37

1.1K 179 21
                                    

Me: Michael?

Mikey: nie ma mnie

Me: jesteś

Mikey: nie

Me: przecież odpowiadasz

Mikey: zaraz przestanę

Mikey: bo wyobraź sobie, czekałem całą noc, aż napiszesz, że cała i zdrowa dotarłaś do domu

Mikey: i wiesz co?

Mikey: nie doczekałem się

Mikey: jestem teraz zły

Mikey: bardzo

Me: przepraszam

Me: mama się wkurzyła, bo

Me: a) moja szkolna koszula jest już bezużyteczna

Me: b) wróciłam później niż powinnam

Me: c) ją wkurza wszystko

Me: od razu po jej kazaniu, padłam na łóżko i zasnęłam

Mikey: wiesz, wystarczyło głupie "idę spać"

Mikey: przynajmniej wiedziałbym, że żyjesz i nie mam powodu się martwić

Me: wynagrodzę Ci to

Me: tylko nie bądź zły:(

Mikey: ta, ciekawe jak?

Me: coś wymyślę

Mikey: mhm

Me: ey, no

Me: naprawdę

Me: nie fochaj się już

Mikey: muszę się nad tym zastanowić

Me: musisz to zaraz do mnie zadzwonić i zaśpiewać

Mikey: a zasłużyłaś?

Me: a co Ty Mikołaj?

Mikey: jeśli chcesz mogę nim zostać ^^

Me: dlaczego mam przeczucie, że w tym momencie myślisz o czymś nieodpowiednim?

Mikey: nie mam pojęcia ^^

Me: Michael...

Mikey: już się ogarniam haha

Mikey: zaraz zadzwonię

Me: czekam

Mikey: innego wyboru nie masz x

Przewracam oczami, uśmiechając się pod nosem. Mimo wczorajszej nie miłej paplaniny mamy, mam dobry humor. Dzięki Michaelowi. Co prawda, powinnam napisać do niego już wczoraj, ale byłam zbyt zmęczona, by choćby przejąć się szlabanem, który dała mi mama. Zero książek do końca miesiąca. Dziwna kara, nie? Normalnie jednak strasznie bym się przejęła, ale teraz to co innego. Zamiat czytać, mogę spotkać się z Cliffordem, co jest o wiele lepszym spędzaniem czasu. Naprawdę dobrze się wczoraj z nimi bawiłam. Chociaż teraz przypomniwszy sobie, jak bardzo się denerowałam, czuję się jak idiotka.

Przez Michaela czuję, jakbym miała rozdwojenie jaźni. Pisząc z nim jestem opanowana i na pewno nie zachowuję się jak psychopatka. Za to stojąc na przeciwko niego, nie wiem co mówię, robię czy myślę. Wychodzę na mało inteligentną.

Wstaję od biurka, gdzie odrabiałam lekcje i padam na łóżko. W tym samym momencie dzwoni mój telefon. Odbieram.

- Słucham?

- Nie mów słucham...

- Michael...

- No co? Trzeba czasem pożartować.

- Czasem. W twoim przypadku z naciskiem, najrzadziej jak się da.

- Ha, ha. Jakaś ty zabawna.

- To co mi zaśpiewasz? - zmieniam temat.

- Baby Justina.

- To żart, tak?

- Dlaczego tak myślisz? - pyta ze śmiechem. - Ta piosenka jest super. Patrz.

You know you love me
I know you care
Just shout whenever, and I'll be there
You want my love
You want my heart
And we will never, ever, ever be apart

Are we an item?
Girl, quit playing!
We're just friends,
What are you saying?!
Said there's another,
and look right in my eyes
My first love broke my heart for the first time

And I was like
Baby, baby, baby, oh
Like
Baby, baby, baby, no
Like
Baby, baby, baby, oh
I thought you'd always be mine

- Rockowe brzmienie bardziej ci pasuje - stwierdzam ze śmiechem.

- No, weź. Baby w moim wykonaniu jest perfekcyjne!

- Haha, może.

- Może?

- Może.

- Chciałbym jeszcze z tobą pogadać, kwiatuszku.

- Ale?

- Muszę coś zrobić.

- Mhm.

- Będę tęsknić.

- A ja nie.

- A mogło być tak romantycznie.

Wybucham śmiechem.

- Idź już.

- Dzisiaj ty mnie wyganiasz, co?

- To ty masz coś do załatwienia.

- Racja. Ugh.

- Do później, Mikey.

- Pa, kwiatuszku.

I wanna pizza | M. C. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz