21

1.7K 207 40
                                    

Stoję przed szafą od pół godziny i zastanawiam się, co mam na siebie włożyć. Dzisiaj mam się spotkać z Michaelem.

Nie mam pojęcia, co powinnam założyć. Nie chcę wyjść na dziewczynę, która przejmuje się wyglądem, ale jednocześnie nie mam zamiaru wyglądać jak bezdomna. Normalnie poprosiłaby o pomoc Eve, ale ona i tak już nie daje mi spokoju, bo wie, że piszę z Michaelem. Nie ma mowy, żeby dowiedziała sie, że mam się z nim spotkać.

Szczerze trochę się denerwuję. Po przebudzeniu ustaliłam z Cliffordem, że spotykamy się o trzeciej na Sydney Harbour Bridge. Mam tylko półtora godziny do spotkania. Od mojego domu do mostu jest tylko piętnaście minut drogi, ale i tak mogę się spóźnić, bo na razie stoję w piżamie, gapię się w szafę i oddycham.

Co ja, do cholery, robię? Po co się w ogóle na to godziłam? Przyznaję, pokochałam zespół od pierwszej przesłuchanej piosenki i jestem na milion procent pewna, że oni podbiją świat. Chciałabym pojechać na ich koncert i tak dalej. Ale spotkanie z jednym z członków? To się w głowie nie mieści.

Wzdycham z frustracją. Raz się żyje. Mike i tak ucieknie, gdy mnie zobaczy.

Wyjmuję z szafy czarne rurki i czerwoną koszulkę z nadrukiem z pizzą. Biorę z szuflady czystą bieliznę i idę do łazienki wziąć szybki prysznic.

Po wszystkim moje ciemnobrązowe włosy suszę i prostuję. Rzęsy podkreślam tuszem i poprawiam kredką brwi.

Przeglądając się w lustrze, stwierdzam, że wyglądam jak ja.
Kilka piegów na nosie i brązowe oczy, mało makijażu. 

Wszystko zajęło mi pół godziny, więc mam jeszcze czas, żeby coś poczytać. Szkoła to koszmar, zabiera praktycznie cały wolny czas.

Udaje mi się skończyć jeden rozdział, gdy dzwoni mój telefon. Odbieram.

- Halo?

- Nad?

Poznaję głęboki głos Michaela.

- To ja.

- Gotowa?

- Tak, a ty?

- Też - mówi ze śmiechem. - Nie mogę się już doczekać.

- On cię ubóstwia. - Słyszę w słuchawce inny głos.

- Zamknij się, Ashton!

- Prawdę mówię - odzywa się znów Irwin.

- Powiedziałem, zamknij się.

- Sam się zamknij!

- Nie, ty się zamknij!

Nie wytrzymuję i wybucham śmiechem.

- Co cię tak śmieszy? - pyta Mike.

- Wy - odpowiadam, nadal się śmiejąc.

- Bo ja jestem śmieszny - odzywa się Ashton.

- Zamknij ryj, Irwin.

- Mikey, spokojnie. Ciśnienie ci skoczy.

- Zobaczymy się niedługo, Nad. - Michael kończy rozmowę.

- Do zobaczenia, Mike.

Odkładam telefon i próbuję się uspokoić, ale nie wychodzi mi to. Gdy tylko pomyślę o rozmowie, zaczynam się śmiać.

Za piętnaście trzecia odkładam książkę i schodzę na dół. Mama krząta się po kuchni.

- Wychodzę - informuję ją.

- Gdzie idziesz?

- Jeszcze nie wiem. Hmm przejść się czy coś.

No, więc nie wspomniałam mamie o Michaelu, bo ona uważa, że mając siedemnaście lat, nadal nie wiem, co to miłość i nie powinnam się interesować chłopakami. Nie to, że coś, ale jej zdaniem nauka to jedyne co powinno mnie interesować.

- Wróć przed siódmą.

- Dobrze.

Zostawiam ją i idę do przedpokoju. Zakładam moje ulubione czarne trampki i wychodzę z domu. Na dworze jest gorąco. Mogłam włożyć jaśniejsze ubrania. Teraz nie mam już czasu się przebrać.

Przez korki i wielu pieszych dotarcie zajmuje mi więcej czasu. Na moście jest tyle ludzi, że nie wiem, jak znajdę wśród nich Clifforda. On nie ma pojęcia, jak wyglądam, więc to ja muszę znaleźć go.

Rozglądam się we wszystkie strony, zastanawiając się, jaki ma kolor włosów teraz. Mogłam go o to zapytać, gdy zadzwonił. Byłoby mi łatwiej.

Postanawiam, przejść się po całym moście, mając nadzieję, że zauważę szybko Michaela. Jest tylu wysokich ludzi, że muszę czasami podskakiwać do góry, żeby zobaczyć co się dzieje wokół mnie. Dochodzę prawie do końca, gdy w końcu go zauważam.

Michael stoi opary o balustradę. Spogląda na coś obok mnie, nieświadom, że to ja jestem Nadia. Jeśli przed chwilą byłam w miarę spokojna, to teraz moje nerwy wyszły z klatek. Z trudem powstrzymuję się przed ucieczką, bo, kurde, przede mną stoi Michael Perfekcja Clifford.
Włosy ma czerwone i stoją mu we wszystkie strony świata. Założył czarne rurki i koszulkę z logo Iron Miden. I wygląda po prostu nieziemsko. Jeszcze lepiej niż na zdjęciach i filmikach. Gdyby nie moje wyćwiczone opanowanie, zaczęłabym krzyczeć jak psychofanka i możliwe, że rozpłakałabym się z tych emocji.

Mike spogląda na telefon, co uświadamia mi, że on na mnie czeka. Trochę bardzo zdenerwowana podchodzę do niego.

- Hey, Michael - odzywam się niepewnie.

Chłopak podnosi głowę i nasze spojrzenia się spotykają i o matko, jakie on ma piękne oczy.

- Dzisiaj nie rozdaję autografów - odpowiada ze śmiechem.

Daję mu kuksańca w bok.

- To ja Nad!

Jego wzrok staje się czujniejszy. Lustruje mnie od góry do dołu.

- O cholera - duka. - O cholera.

Wydaje się lekko wytrącony z równowagi, ale po chwili się opanowuje i zamyka mnie w uścisku.

Okay, nie takiej reakcji się spodziewałam.

Trochę zawstydzona odwzajemniam jego uścisk.

Puszcza mnie dobre kilkadziesiąt sekund później.

- Podoba mi się ta koszulka - oznajmia, wskazując mój t-shirt.

- Mi też.

Uśmiecha się w odpowiedzi. Jeju, jego uśmiech jest cudowny. To znaczy wielu ludzi ma ładne uśmiechy, ale u Mike'a to tak, jakby jego uśmiech się uśmiechał. Moje słowa pewnie nie mają sensu, ale dla mnie tak to wygląda.

- Czemu tak na mnie patrzysz?

- Ja... Bo mogę?

Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerza.

- To gdzie chcesz iść?

- Ty zdecyduj - oznajmiam.

- Nie masz pojęcia, na co się porywasz.

- Hmm, nie zgadnę, pizza?

- Dobra, jednak masz pojęcie.

Spoglądamy na siebie i wybuchamy śmiechem. Równym krokiem idziemy wzdłuż mostu.

Naprawdę martwiłam się tym spotkaniem, ale teraz jestem rozluźniona i zadowolona. Ciągle nie umiem się powstrzymać przed obserwowanie Michaela, ale to chyba nie stanowi dla niego problemu, bo odwzajemnia się tym samym.

•••
Nie wiem, czy pisać dalszą część ich spotkania. :/

W mediach zdjęcie Nad, będzie tam tylko przez godzinę :")

Dziękuję za wasze komentarze i gwizdki. Jesteście niesamowici <3

I wanna pizza | M. C. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz