19. M. Drugie ostrzeżenie...

5.7K 374 438
                                    


Sherlock kucnął przy Babet.

- Nic ci nie jest? - Babet pokręciła głową, odpowiadając na jego pytanie. – Możesz się ruszyć? – kolejne pytanie. Dziewczyna powoli podniosła do góry dłoń. – Rusz nogą... - polecił jej Holmes. Zaraz potem prawa noga Babet podniosła się na kilkanaście centymetrów do góry. – Pomogę ci wstać... - położył dłonie na jej ramionach, po czym delikatnie podniósł ją do góry. Dziewczyna była teraz w pozycji siedzącej.

Z miłym zaskoczeniem obserwowała przez ten czas Detektywa, który tak delikatnie obchodził się z nią.

Sherlock obejrzał tył jej głowy, przejeżdżając palcami po blond włosach.

- Czemu nic nie mówisz? – zapytał ze zmarszczonym czołem, gdy skończył.

- Bo marnie słyszę... - zaczęła ciągnąć jedno ucho, wiedząc, że jej działanie jest bezcelowe.

- To przejdzie... - gdy tylko zobaczył, co dziewczyna robi, chwycił jej dłoń. Wyglądała tak, jakby chciała sobie oderwać ucho. – Zostaw... – to zabrzmiało jak rozkaz, więc dziewczyna opuściła dłoń.

- I co teraz? – spojrzała na palące się pozostałości budynku. Sherlock mimowolnie spojrzał w tamtą stronę.

- Poczekamy...


- Przecież powiedziałeś, że przejdzie... - powiedziała oburzona dziewczyna, którą Sherlock ciągnął za rękę w kierunku karetki.

- Tak. Ale może coś przeoczyłem... - nie zamierzał rezygnować ze swojego zamiaru.

- TY coś przeoczyłeś? Czy to jest w ogóle możliwe? Mniejsza o to... Są ludzie, którzy bardziej potrzebują pomocy. Bardziej ode mnie...

- Nie interesują mnie INNI... Tylko ty... - minęło kilka sekund, nim powiedział ostatnie zdanie.

- Miło mi, ale nie przesadzaj... - Babet uśmiechnęła się pod nosem.

Sherlock nie odpowiedział, tylko stanął przed młodym sanitariuszem.

- Proszę ją zbadać... - dobrze zbudowany blondyn zlustrował dziewczynę z góry na dół.

- Może po....

- Nie może... - Babet nie słyszała jeszcze, by Sherlock miał tak lodowaty ton głosu. Sanitariusz zmarszczył brwi.

- Dobrze... Podejdź... - skinął na dziewczynę, która przewróciła oczami. Podeszła do Ambulansu, po czym usiadła na ramie wozu.

Mężczyzna badał ją chwilę, po czym stwierdził, że nic jej nie jest. Zalecił odpoczynek, a co do ogłuszenia – powinno przejść w krótkim czasie itd.

- Dziękuję Panu bardzo... - powiedziała dziewczyna, po czym odeszła. Sherlocka nie było przy badaniu. Stał oparty o Ambulans i gdy tylko zobaczył, że dziewczyna gdzieś idzie, zaraz podbiegł do niej.

- Wracamy na Baker Street... - dziewczyna spojrzała w jego stronę lekko zaskoczona. Skąd on się tutaj wziął?

Jak anioł stróż...- pomyślała Babet.

- Mieliśmy zostać... - zmarszczyła lekko brwi.

- Zmieniłem zdanie. Trochę to potrwa, nim będę mógł wejść do środka. Strażacy... - przewrócił oczami.

Cała ta zgraja myśli, że zbawia świat...

- Nie pozwolą mi tam wejść... wydaje im się, że jestem szaleńcem.

Uczennica Sherlocka HolmesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz