Witam. Oto kolejna część Świąteczna ;) zapomniałam w pierwszej części napisać, że ten bonus nie trzyma się jakiejkolwiek chronologii, więc nie zdziwcie się, gdy zobaczycie Panią Watson nadal z brzuchem. Na dzieciątko jeszcze przyjdzie czas :P
No i Babet pamięta Sherlocka :P trzymajmy się zasady, że w Święta wszystko jest możliwe :D A i to nie ma wpływu na fabułę.
Zapraszam ^^
Sprawa samozatrucia Sherlocka rozwiała się szybko. Sherlock wrócił na Baker Street, gdzie nie było już mowy o tym, by ktokolwiek mógł się czymś zatruć (chociaż do lodówki nikt nie zaglądał).
Cała kuchnia była wysprzątana jak nigdy dotąd. Pani Hudson od razu oświadczyła, że nie będzie już sprzątać kuchni przed Świętami, więc lepiej, żeby Sherlock nie urządzał sobie w niej laboratorium, jeśli nie chce jej potem sprzątać.
Co do dziwnego snu Sherlocka – stwierdził, iż niemożliwym jest to, aby myślał o Babet jako o ,,prezencie". Opary wywołały u niego nieprawdziwe wizje, które pochodziły nie wiadomo skąd.
W każdym razie szybko o nich zapomniał, albo upchnął gdzieś bardzo głęboko w Pałacu umysłu.
- Oszaleć można – powiedział zniecierpliwiony Holmes, kładąc szczątki mikroskopu na stole w kuchni. Przed chwilą przyjechał z Babet ze szpitala, a następnie zabrał urządzenie z chodnika, które leżało tam od momentu, gdy wyrzucił je przez okno. Oczywiście szyby zostały już wprawione. Pani Hudson czuwa.
Kuchnia była niemalże w idealnym stanie.
- Jak na razie i tak nie musisz robić żadnych eksperymentów - powiedziała Babet, ściągając z szyi szalik. Rozejrzała się niepewnie po kuchni. Miała nadzieję, że specjaliści od skażeń postarali się.
- A jeśli będę potrzebował miejsca? – Sherlock ściągnął z siebie płaszcz i szalik, a następnie zawiesił je na oparciu krzesła. Zaraz potem wyciągnął z kilku półek narzędzia i zasiadł przed mikroskopem. I tak go nie naprawi, ale nie ma niczego ciekawszego do roboty.
- Oboje wiemy, że tak... Dlatego potem będziesz musiał to posprzątać, więc lepiej nie narób wielkiego bałaganu. – Babet wiedziała, że Sherlock nie lubi sprzątać, bo zdecydowanie woli utrzymywać w miarę ogarnięty chaos.
- Tak też myślałem... - westchnął.
24 grudnia
W Anglii Święta różnią się od naszych. Wigilia to normalny dzień. Dzieci zawieszają skarpety na kominkach, a starsi odwiedzają znajomych lub puby ;)
- Dzisiaj bierzemy się do roboty... - powiedziała Babet, stając w drzwiach do salonu, wcześniej niż zwykle.
Podparła dłonie na biodrach.
Godzina dziewiąta, to zdecydowanie nie jej normalna pora na wstawanie, pomyślał Holmes, siedzący w swoim fotelu. Czekał, aż Dziewczyna zejdzie na dół. Gdy ją zobaczył, nie wiedział, co ma myśleć.
Jej ubranie było dość... niecodzienne.
Ubrana była jak świąteczny elf, a przynajmniej tak wydawało się Holmesowi.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
Fiksi PenggemarMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...