Witam. Okazuje się, że potrafię was natchnąć i to na tyle, byście napisali Ff o moim Ff <3 Ten rozdział został napisany przez LilyEmilyRose , ja go jedynie troszeczkę poprawiłam (taką mam nadzieję) ;) Uważam, że jest świetny! Dużo w nim potencjału.
Szkoda, że jest taki krótki xd A wy co o nim myślicie?
"Dlaczego...?"
Stała przed lustrem, przyglądając się smutno swojemu odbiciu. Była ubrana w białą elegancką koszulę, a pod szyją miała zawiązaną luźną kokardę. Nałożyła więcej makijażu niż normalnie, więc jej usta były w kolorze malinowym.
Usłyszała ciche westchnięcie - tuż za nią stanął Sherlock, również przyglądając się swojemu odbiciu i próbując zawiązać czarny krawat. On także był ubrany elegancko - miał na sobie garnitur i szmaragdową koszulę (tę od Babet).
- To Twój przyjaciel. - powiedziała z lekkim wyrzutem, wciąż stojąc tyłem do Detektywa.
- To powinien wiedzieć, że taki socjopata jak ja, nie nadaje się na rodzinny obiad.
- John ma po prostu wyrzuty sumienia, że nie spędza z Tobą tyle czasu, co kiedyś, z powodu żony i dziecka. I nie narzekaj - nie jesteś jedynym socjopatą w tym pomieszczeniu. – nie mówiła tego głośno, ale nie chciała tam iść tak samo jak Detektyw. Dużo ludzi, dużo uśmiechów, dużo udawania, że jest normalna.
Sherlock uśmiechnął się kącikiem ust do jej odbicia, wciąż próbując zawiązać krawat.
Babet odwróciła się do niego i wyręczyła go. Obydwoje dobrze wiedzieli, że Sherlock umie sam zawiązać krawat.
Dziewczyna powoli wiązała materiał, nie patrząc na twarz mężczyzny, ale czuła, że mięśnie jego twarzy mimowolnie napinają się w lekkim uśmiechu. Za dobrze go znała, żeby nie zauważać tych drobnych oznak jego uczuć.
- Nie krępuj się. – powiedziała, wciąż nie patrząc Detektywowi w oczy, ale dostrzegła kątem oka, że jego prawa ręka drgnęła minimalnie.
Objął ją delikatnie w talii. Babet wyciągnęła ręce i oplotła je wokół jego szyi, kładąc jednocześnie głowę na jego piersi. Zamknęła oczy, wsłuchując się w lekko przyspieszony rytm bicia serca Sherlocka.
Stali tak dobre kilka chwil, dopóki nie usłyszeli dudnienia kroków na schodach.
Odsunęli się od siebie.
- Taksówkarz? - spytała Babet, odwracając się do lustra i starając się panować nad targającymi nią uczuciami.
- Listonosz. Nie zamawiałem taksówki. Pojedziemy na własną rękę.
Rozległo się pukanie do drzwi i Sherlock podszedł do nich, żeby otworzyć. Nie mylił się - był to listonosz. Babet usłyszała jego radosny głos, gdy życzył Sherlockowi ,,Wesołych Świąt" i burkliwą odpowiedź tego drugiego.
Wrócił po chwili, trzymając w ręce list zaadresowany do Babet. Na jego twarzy Dziewczyna dostrzegła grymas niezadowolenia i prawie wybuchła śmiechem, dostrzegając w Sherlocku podobieństwo do Ebenezera Scroocha z "Opowieści wigilijnej". Postanowiła jednak zachować to stwierdzenie dla siebie. Pewnie Sherlock i tak nie wie, kto to.
Mężczyzna podał jej bez słowa kopertę i odszedł, zapewne nie chcąc jej przeszkadzać. Nie pasowało to do jego pragnącej wszystko wiedzieć natury, ale najwyraźniej domyślił się, od kogo ten list i uznał, że to nic ciekawego.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...