Tom Wilson (domniemany lokaj) zaprowadził ich do obszernego salonu, gdzie na białej kanapie siedziała wysoka kobieta. Gdy tylko weszli, wstała, ukazując w całej okazałości swoją figurę. Była piękną kobietą, chociaż z jej twarzy bił chłód. Jej włosy były koloru ciemnego brązu, które teraz upięte były w kok. Oczy również były ciemne i przenikliwe.
Emilly Benett ubrana była w czarny kostium z dużym dekoltem, złotą biżuterię oraz buty na obcasach. Przywitała gości z uśmiechem na twarzy.
- Tom zajmie się waszymi bagażami... Zapraszam. - powiedziała, wskazując dłonią na fotele, znajdujące się naprzeciwko kanapy, między którą stał drewniany stolik na kawę.
Detektywi zajęli wskazane miejsca. Dziewczyna teraz mogła przyjrzeć się umeblowaniu starego zamku. W domu wszystkie meble były albo antyczne albo stylizowane na stare. Dostrzegła również nowoczesne sprzęty w domu, ale sprytny architekt ukrył je dość dobrze, by nie rzucały się w oczy.
- Panie Holmes... rozumie pan, że najlepiej by było, gdyby Samantha nie wiedziała, że przyjechali tu państwo odnaleźć naszyjnik, więc...
- Może Pani liczyć na naszą dyskrecję. Chociaż wątpię, by nie słyszała o mnie. - Sherlock splótł razem dłonie.
- Zatem...- westchnęła kobieta. - Jeśli pana zna, to i tak nie będzie miało sensu, czy powiemy jej prawdę, czy nie. I tak będzie zła. W takim razie proszę jedynie, by odnalazł pan naszyjnik... - kobieta dała za wygraną. Dobro Samanthy było chyba na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o wygodę, pomyślała Babet. - Może w takim razie niech szuka pan naszyjnika, wiedząc, że moja córka nie jest w pobliżu. - zaproponowała, zakładając nogę na nogę.
Gdzieś trzasnęły drzwi. Zaraz potem przez salon przeszła niewysoka dziewczyna, która jednak zatrzymała się w połowie drogi. Odwróciła się w stronę gości oraz matki z zaskoczonym wyrazem twarzy. Była Gotką. Czarne włosy (zapewne farbowane), piwne oczy i pełne usta pomalowane na czarno. Ubranie też nie odbiegało od dominującego koloru. Przyległe spodnie, gorset, który służył za bluzkę oraz skórzana kurtka.
- Co robi tutaj Holmes? - ładne przywitanie. Zaraz potem zmrużyła nienawistnie oczy, poprawiając jednym ruchem ręki torbę, która wisiała na jej lewym ramieniu. - Mamo... mówiłam, żebyś dała spokój z naszyjnikiem... Przecież ciągle tu jest. - przewróciła oczami, które obrysowane były czarną kredką. - A poza tym... - uśmiechnęła się szeroko. - I tak go nie znajdziecie. - wypięła język, po czym skierowała się w stronę klatki schodowej zapewne do swojego pokoju.
Gdy zniknęła z pola widzenia, Sherlock nagle wstał, po czym skinął na uczennicę.
- Na razie nie mam pytań. Pójdę się rozejrzeć.
- Oczywiście... - kobieta kiwnęła głową, po czym wstała. - Gdyby pan czegoś potrzebował, wystarczy, że powie pan to Wilsonowi, on wszystkim się zajmie. - malejący stukot szpilek oznajmiał, iż kobieta oddaliła się.
Sherlock odwrócił się w stronę Babet.
- Więc tak... ja idę poszukać naszyjnika po całym kompleksie, a ty... - przygryzł lekko wargę. - Pójdziesz zająć czymś Samanthę... - dobrze wiedział, że jej się to nie spodoba.
- Czekaj, co?! - chwyciła go za materiał płaszcza, by nigdzie nie szedł.
- Wiem, że pójdzie ci świetnie. - uśmiechnął się szeroko, po czym położył jej dłonie na ramionach i obrócił o 180 stopni. Teraz zaczął ją lekko popychać w stronę klatki schodowej.
- Ale ja nie chcę... - próbowała się bronić, ale była słabsza od Holmesa.
- Też wielu rzeczy nie chcę, a muszą być... JUŻ! - puścił dziewczynę. Gdy na niego spojrzała, miał kamienny wyraz twarzy, który mówił, że jeśli go nie posłucha, kara będzie wielka.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...