Sherlock powoli otworzył oczy. Do pokoju wpadało jasne światło. Holmes spojrzał na swój zegarek, którego zapomniał ściągnąć z dłoni poprzedniej nocy. Było kilka minut po siódmej. Dlaczego zapomniał o tak prozaicznej czynności? Przyczyna zaniedbania leżała obok niego skulona w embrion. Spała dość spokojnie, biorąc pod uwagę wydarzenia z poprzedniego dnia. Chociaż może nie powinna? Ale przecież tylko on wczoraj ześwirował, a nie ona, więc nie miała powodów, by nie spać spokojnie.
Ale Sherlock pomimo wszystko był wyspany. Ostatni raz wyspał się tak, gdy Irene podała mu otępiającą substancję. Wtedy też obok jego boku leżała dziewczyna. Czy to był zwykły zbieg okoliczności, czy po prostu jego uczennica działała na niego uspokajająco?
Wbrew zdrowemu rozsądkowi, wczoraj zdołał wyciszyć swój umysł i zasnąć. Zdołał zapomnieć o nadnaturalnych rzeczach, które widział. Teraz jednak musi do nich wrócić. Musi podejść do nich z dystansem, jakby przyglądał się komuś innemu z bliska, nie będąc bohaterem przedstawionych wydarzeń.
Przewrócił się na plecy, układając ramiona swobodnie wzdłuż ciała. Zrobił to jak najdelikatniej, by przypadkiem nie obudzić śpiącej. Nie chciał jej obudzić, gdyż przeszkadzałaby mu, ale również po prostu chciał, by się wyspała.
Zamknął oczy, po czym wziął głęboki wdech. Obraz przed jego oczami przelatywał z prędkością świetlną, jakby jego umysł przenosił się właśnie w inne miejsce, do jego Pałacu Umysłu.
Otworzył oczy. Znalazł się na Baker Street w niewielkim salonie. W Pałacu Umysłu stworzył pokoje, które odzwierciedlały całe jego mieszkanie. Wszystko wyglądało tak samo.
W salonie (przedsionku Pałacu) zostawiał bieżące rzeczy, których jeszcze nie skatalogował, albo najzwyczajniej w świecie nie usunął z posiadanych zbiorów, jeśli uznałby je za mało istotne.
Usiadł wygodnie w swoim fotelu, który teraz odwrócony był tyłem do kominka. Sherlock mógł spojrzeć na cały salon. Przed nim widział rozciągającą się mgłę, a nie wiktoriańską tapetę.
Nagle z mgły wyłoniła się czarna zmora. Sherlock wyciągnął w jej stronę dłoń, zatrzymując obraz w jednym momencie. Przyjrzał się jej z każdej strony. Co to mogło być? Człowiek... Na pewno. Babet powiedziała, że widziała jakiegoś mężczyznę. Tylko... Dlaczego był taki szybki? Czyżby zdołał oszukać detektywa?
Sherlock wziął pod uwagę, że mógł być oszołomiony skomleniem psa, którego w pierwszej chwili wziął za Rudobrodego, iż jego oczy mogły spłatać mu figla. Tyle tylko, że nigdy tak się nie stało... Chociaż stało. Raz: gdy zobaczył Psa w Baskerville. Ale wtedy został odurzony oparami, które wywoływały przerażające obrazy. Wtedy też widział przez chwilę Moriarty'ego.
Jednak tym razem nie mógł to być narkotyk... Jego przeszłość nieubłaganie wtargnęła w tym momencie w jego życie zupełnie nieproszona i zakłóciła obraz. W końcu widział psa, którego już dawno nie było, ale gdy tylko usłyszał krzyk dziewczyny, w momencie jego zmysły przesłały mu rzeczywisty obraz. Czego jednak nie można powiedzieć o ciele detektywa. Okazało się czułe na sugestie otępiałych oczu i nie dawało za wygraną jeszcze długo po wydarzeniu.
Następna sprawa...
Z mgły tym razem wyłoniła się przestraszona dziewczyna. To była tylko maskarada... Doczepiane kły, umalowana na trupio twarz... Czerwony ślad na policzku i odbita dłoń była jednak prawdziwa. Zmora musiała ubrudzić się krwią psa, a potem zostawiła ślady na białym materiale.
Czy to było ostrzeżenie?
Ktoś najwyraźniej nie chciał, by Sherlock mieszał się w sprawy wampirów. Dlatego... tym bardziej musiał przyjrzeć się tajemniczemu Mistrzowi. Gdy tylko zobaczy Samanthę, będzie musiał zapytać ją, gdzie można zastać jej Mentora.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...