Sherlock powoli sięgnął po dyktafon, który zabrał ze sobą, gdy się pakowali, po czym nie patrząc na urządzenie, wcisnął przycisk, który uruchomił nagrywanie głosu.
Zaraz potem sięgnął po jakiś inny telefon niż swój (który Babet widziała po raz pierwszy), po czym napisał do kogoś krótkiego sms'a.
Dziewczyna spoglądała na poczynania detektywa, zastanawiając się, co robi. Oczywiście wiedziała, że włączył dyktafon, gdyż być może morderca przyzna się do winy, co było równoznaczne z tym, iż Detektywi zdobędą dowód, jednakże nie rozumiała, dlaczego Sherlock do kogoś pisał. Może powiadamiał policję?
W ciszy oczekiwali na dalszy rozwój akcji. Ktoś po cichu zaczął iść w ich stronę, trzymając w dłoni latarkę.
Zaraz za nią pojawiło się drugie światło...
- Jesteś pewna, że już możemy zrywać te cholerne liście? - Babet usłyszała męski głos, który wydał się jej znajomy. Spojrzała kątem oka na Sherlocka, który słysząc pytanie mężczyzny, otwarł lekko usta ze zdziwienia.
- A niby kiedy, co? - zapytała kobieta, której głos również Babet rozpoznała.
- Może trzeba jeszcze poczekać? - zapytał wyraźnie niepewnie mężczyzna.
- Nie. - powiedziała stanowczo. - Teraz mają Pisarza, więc nikt nie zwróci uwagi... Poza tym i tak nie planuję się zabijać. - Babet prawie pisnęła, gdy w końcu rozpoznała te dwa głosy. W porę jednak się powstrzymała. Sherlock by ją zabił, gdyby ,,spaliła" ich kryjówkę.
- Ale to dzieje się za szybko... Rogera zepchnęłaś, a zaraz potem zabiłaś Alice... Teraz był pies...
- Nie bądź taki skromny... w końcu to ty byłeś pomysłodawcą... Nasz plan się nie zmienił... Ty już masz, co chciałeś. Teraz daj mnie przejąć kurort...
- Genialnie przemyślane... - rozmowę dwóch włamywaczy przerwał Holmes, który wstał. W sekundę potem skierowano na niego światło latarek, ale niepotrzebnie, gdyż w tym momencie cała oranżeria została oświetlona. To Holmes nacisnął na guzik, znajdujący się za jego plecami.
W odległości kilku metrów przed Sherlockiem stał zaskoczony Sebastian Foster, a za nim równie zdziwiona Carmen Bart.
Spoglądali na Holmesa przerażeni.
- Już możecie zgasić latarki... - uśmiechnął się do nich zadziornie.
- Ty... - wysyczał przez zęby Foster i już chciał sięgać po broń, ale Sherlock okazał się szybszy.
- Nie radzę... - jego broń wycelowana była w głowę Sebastiana. - Teraz wyjmij pistolet z kabury i połóż go na podłodze, a potem kopnij w moją stronę.
Foster bardzo powoli wykonał polecenie Sherlocka, po czym zaklął pod nosem. Babet w tym czasie wychynęła za stół i zabrała broń policjanta. Zaraz potem powoli wstała, ale nie zamierzała do nich celować - od tego był Holmes.
- Jakim cudem nasz rozszyfrowałeś? - zapytała pani Bart. Sherlock wyszedł zza stołu, nadal trzymając ich na muszce.
- Tak naprawdę, to byłem ciekaw, kto tutaj wejdzie... Myliłem się tylko w połowie... - jak trudno przeszły mu przez gardło te słowa! Jak Sherlock Holmes mógł się mylić? - Jednakże nie spodziewałem się, że pani Bart będzie miała wspólnika...
- To wszystko twoja wina, Carmen. Mówiłem, żebyś poczekała ze zrywaniem Wilczej jagody... Teraz wszystko na nic...
- Nieprawda... - mordercy zaczęli kłócić się między sobą, zupełnie ignorując obecność Detektywów. Ale to dobrze - Holmes nie zamierzał im przeszkadzać. Czekał, aż powiedzą jak najwięcej, by nie było później wątpliwości, czy to oni są winni śmierci niedoszłego małżeństwa.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...