4. Irene Adler

7.9K 493 170
                                    


Babet nie spała za dobrze. Cały czas myślała nad tym, czy Sherlock nie postanowi ,,podkręcić" swojego umysłu. Zwłaszcza martwiła się tym bardziej, gdyż John powiedział wyraźnie, że to teraz ona ma pilnować Sherlocka. Śmieszne... jak osiemnastolatka ma przypilnować dorosłego mężczyznę? Zabronić mu? Siłą? To było jeszcze bardziej niedorzeczne, dlatego zanim zasnęła, upłynęło sporo czasu.

Gdy rano spojrzała na telefon, powiedziała tylko: ,,Ups". Było kilka minut po jedenastej.

Jeśli Sherlock już wstał (a w nocy nie przedawkował), znów będzie się czepiał. Ale... skoro jeszcze jej nie obudził, to może nie... Niech to szlag! Nie będzie martwić się o detektywa.

Powoli zwlokła się z łóżka, po czym wyciągnęła z szafy kilka rzeczy. Dzisiaj miała mieć na sobie jasno fiołkową koszulę i ciemne jeansy.

Niespiesznie zeszła po schodach, po czym stopą pchnęła przymknięte drzwi do salonu. Zwykle były otwarte, więc ich przymknięcie było co najmniej dziwne.

Babet ujrzała Sherlocka leżącego na skórzanej kanapie naprzeciwko drzwi. Leżał w samym szlafroku i być może atłasowych spodniach od piżamy. Możliwe, iż był na tyle bogaty, by chodzić w tak drogich materiałach.

Był w Pałacu Umysłu to wiedziała na pewno; zamknięte oczy, skupiony wyraz twarzy. Jednak coś wzbudziło w niej czujność. Dziwnie trzymał się za jedną rękę, jakby coś go ugryzło... coś, co miało długą igłę i psychoaktywną substancję w środku...

Jeśli coś wziął, Babet go zastrzeli.

Korzystając z okazji, że nic do niego nie docierało, a przynajmniej tak zakładała (John wielokrotnie pisał, że gdy Sherlock myśli, nie ma pojęcia, co dzieje się wokół niego), podkradła się blisko, kucnęła obok twarzy i zaczęła wąchać. Do jej nozdrzy dochodził jednak tylko zapach męskich perfum, wody po goleniu i jeszcze żelu pod prysznic, którego używał. Musiała przyznać, że dokładnie wiedział, jakie perfumy podobają się kobietom (nawet jej). Jeśli niczego podejrzanego nie palił, to dobrze. Ale czy sobie czegoś nie wstrzyknął? Nie miała jak tego sprawdzić, więc należało się tego dowiedzieć.

Podniosła się, po czym zapytała:

- Brałeś coś? – Sherlock z daleka usłyszał bardzo lodowaty ton głosu dziewczyny. Powoli otworzył oczy, których źrenice były bardzo rozszerzone, po czym spojrzał na Babet i odsunął dłoń, by pokazać jej, co właściwie robi.

- Plastry nikotynowe... - powiedział, po czym wyciągnął ręce do tyłu, przeciągając się. Babet mimowolnie spojrzała na brzuch Sherlocka. Po niedawnej kuli został jeszcze ślad. – Nie spieszyłaś się, a dzisiaj mamy tyle do roboty. – ziewnął. Babet spojrzała na Sherlocka, unosząc jedną brew.

- I kto to mówi? Ty nadal siedzisz w piżamie...

- Wiedziałem, że nie mam się co spieszyć, więc zacząłem od przyjemniejszej części dnia... - uśmiechnął się lekko.

- Czyli od ćpania? – powiedziała, przewracając oczami, po czym skierowała się do łazienki.

- To nie jest ćpanie... nie mogę palić, więc zostaje mi tylko nikotyna w plastrach... - zawołał za nią, ale już zdążyła się zamknąć w łazience.

- Jasssne... - syknęła zza drzwi. Sherlock zbył tę uwagę i postanowił się w końcu ubrać.

Dlaczego mi nie ufa? W końcu... prosiła mnie, bym nic brał.

Babet wyszła z łazienki, po czym skierowała się do salonu, przechodząc przez niewielką kuchnię, zabierając po drodze ciasteczka z blatu kuchennego. Dobrze, że pani Hudson ,,czuwała" nad ich dietą.

Uczennica Sherlocka HolmesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz