15. Golden Freddy and Cupcake

740 60 17
                                    

Od ugryzienia Foxy'ego minęło kilka dni.
Pizzeria została zamknięta na czas nieokreślony.
Wiesz pozwali naszą placówkę rodzice tej dziewczyny.
Super. Piękne bagno.

Chociaż strażnicy dalej tutaj są.
Żeby w razie czego zapobiec kradzieżom i innym nie powołanym zdarzeniom.
Wszyscy mamy swobodę jak i w dzień tak i w nocy.
Mimo to dalej w dzień wolimy być ostrożni.
A noc?
Jeremy nas pilnuje. Robimy co chcemy.
Niby ok, ale jednak wciąż pozostaje pytanie jak zabić Vincenta.W naszych głowach totalna pustka.
W tym czasie Jeremy jako tako "zaprzyjaźnił się" z NIM.
Dowiedział się, że faktycznie ma brata w śpiączce.
Czyli wszystko elegancko składa się do kupy pod tym względem.
Tej nocy mam zamiar znowu wyciągnąć jakieś informacje chociażby dotyczące tego co zamierza zrobić szef pizzeri.
Chociaż sprawa jest o tyle istotna, że w odwiedziny zmierzamy wszyscy.
- Słuchajcie! Mega ważne istotne wieści!- zanim weszliśmy do biura Jeremy już z góry mówi nam o czymś interesującym.
Wszyscy rozsiadają się gdzie się da.
2 osoby na biurku. 3 pozostałe na podłodze.
- No mów czego się dowiedziałeś?- pytam po chwili.
- Pizzerie przenoszą!
Wszyscy są lekko zaskoczeni.
- Ale jak to?- pyta Andy.
- Normalnie. Przenoszą ją o kilka kilometrów stąd. Podobno to będzie identyczne pustkowie.
A i co istotne: będą nowe animatroniki.
- No to cieszcie się- zwraca się Golden do pozostałej 4- Będziecie mieli towarzyszy przy pracy.
- Hmm... Nie. Nie do końca.
- Jak to?- pyta z frustracją Max.
- Owszem będą nowe atrakcje itd. Ale nie będzie was. Podobne te nowe roboty będą wykonane z części tych obecnych.
- A wiadomo może co zrobią z tymi, gdy już ich użyją?- pytam.
- Słyszałem od szefa, że zostawią stare animatroniki w jakimś ala sekretnym pokoju, czy schowku... Coś w tym stylu. A was- pokazuje ręką na mnie i Goldiego- nie tkną. Jeden z was wróci do pracy. Chodzą pogłoski, że Marionetka odzyska swoją sławę. A drugi nie mam pojęcia. Całkiem możliwe że zupełnie skasują GF z pizzeri.
- COOO???- pyta zdziwiony Less.
- Nom.
- Ej... To gdzie ja się podzieję?- ma czystą rozpacz w głosie.
- Ej słuchaj Golden, nie będzie tak źle... Jakby tak zrobili zawsze możesz zostać moim Cupcake'm- mówi Jennifer.
Wszyscy wybuchają śmiechem na ten pomysł.
Jeremy aż się popłakał.
No oczywiście nie wliczając Lessa, który się aż pali ze wstydu.
W sumie to uzasadnione, jakby wyczaić w tym podtekst.
Ale niee... U Jennifer tego być nie może.
W końcu z tego co mi wiadomo zeszła się z Maxem.
Ale nie wnikam.
- Ej przestańcie- zabieram głos po opanowaniu się- Jen, to niezły pomysł. W końcu Cupcake Chici to animatronik.
- Nie no wy se kpiny chyba robicie. Żebym miał być babeczką? Jeszcze różową? I to taką co się nie rusza? Już wolałbym być miotłą bo przynajmniej by mnie używano.
- Haha serio?- śmieje się Peter- Jakoś wątpię żebyś chciał aby tobą ktoś wycierał podłogę.
- Ej. Dobra to tylko jakieś niepotwierdzone do końca informacje- stwierdza Jeremy ledwo powstrzymując kolejny napad śmiechu.
- Uff- odetchnął Golden.
- Istnieje jeszcze wersja, że dadzą cię do piwnicy.
- Ale samemu?
- No chyba tak- stwierdza Jeremy podczas gdy mina Goldena przypomina takie coś ;-; Aż mi go żal.- Jednak mówią jeszcze coś o jakimś animatroniku, który tutaj działał przed wami.
- Mhm... A co dokładnie mówią? - dopytuję, zastanawiając się czy przypadkiem nie chodzi albo o Fredbear' a albo o tamtego żółtego królika.
- Że go znaleźli, ale gdzie nie wiadomo, i że nie włączą go jako atrakcja. Chyba go ukryją jako taki grat, czyli albo będzie w piwnicy właśnie, albo w sekretnym, znanym tylko personelowi i wam roomie.
- Jeszcze pojawiły się jakieś plany? - pytamy jednocześnie.
- Na razie poza rozmieszczeniem pokoi itp to nic. Jednak cały personel świętuje. Nikogo nie zwalniają. WSZYSCY zostają. A więc wasze szanse na zemstę nie przepadną- podsumowuje puszczając do nas oczko.
Szczerze odetchnęliśmy z ulgą.
Oczywiście poza Goldenem.
On się najbardziej przejął swoim losem.
Reszta w szczególności ja, nie narzekała.
Oni zasadniczo chcieli odsapnąć trochę.
- Słuchaj i ty sobie mnie wyobrażasz jako babeczkę?- zwraca się do mnie Golden dalej z tą swoją miną wyrażającą jego dramat w tej sytuacji.
- Emm... Wiesz to trudne do wyobrażenia. Ale w sumie przynajmniej cię nie odizolują za bardzo. - chcę go pocieszyć.
- Kurde aż ci zazdroszczę...
- W sumie...- zastanawiam się czy zaprzeczyć- nie dziwię się, że zazdrościsz. Ja przynajmniej mam swego rodzaju spokój, gdy mnie włączają do pracy. Bo tylko od czasu do czasu do mnie przychodzą.
- No i widzisz? Ech serio aż bym się zamienił.- stwierdza- Chociaż zasadniczo nie mam cierpliwości za dużej więc może lepiej nie- uśmiecha się pod nosem.
Reszta na dobre się rozgadała.
Powstał niezły szum.
Normalnie jakby zamiast 7, gadało 30 osób.
- Ej Jeremy- zwracam się do chłopaka- Czyli co? Dalej z nami zostajesz?
- Na to wygląda- mówi.
- No i fajnie. Nie chciałbym zabić bądź użerać się z jakimś nowym.
- Tia. A ja szczerze nie chciałbym zmieniać pracy. Mimo, że jesteście duchami to dobrze mi tu- stwierdza chłopak.
Wyjmuje tabliczkę czekolady.
Nagle rozmowy cichną.
Wszyscy wlepiają wzrok w czekoladę i Jeremy'ego.
Oj sobie narobił chłopak biedy.
Wszyscy rzucają się z krzykiem na niego jak tamte ptaki z " Nemo" z tekstem:
- Daj!!!
Nasz tłum zwala go z krzesła.
Jednak on dalej broni dzielnie swojej czekolady.
Niestety kto pierwszy ten lepszy.
Czwanym sposobem wyrywam mu czekoladę z ręki i dzielę między nami.
Wszyscy czują się jak w niebie.
No co się dziwić?
Spory kawałek czasu nie widzieliśmy czekolady, a co dopiero jeśli chodzi o to czy ją jedliśmy.
Fajnie, że możemy czuć smak. Na prawdę.
Nie musimy jeść ale taki przywilej żeby poczuć ten smak jedzenia.
I mało tego jedzenie przez nas nie przelatuje.
Dziwne troszkę skoro no jednak jesteśmy sobie duchami a nie ludźmi z układem pokarmowym.
Ale dobra. Nie mamy prawa narzekać.
W zamian za to Jeremy już narzekać może.
Czekolada w minutę znika.
- Matko... Wykończycie mnie- stwierdza chłopak, rozkłada ręce dalej leżąc na ziemi.
- To było nie być tak samolubnym i przynieść więcej- stwierdzam rzucając celnie papierkiem do kosza. - A skąd mogłem wiedzieć, że duchy zeżrą mi czekoladę jak tylko ją wyciągnę- mówi z przekąsem.
Po chwili wybuchamy śmiechem.
Jako, że nasze zebranie się kończy idziemy wszyscy w różne strony.
Ja ostatecznie ląduję na scenie w sali głównej.
Siadam sobie na niej jak gdyby nigdy nic obok animatroników obecnie wyłączonych.
Zaczynam gorączkowo myśleć nad nową pizzerią oraz jak to będzie wyglądało.
Z zamyślenia wyrywają mnie czyjeś śmiechy.
Spoglądam w stronę z której dobiegają.
Ech to Max i Jennifer.
Taka z nich szczęśliwa parka.
Nie zauważają mnie.
Po chwili mogę dostrzec jak się całują.
- Heh...- wzdycham na myśl o Lili.
Ciekawy jestem co oni czują, gdy się całują? Może jakoś to inaczej wygląda? Może oni coś czują, gdy to robią?Wysnuwam swoje teorie przez które robi mi się smutno.
- Hejjj- z moich rozmyślań wyrywa mnie Less. Tia on to wie kiedy się pojawić. Muszę mu to przyznać.
- Hej...- mówię smutno.
- Co się stało?- pyta widząc moją minę.
- Zasadniczo nic.
- Mhm...Nie przeszkadza ci to?- pyta dostrzegając w kącie Jen i Maxa.
- Średnio. Po prostu myślę o swojej starej przyjaciółce...
- Uuu... Rozumiem. A co z nią?
- Z nią wszystko ok- stwierdzam, jednak po chwili wyrażam swoją frustrację- Tylko smutno mi bo raz nigdy się nie zobaczymy już a dwa kochałem ją...
- Co nie zdążyłeś jej powiedzieć?
- Znaczy i tak i nie. Nie zdążyłem powiedzieć przed śmiercią. Powiedziałem to jako duch, mimo że obecnie łączy mnie z nią tylko przyjaźń.
- Noo rozumiem.
- I mało tego nie możemy być razem. Raz Vincent a dwa no to jakoś się nie zgrywa żeby człowiek i duch byli parą.
- A co ma Vincent do tego?- pyta nie za bardzo rozumiejąc.
- Chciał ją zabić, bo się dowiedział, że to ważna dla mnie osoba.
- No rozumiem. Ech zasadniczo mam podobny problem. Nie taki sam, ale podobny- zaznacza.
Mam wrażenie, że lekko się przy tym rumieni.
- To dlaczego nie spróbujesz?- pytam.
- Bo nie... To chyba nierealne...- mówi z zastanowieniem- Zresztą jestem przeświadczony, że ta osoba nie chciałaby być ze mną.
- Ech... - rozpatruję w myślach wersję, że chodzi o Jennifer.
- Pewnie myślisz, że chodzi o Jennifer?- pyta.
- Nom...
- To jesteś w błędzie...
Zaskakuje mnie.
Po chwili jakby zdając sobie sprawę z tego co powiedział ulatnia się biegiem.
Nawet nie idę za nim.
W sumie chyba tak lepiej. W końcu sam mam swoje sercowe rozterki.
Ino ciekawi mnie kogo on ma na myśli.
Może jakąś kelnerkę albo cholera wie kogo z personelu? Ech...


_________

Musiałam xD :v Pisałam to w nocy po północy i mnie naszło na bekowy rozdział lekko ;)

~MangleTheGirlFox


Just Save Them /FNAFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz