Taksówka zatrzymała się niedaleko czerwonej budki, którą Sherlock rozpoznał na ,,wiadomości" od Moriartiego.
Detektywi powoli zaczęli iść w jej stronę, rozglądając się za poszlakami. Na szczęście o tej godzinie przechodziło tutaj niewielu ludzi.
- Co o tym myślisz? – zapytała Babet, gdy podeszli do budki. W środku nie było nic ciekawego, żadnej krwi. Nawet szyby były całe.
- Coś ciekawego... - powiedział przejęty Holmes, a jego oczy iskrzyły się z zaciekawienia. – Kobieta umarła tutaj. Nie ma jednak żadnych śladów walki. – otwarł drzwi od budki i przyjrzał się wnętrzu. – Na jej ciele również nic nie zaobserwowałem, więc może ktoś ją otruł. Tego dowiemy się po sekcji zwłok, ale co dziwniejsze... - Sherlock zmarszczył brwi, po czym rozejrzał się dookoła. – Kobieta była w miejscu, gdzie nie można używać telefonu. Fatygowała się, aż tutaj, aby zadzwonić. Była przerażona. Nie wzięłaby taksówki, bo pojechałaby gdzieś w bezpieczne miejsce. W jej wieku raczej nie zabiegła tutaj... raczej przyjechała tutaj rowerem, ale jego tutaj nie ma. Już ukradli. Najpierw ona go ukradła... Gdzie mogła przebywać?
- Szpital... dom starości albo ośrodek dla psychicznie chorych. – wzruszyła ramionami Babet.
- Całkiem możliwe. – Sherlock wyciągnął telefon, po czym zaczął pisać SMS'a do Lestrada, by sprawdził, czy w tych miejscach nie brakuje pacjenta. Następnie podał lokalizację budki telefonicznej, w której zginęła ofiara. Następnie jeszcze raz przyjrzał się miejscu zbrodni tym razem używając swojego szkła powiększającego.
- Co teraz? – zapytała Babet, gdy Sherlock zakończył bezowocne poszukiwanie śladów. Jednak nie był zawiedziony. Spodziewał się tego.
- Kostnica.
Gdy taksówka dojeżdżała pod ST. Bartholomew's hospital, ewidentnie coś było nie tak.
Ze szpitala w pośpiechu wyjeżdżali pacjenci na łóżkach i wózkach inwalidzkich, które umieszczane były w niezliczonej liczbie karetek. Był również... oddział antyterrorystyczny?, który zabezpieczał ewakuację szpitala.
Detektywi musieli wysiąść kilka metrów od szpitala, gdyż droga była odcięta.
- Może to nie jest najlepszy moment, żebyśmy tam szli? – zapytała niepewnie Babet. – Wygląda, jakby w szpitalu była bomba...
- Nonsens. Wygląda to raczej, jakby terroryści byli w to zamieszani... Jeżeli wszystkich ich ewakuują, terroryści nie będą mieli, kogo terroryzować. – Sherlock był zirytowany zaistniałą sytuacją. Akurat, gdy chciał szybko zbadać ciało, w szpitalu miał być/trwał atak terrorystyczny? Holmes nie wierzy w takie zbiegi okoliczności.
Jeden z policjantów zabezpieczających ,,akcję" nie chciał ich wpuścić. Sherlock musiał użyć swojej ,,magicznej" przepustki, by ich wpuszczono. Kolejna irytująca sytuacja.
Jedyny plus był taki, iż dowiedział się, co się właściwie dzieje. Policja dostała cynk od kogoś, że dzisiaj terroryści zamierzają sterroryzować szpital. Nie było czasu na przygotowanie planu, więc ktoś zadecydował, że po prostu ewakuują cały szpital. Tak. To dobry pomysł. Terroryści będą wiedzieli, że sypnął ktoś od nich. Policja pozbędzie się informatora. Chyba, że mają ich kilku lub stwierdzili, że życie jednego człowieka jest warte mniej od życia kilkuset pacjentów i personelu. To bardzo w stylu Mycrofta, pomyślał Sherlock.
Na korytarzu prowadzącym do kostnicy, Detektywi spotkali Molly, która na ich widok zdziwiła się.
- Ewakuują szpital. Co w takim razie tutaj robicie? – poprawiła materiałową torbę na ramieniu. Jej niedbale założone ubranie świadczyło o pośpiechu kobiety z jakim opuszczała budynek.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...