jedynie co to kiwam przecząco głową po czym chwytam się za nią ręką. Załamka.

Just Save Them /FNAFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz