* muzyka kościelna, gdy Springtrap wchodzi do jadalni* (to co w nagraniu xDDD)
* Goldie i Shadow podlatują do niego w sukienkach druhen i z koszykami kwiatów* (dop. aut. kiurwa płaczę xD)
Sp/V: Co wy odpierdalacie?*Goldie i Shadow wysypują na niego kwiaty, Springtrap krztusi się, po chwili zostaje pociągnięty na scenę, na której stoi panna młoda xD*
Sp/V: *piszczy* Co do...???!!!
Wisia505/ panna młoda: Bądź moim mężem!
Sp/V: Boże kobieto ja cię ani nie znam!
Wisia505: No i co z tego? Masz być i koniec! 3:D
Sp/V: NIE. NEIN. NOPE. NIE W TYM ŻYCIU. *próbuje uciekać, ale Shadow i Goldie go przytrzymują* Och dajcie spokój, błagam! Wyście już na głowy poupadali?!
Ja: Spokojnie Vin, dogadacie się. Macie te same pasje xD
Wisia505: Tak! Spokojnie skarbeczku, też nienawidzę dzieci! * uczepia się jego ramienia*
Tim: OGŁASZAM WAS MĘŻEM I ŻONĄ!
*pisk dzieci taki jak pod koniec każdej nocy*
Sp/V: Co...? *blednie*
Ja: Miłej nocy poślubnej *macha im na pożegnanie, a Gold i Shadow wyprowadzają ich* :D~~~
Few Days LaterJa: I jak tam Vincent? Jak noc poślubna? *wyrzuca asa* Ha! Wygrałam!
Sp/V: Nie wiem co ja takiego zrobiłem żeście mnie na to skazali... *kręci głową w rozpaczy*
Ja: Oj nie przesadzaj...
Sp/V: Nie przesadzaj?! Chwała Bogu wyjechała na kilka dni do swojej matki... A jak wróci mnie tu nie będzie, ani na mieście, ani nigdzie w promieniu 500 kilometrów.
Ja: Łojej biedny króliś *głaszcze go po głowie*
Sp/V: Nie dotykaj mnie, ty ani nie wiesz jakie moje uszy są drogie. Toż to najnowszy cud techniki.
Ja: I to jaki zapchlony i podziurawiony cud techniki. ^^
Sp/V: Ej!!!
Ja: Dobra dobra luzuj ;) Dobra koniec tej gry. Czas na falę wyzwań.
Sp/V: Nie! Ani mi się nie...
Ja: Spokojnie pomęczymy cię tradycyjnie. Będzie fajnie i supi i w ogóle zajebiście *.*
Sp/V: Jasne... Jak coś ma być "supi" to na pewno ta radość nie dotyczy mnie.
Ja: Jak ty znasz tych swoich fanów to to jest nie do opisania :))
Sp/V: Jasne połowy w życiu nie widziałem na oczy a i tak wiem o nich więcej niż oni wiedzą o sobie xD 3:)
Ja: Oczywiście oczywiście... Doskonale to wiem, w końcu to pewnie twoje przyszłe ofiary.
Sp/V: Si.
* do pokoju wlatuje reszta*
Ja: No to tak wyzwania i pytania od pana... Marki06 (tradycyjnie). Pierwsze dla ciebie Vin. *królik przełyka nerwowo ślinę* Wyjdź na środek ulicy, gdzie jeżdżą samochody i... *chwila ciszy* zatańcz Gangnam Style.
Sp/V: What? I mówią, że to ja jestem nienormalny... O.O
Ja: Słuchaj dalej. Bo to nie koniec króliczku. Gdy policja będzie chciała zainterweniować uciekaj i skacz jak królik.
*śmiech na sali xDD*
Sp/V: Super -.- Nie dość, że mam strój królika to jeszcze muszę grać królika. Coś jeszcze?
Ja: Do tego wyzwania nie ;)
Sp/V: Heh okey... Raz się żyje!
* wychodzimy zwartą grupą poza pizzerię i idziemy do centrum miasta. Goldie podaje Vicnentowi radio. Cała grupa staje na przejściu między rynkiem a dworcem kolejowym gdzie przejeżdża duża liczba samochodów. Spring przechodzi po przejściu dla pieszych zatrzymuje się na środku, stawia radio i puszcza muzykę, gdy tylko na przejściu pojawia się tzn czerwone światełko. Zaczyna swój występ. Zwijamy się ze śmiechu, ludzie nagrywają całe zdarzenie na telefonach, a kierowcy nie wiedzą co robić xD Po chwili pojawia się policja. Spring zostawia radio i w podskokach biegnie w stronę pizzeri*
Ja: Hej! A radio? xD
* Andy podbiega jak gdyby nigdy nic i zabiera grające radyjko xD* (dop.aut. Ludzie wy ani nie wiecie na co wy mnie skazujecie gdy muszę takie rzeczy pisać xDDD)~~~~
W pizzeri...
Sp/V: NIGDY WIĘCEJ! O mały włos mnie nie dopadli... I co się chichracie małpy jedne?!
Ja: No co? To było świetne xD
Sp/V: Jasne, jasne...
T: Vincent świetny pokaz hyhy... *ogląda w kółko nagranie na telefonie*
Ja: Dobra kontynuujmy :D Mordeczki wy moje... Jeszcze coś dla Vincenta.
Sp/V: Niee...
Ja: No to chyba za te twoje groźby kochanieńki ;) Każdy z was mordeczki podchodzi teraz do Vincenta i strzela mu z liścia.
Sp/V: Ej ej chwila... STOP!!! *Tim podchodzi- jeb w mordę*
T: Cała przyjemność po mojej stronie :3 Najlepsze zadanie ever panie Marki ^^ Lubię cię, wiesz o tym nie? xD
Sp/V: *próbuje wstać spod szafy z książkami, która się niebezpiecznie chwieje. Po chwili cała jej zawartość ląduje na królika*
T: O masz taki bonus ode mnie Vincent ;))
Sp/V: Nienawidzę... Au *ostatnia książka spadła mu na głowę* Cię.
T: Wiem... Z wzajemnością *robi niewinną minkę i odchodzi na miejsce*
*Springtrap wygrzebuje się spod książek. Ledwo wstaje podchodzi do niego Shadow*
Sp/V: Dobra róbcie co macie robić. Ino proszę delikatniej jeśli łaska...
Sh: Ekhm jasne *liść*
* I tak wszyscy po kolei. W tym czasie Mangle woła Shadowa i szpece mu coś na ucho. Chłopak blednie, ale po chwili robi złowieszczą minę i odchodzi*
Max/M: No spokojnie Jen, ja wiem, że masz delikatny charakterek, ale sobie wyobraź co ten gnojek ci zrobił, gdy żyłaś. Przypomnij sobie tamte emocje, kochanie i go trzaśnij w łebek.
Jennifer/J: Racja... Hmm *strzela Vincentowi z liścia i w tej samej chwili...*
Sh: A co to ma znaczyć?! Panno Jennifer wyjaśni mi pani w 5 sekund co pani wyprawia?
*wszyscy się obracają. Shadow ma na sobie czarną pelerynę i trzyma kijka w ręce*
Jennifer: Yy... Shadow?
Sh: Dla ciebie panno Jennifer- profesorze Shadow. No już czekam na wyjaśnienia.
Jennifer: No, ale... yyy....
Sh: Gryffindor traci 20 punktów za twój brak elokwencji. No czekam. Możemy się tak bawić cały dzień.
T: Odbiło ci Shadow?
Sh: Minus 50 punktów za obrażanie godności nauczyciela. A dla ciebie panie Waterson szlaban. O 20 do piwnicy. Już ja was nauczę bachory odpowiedniego zachowania względem profesorów i innych uczniów!
T: Ale...
Sh: Szlaban panie Waterson! Szlaban! Chyba, że jest pan na tyle niedouczony, że nie wie pan co to znaczy.
T: Jaki kurwa szlaban?!
Sh: Słownictwo Waterson. Minus 30 punktów. Dobra koniec zbiegowiska. Panie Vincencie potrzebuje pan pomocy w dojściu do skrzydła szpitalnego?
Sp/V: Umm... nie nie.... *zamyślony Springtrap wstaje z podłogi*
Sh: Dobrze, zapraszam za mną do pokoju wspólnego Slytherinu. A wy nędzne bachory zaczekajcie tutaj na profesor McGonagall.
*Shadow i Springtrap wychodzą*
Ja: *wybucha śmiechem* Wasze miny są bezcenne! xDD
T: Wyjaśnij mi proszę czemu Shadow się zachowuje jak Snape z "Harry'ego Potter'a"? ;-; Popsułaś go już totalnie...
Ja: *powstrzymuje łzy* No wiesz... Ekhm... To takie wy... wyzwanie! xD
T: No i wszystko jasne... Kobieto ja już tutaj na zawał zszedłem, że wyhodowałaś nam tutaj okaz Snejpus Pospolitus... ;-;
Ja: Nie skazałabym was na to na te 30 lat. Oi wy chyba myślicie, że nie mam dla was serca.
T: To ty masz serce?
Ja: No jakbyś nie zauważył... Przecież ode mnie jeszcze żadnych wyzwań nie dałam ani niczego takiego ;))
T: Ah bo ty to ta jedyna osoba neutralna w gronie.
Ja: Poniekąd.
*krzyk na korytarzu. Do pokoju wpada Springtrap.*
Sp/V: Boże zabierzcie tego wariata ode mnie! *chowa się za plecami Mangle*
Ja: Springie luzuj, to tylko jedno z wyzwań.
Sp/V: Oh na prawdę?! A to,że mnie przed chwilą próbował nakarmić czymś capiącym na kilometr żeby rzekomo sprawdzić mój stan zdrowia!
Sh: Hehehe... *ściąga pelerynę i kłania się* No! Gdzie brawa dla mojej wersji Snape'a?
* z niedowierzaniem wszyscy biją brawa*
Sp/V: Kamień z serca! Rozumiem, że to było wyzwanie?
Ja i reszta: Tak.
Sp/V: Nigdy więcej mnie ta nie straszcie... Bo na prawdę jeszcze mi tu by brakowała jakiegoś gościa próbującego mnie z powrotem zabić...* siada na podłodze*
Cichy głosik: Vincent jest pedałem!
Sp/V: KTO. TO. POWIEDZIAŁ?!! *furia w oczach*
Cichy głosik: Vincent jest pedałem!
*wszyscy się rozsuwają a w kącie pokoju stoi wykrywacz kłamstw*
Sp/V: O nie! Znowu to ścierwo! *nerwowo wstaje*
*Tim chwyta go i nie pozwala nigdzie iść*
Ja: A-a-a... nie ma króliczku mój kochany. Chyba, że chcesz zwariować jeszcze bardziej w SCP Foundation?
Sp/V: NIE.
Ja: Ta maszynka ma zapewnioną nietykalność.
Wykrywacz kłamstw: Hehehe... Vincent! Pedałem jest! *zaczyna śpiewać* xD
Ja: Dobra Vincuś.... Prawdopodobnie ostatnie wyzwanie dla ciebie. M.Firsty!!!
MF: Tak? *pojawia się niewiadomo skąd na środku pokoju*
Ja: Vinc proszę bardzo oto twoje wyzwanie *wskazuje na MF* Przytul ją.
Sp/V: Nic więcej? Żadnych podtekstów ani nic? A jak mnie moja... bleee... żona złapie na takiej zdradzie...?
T: Chłopie i ty się przejmujesz?
Sp/V: -.- wiesz to nie ty w razie czego będziesz musiał spierdalać na drugi koniec miasta przed wściekłą babą z patelnią... Ale dobra zaryzykuję. *podchodzi, podnosi to urocze dziewczę i przytula z wielką niechęcią, po chwili stawia ją na podłodze i wylatuje z pokoju* Łazienko! Nadchodzę! Muszę się odkazić! Nie róbcie niczego beze mnie!
Ja: JASNE! *wydziera się, żeby ją usłyszał* MF- masz tutaj soczek. Mam nadzieję, że lubisz pomarańcze... *podaje kartonik szczęśliwemu dziecku* Slender?
Sl: "Tak... To ja! :D"
Ja: Ostatni prezent tego wieczoru ląduje do ciebie!
Sl: * promieniuje dumą*
Ja: Oto "Wielki Puchar Creepypasty Roku" Wędruje do ciebie. *podaje mu malutką statuetkę w kształcie noża xD"
Sl: "To ma być Wielki Puchar?"
Ja: Wiesz jak tytuł mówi "wielki" to oznacza, że jest mały. Fuck Logic fanów. ;)
Sl: "Dobra... Trudno. Wzamian upieczcie mi moi wielcy fani tort :)"
Ja: Za dużo wymagasz.
Sl: "Wiem" *teleportuje się do swojego domku*
*Vincent powraca*
Sp/V: Matko,ale to trudno schodzi...
Ja: Co takiego?
Sp/V: Nieważne...
Ja: Dobra kontynuujmy... jeszcze sporo wyzwań od MF dla was mam. Chociaż ciebie Vincent one już nie dotyczą (nie aż tak bardzo)
MF: Tak tak... teraz pognębimy ciebie Timmy ;3
Ja: Do mnie wszyscy! A ty Tim won do kąta! Musimy coś obgadać w tajnym kręgu.
T: Dobrze... MAMO!
Ja: *rzuca w niego książką* Masz! Poczytaj sobie.
T: Ej! Serio? Musi to być "Kubuś Puchatek"?
Ja: Nie narzekaj dziecko drogie! Masz rozwijać swoją wyobraźnię!
T: *otwiera książkę i zaczyna czytać*
~~~
Pół godziny później
CZYTASZ
Just Save Them /FNAF
FanfictionTim Waterson- nastolatek z depresją i bliznami na rękach. ON- psychopata, który nigdy się nie zawahał. Wieczni wrogowie- wieczna walka.