34. Piękna istota

3.7K 224 54
                                    


- Ktoś jeszcze... - Babet była zaskoczona tym, że Sherlock nie miał racji. W takim razie zamieszany musiał być ktoś jeszcze, ktoś, kogo jeszcze nie poznali.

- To nadal musiał być ktoś bardzo mu znany, skoro nie ma go w harmonogramie dnia... - powiedział Sherlock, mrużąc oczy.

- A jeśli nieznajomy zaskoczył go i ten nie zdążył wpisać spotkania?

- To musiał być ktoś bliski... - spojrzał w jej oczy, mówiąc z przekonaniem. – Gdyby ktoś nagle go zaskoczył, Fincher skierowałby go do swojej sekretarki, by umówiła go na spotkanie. Kolejna rzecz, która potwierdza moją teorię: z nieznajomym nie spacerujesz po parku w nocy, gdy boisz się każdego cienia.

- Przepraszam – powiedziała zakłopotana, nie wiedząc, co ma powiedzieć. Kwestionowała jego słowa, a nie powinna, zwłaszcza, że nie miała racji. Przynajmniej tak pomyślała.

- Za co? – zdziwił się Sherlock.

- Że... podważam twoje słowa. Nie powinnam... – pokręciła głową.

- Nonsens. – powiedział szybko. – Mówisz, co o tym sądzisz, a tym samym ja muszę udowodnić swoją rację. Ty też się wtedy uczysz. Nie zapomniałaś chyba, że jesteś moją uczennicą?

- Nie... - pokręciła głową z uśmiechem. Czyli może mówić to, co tylko zechce? Nawet najbardziej niedorzeczne teorie? Ale czy powinna pytać o rzeczy, które są dla niego oczywiste?

Szkoda, że nie pamięta, czy bardzo wnikała w jego przypuszczenia. Gdyby pamiętała, wiedziałaby, jak się zachować. Przez utratę wspomnień, musiała się uczyć Sherlocka na nowo.

Sherlock zauważył jej uśmiech, który spowodował, że zobaczył obok głowy Babet wirujący notes należący do denata.

Dziwne, że jej zachowanie stymuluje moje myślenie... Czy przez dwa miesiące tak bardzo wpłynęła na moje myślenie?

Mówią, że miłość uskrzydla ludzi. Coś w tym musi być.

- W takim razie ktoś bliski... - wstał od stołu, po czym skierował się po ich płaszcze. – Jesteś głodna? – zapytał z przedpokoju.

- Już nie - ciekawe, czy ona kiedykolwiek zjadała do końca jakikolwiek posiłek, zastanawiała się.

- Musimy jechać do firmy. To najprawdopodobniej stamtąd ,,porwał" go morderca. Już uprzedzam twoje pytanie, dlaczego akurat tam... - Babet właśnie stanęła przed nim. – Tam jest dużo ludzi, a mało sposobności na morderstwo, dlatego tam sprawdzimy. Fincher myślał, że jeśli otoczy się ludźmi, będzie bezpieczny... Prawie zawsze to skutkuje, ale nie, gdy prześladowcą jest ktoś zaufany... – ubrał już swój płaszcz, po czym wyciągnął w stronę Babet jej płaszcz, chcąc pomóc go ubrać. Babet uśmiechnęła się, doceniając jego chęci. ,,Wślizgnęła" się w ubranie, po czym zabrała od niego swój szalik.

Ostatni raz, gdy razem staliśmy przy tym wieszaku, Babet zawiązała mi na szyi szalik, po czym pocałowała mnie, sądząc, że nie wyjdziemy cali ze spotkania z Moriartym. Nie myliła się, co do jednego. Jej umysł nie wyszedł cało a w kawałeczkach...

Sherlocka ścisnęło w sercu. Jak dotąd bezproblemowy organ w jego ciele, stał się teraz bardzo nieprzyjemny w używaniu. Czasem tylko dawał ciepło. Przez większość czasu ściskał boleśnie.

- Przecież teraz nie podważałam twojej teorii... - powiedziała Babet.

- Nie, ale dopiero przed chwilą przypomniałem sobie, że twoja nauka zaczęła się od początku.

Uczennica Sherlocka HolmesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz