26. Pożegnanie...

5K 278 120
                                    

Sherrinford przepisywał właśnie numer telefonu do (być może) przyszłego informatora, gdy wtem usłyszał zduszony krzyk. Zaskoczony odwrócił się.

Zobaczył, jak Babet powoli osuwa się na kolanach. Wyglądała, jakby zobaczyła ducha, pomyślał (bardzo trafnie zresztą).

Szybko schował teczkę do odpowiedniej przegrody, po czym szybko podszedł do Babet i kucnął przy niej.

- Alicjo, co się stało? – delikatnie ujął jej podbródek, podnosząc jej głowę do góry. Spoglądały na niego wielkie, kocie i przerażone oczy, jednak nie wiedział, czy w ogóle go widzą.

Spojrzał na leżącą na ziemi teczkę, która otwarta była na zdjęciu przestępcy. Dlaczego tak ją to przeraziło?

- Przy mnie nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo ze strony jakiegokolwiek bandziora... - wstał, po czym jednym ruchem zgarnął z biurka, o który opierała się wcześniej dziewczyna, znajdujące się na nim teczki, po czym położył je na ziemię.

Oczywiście... nie powiedział, że nie grozi jej niebezpieczeństwo z jego strony...

Babet pociemniało w oczach.

Słyszała Sherrinforda, nawet zrozumiała jego aluzję, ale... nie zareagowała na nią. Nie czuła się najlepiej.

Miała dylemat.

Co jest gorsze – jeśli okaże się, że widziała ducha, czy... że widziała człowieka z krwi i kości?

Nagle poczuła, że ktoś – a właściwie Sherrinford, podnosi ją. Położył ją na blacie biurka, jakby wylądowała na stole operacyjnym. Tylko, że nie cierpiało jej ciało, a dusza... która była coraz bardziej zagubiona, a może przede wszystkim... bezsilna.

Nawet się nie opierała. Jej głowa spoczęła na blacie, natomiast nogi od kolan w dół swobodnie zwisały ze stolika. Pomimo jej niewielkiego wzrostu nie mieściła się na blacie.

Co Sherrinford zamierzał zrobić?

- Tylko przyniosę wodę, spokojnie... - jakby wiedział, że właśnie nad tym się zastanawiała. Czyli... nie skorzysta z okazji? Może nie kręci go zaczepianie bezbronnych dziewczyn? A może się przejął, że jeśli Sherlock dowie się, że Babet przy nim zemdlała, to będzie miał ,,nieprzyjemności"? I nawet jeśli nie miał z tym nic wspólnego, pożałuje tego?

Sherlock może być nieobliczalny. W końcu nigdy nikt nie był mu tak bliski. Może posunąć się o wiele, wiele, dalej, jeśli ktoś wyrządzi jej krzywdę.

Babet nawet nie chciała zastanawiać się czy to, co widziała, było prawdą, czy nie.

,,Kiedy wyeliminujemy już wszystko, co niemożliwe, cokolwiek by zostało, jakkolwiek byłoby nieprawdopodobne, musi być prawdą" – przypomniała jej się wypowiedź Sherlocka. Ciekawe, że w tej chwili pomyślała, o tym, co kiedyś powiedział. Jakby jej umysł chciał, by poznała prawdę. Ale ona nie chciała. Niech Sherlock zweryfikuje to, co nie daje jej spokoju. On będzie wiedział. Jemu ufa. Sobie natomiast... niekoniecznie.

Ktoś nad nią stanął, zasłaniając światło żarówki. Zaraz potem ktoś podniósł jej tułów do góry.

Zdezorientowana mrugnęła kilka razy. Pomogło.

Znajdowała się w niewielkim archiwum Scotland Yardu. Leżała właśnie na biurku, a obok niej stał Sherrinford z kubkiem wody.

- Już lepiej... wróciły ci kolory... - stwierdził, po czym przytknął jej plastikowy kubek do ust. – Pij... - spojrzała na niego nieufnie.

Uczennica Sherlocka HolmesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz