5. Z(a)miana? cz.1

8.2K 449 277
                                    

Sherlock przebudził się nad ranem. Nadal leżał z zamkniętymi oczami. Przecież, jeśli je otworzy, będzie bolało. Zwłaszcza, że za oknem świeciło słońce, które właśnie padało na jego twarz. Przyjemne promienie słoneczne tak rzadko widywane w Londynie, nawet Holmesowi się podobały, pomimo tego, że teraz go irytowały. W końcu ciało potrzebowało światła do produkcji witaminy D.

Wziął głęboki wdech, nadal leżąc na boku. Jedną rękę miał pod poduszką, druga natomiast opierała się o coś. Co to takiego? Palcami przejechał po czymś, co w jednym miejscu było twarde, ale obok już nie. Tak jakby kość biodrowa. Ale przecież to nie była jego kość. Ktoś przed nim leżał.

Dziwne... Nie przypominał sobie, by kogoś zapraszał do łóżka poprzedniej nocy. Właściwie to nigdy nikogo nie zapraszał tutaj. A właśnie, co się właściwie stało? Pamiętał tylko tyle, że po strzelnicy zjadł obiad, a potem... A tak. Przyszła Irene Adler i chciała jego kartę, ale Sherlock jej nie oddał, więc... znów go czymś potraktowała, a potem...? Nie pamiętał.

Powoli, ostrożnie otworzył oczy. Przed swoją twarzą zobaczył śpiącą Babet. Zamknięte oczy, przesłonięte blond włosami...

CO?!

Sherlock zamrugał kilka razy. Cofnął dłoń, która leżała na biodrze dziewczyny. Musiał to zrobić za szybko, gdyż zauważył lekką zamianę na jej twarzy. Drgnęła, podciągnęła bardziej kołdrę pod nos, po czym jej powieki zaczęły się powoli unosić. Spojrzała na Sherlocka równie zaskoczona jak on.

Nikt się nie odezwał. Patrzyli tylko na siebie, nie wiedząc, co mają zrobić.

Czy Sherlock z nią...

- Czekaj... - powiedział załamanym głosem, po czym cofnął się do tyłu. Nie przewidział, że zaraz za nim, kończy się łóżko, więc runął na ziemię razem z kołdrą.

Teraz jej nie widział. Stracił z oczu. Chwila na zastanowienie.

Babet wyglądnęła za nim. Fiu... miała na sobie ubranie, on również. Sherlock zasłonił dłonią twarz. Więc nie wydarzyło się nic, co jednak wolałby pamiętać? Tyle dobrze...

- Co robisz w moim łóżku? – zapytał, nadal leżąc na ziemi.

- Jak to co... - przewróciła się na bok, nie patrząc już na niego. – Poprzedniej nocy była tutaj Irene i wstrzyknęła ci coś. Zacząłeś kompletnie świrować i coś bredzić, a potem jak cię tutaj odprowadziłam, to powiedziałeś, żebym została, więc nie miałam wyjścia. Potem wróciła Irene, oddała kartę, ale... - Babet skrzywiła się.

- Tylko nie mów, że nas widziała.

- A jak myślisz? – zapytała, miętosząc ród poduszki.

- Cholera... jeszcze ludzie pomyślą, że jestem jakimś pedofilem... - westchnął.

- Ale nic się nie stało! – zaprzeczyła szybko. – Tylko gadałeś...

- Nie kończ. Nie chcę nawet wiedzieć, co. Tak będzie lepiej... - powiedział, przerywając jej. Musiał być straszną ofiarą. Żeby dać się podejść Adler, a potem jeszcze... TO?

Wstał szybko, porywając jakieś ubrania na chybił trafił z szafy. Wychodząc z pokoju, zatrzymał się na chwilę i spojrzał na leżącą na łóżku Babet.

- Najlepiej będzie, jak zapomnisz o tym dziwnym wydarzeniu... - powiedział, po czym wyszedł z pokoju.

Gdy szedł do łazienki, zatrzymał się. Spojrzał w stronę kuchni. Zobaczył tam panią Hudson. Jeśli Babet wyjdzie teraz z jego pokoju, gosposia pomyśli o czymś, co można odebrać dwuznacznie. Szybko wrócił się do pokoju, w porę przytrzymując otwierające się drzwi. W niewielkiej szparze zobaczył zielone oko.

Uczennica Sherlocka HolmesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz