Sherlock kucnął przy Babet.
- Nic ci nie jest? - Babet pokręciła głową, odpowiadając na jego pytanie. – Możesz się ruszyć? – kolejne pytanie. Dziewczyna powoli podniosła do góry dłoń. – Rusz nogą... - polecił jej Holmes. Zaraz potem prawa noga Babet podniosła się na kilkanaście centymetrów do góry. – Pomogę ci wstać... - położył dłonie na jej ramionach, po czym delikatnie podniósł ją do góry. Dziewczyna była teraz w pozycji siedzącej.
Z miłym zaskoczeniem obserwowała przez ten czas Detektywa, który tak delikatnie obchodził się z nią.
Sherlock obejrzał tył jej głowy, przejeżdżając palcami po blond włosach.
- Czemu nic nie mówisz? – zapytał ze zmarszczonym czołem, gdy skończył.
- Bo marnie słyszę... - zaczęła ciągnąć jedno ucho, wiedząc, że jej działanie jest bezcelowe.
- To przejdzie... - gdy tylko zobaczył, co dziewczyna robi, chwycił jej dłoń. Wyglądała tak, jakby chciała sobie oderwać ucho. – Zostaw... – to zabrzmiało jak rozkaz, więc dziewczyna opuściła dłoń.
- I co teraz? – spojrzała na palące się pozostałości budynku. Sherlock mimowolnie spojrzał w tamtą stronę.
- Poczekamy...
- Przecież powiedziałeś, że przejdzie... - powiedziała oburzona dziewczyna, którą Sherlock ciągnął za rękę w kierunku karetki.
- Tak. Ale może coś przeoczyłem... - nie zamierzał rezygnować ze swojego zamiaru.
- TY coś przeoczyłeś? Czy to jest w ogóle możliwe? Mniejsza o to... Są ludzie, którzy bardziej potrzebują pomocy. Bardziej ode mnie...
- Nie interesują mnie INNI... Tylko ty... - minęło kilka sekund, nim powiedział ostatnie zdanie.
- Miło mi, ale nie przesadzaj... - Babet uśmiechnęła się pod nosem.
Sherlock nie odpowiedział, tylko stanął przed młodym sanitariuszem.
- Proszę ją zbadać... - dobrze zbudowany blondyn zlustrował dziewczynę z góry na dół.
- Może po....
- Nie może... - Babet nie słyszała jeszcze, by Sherlock miał tak lodowaty ton głosu. Sanitariusz zmarszczył brwi.
- Dobrze... Podejdź... - skinął na dziewczynę, która przewróciła oczami. Podeszła do Ambulansu, po czym usiadła na ramie wozu.
Mężczyzna badał ją chwilę, po czym stwierdził, że nic jej nie jest. Zalecił odpoczynek, a co do ogłuszenia – powinno przejść w krótkim czasie itd.
- Dziękuję Panu bardzo... - powiedziała dziewczyna, po czym odeszła. Sherlocka nie było przy badaniu. Stał oparty o Ambulans i gdy tylko zobaczył, że dziewczyna gdzieś idzie, zaraz podbiegł do niej.
- Wracamy na Baker Street... - dziewczyna spojrzała w jego stronę lekko zaskoczona. Skąd on się tutaj wziął?
Jak anioł stróż...- pomyślała Babet.
- Mieliśmy zostać... - zmarszczyła lekko brwi.
- Zmieniłem zdanie. Trochę to potrwa, nim będę mógł wejść do środka. Strażacy... - przewrócił oczami.
Cała ta zgraja myśli, że zbawia świat...
- Nie pozwolą mi tam wejść... wydaje im się, że jestem szaleńcem.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...