Czyli jednak Jane nie wyjechała? Krawcowa miała rację, oni mieli rację. Jej nagły wyjazd był za bardzo podejrzany.
- Lestrade ją znalazł? Jedziemy teraz do teatru? – zapytała, podpierając dłonie o biodra. A myślała, że dzisiaj będą szukać tylko zaginionej, a teraz? Mają trupa, ale nie mają mordercy. Znów może być niebezpiecznie.
- Nie... - pokręcił głową. – Jedziemy do kostnicy. Już zrobiono pewno sekcję. Jeśli ma zmianę Molly, to na pewno jest już po... - powiedział, po czym skierował się do wyjścia.
- Molly? – zapytała dziewczyna, podążając za nim, stukając butami. Znała już kilka osób z grona detektywa, ale o tej osobie słyszała po raz pierwszy.
- To ona bada martwe ciała... - przewrócił oczami. Dlaczego nadal nie domyślała się tak wielu rzeczy?
- To wiem. Ale powiedziałeś o niej, używając jej imienia... - Babet cały czas miała przed oczami Grega Lestrada, którego imienia Sherlock nigdy nie pamiętał. Wiedział tylko tyle, że jego imię zaczyna się na G. Ciekawe, czy kiedyś trafi? A jeśli tak – to czy to będzie tylko przypadek, czy świadomie będzie wiedział, że takie jest właśnie imię Grega?
- I? – teraz powinien ją chyba przeprosić, bo źle ją ocenił, ale w końcu nie obraził jej słownie – tylko w myślach, a w myślach się chyba nie liczy?
- To ktoś ważny... - powiedziała, uśmiechając się lekko. Była ciekawa, co to za osoba z tej Molly.
- A tak. Pomogła mi sfingować moją śmierć, a przy tym nikomu o tym nie powiedziała, więc w takim razie mam do niej zaufanie. Dlatego pamiętam jej imię. A poza tym... - zastanawiał się, czy powiedzieć to dziewczynie, czy może powinien zachować to dla siebie. – Podobam się jej. – w końcu jednak zdecydował, że to powie.
- No to nieźle... podejrzewam, że ona tobie niespecjalnie... - powiedziała pewna swego.
- A skąd taka pewność? – nie wywołał tym oświadczeniem żadnej chociażby nutki zazdrości? O czym on w ogóle myślał? Była jego uczennicą, o co niby miałaby być zazdrosna?
- Bo tyle dni już jestem przy tobie, chyba bym ją zauważyła, prawda? – zapytała z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Rzeczywiście... - Sherlock już nie wiedział, co ma myśleć. Dziewczyna wiele wiedziała, więc coraz częściej przyłapywał się na tym, że przyznaje jej rację. Do czego to doszło?
W prosektorium było chłodno. Wiadomo – żeby ciała nie zaczęły się rozkładać, dlatego Babet zapięła wszystkie guziki swojego czarnego, płaszcza, który miał wojskowy fason. Sherlock jakby nigdy nic, szedł długim korytarzem z rękami w kieszeniach płaszcza. Przyzwyczajony był do tego miejsca, przyzwyczajony był do chłodu.
W pomieszczeniu z dużą ilością miejsc dla denatów, przywitała ich Molly Hooper. Niewysoka kobieta w białym fartuchu.
Najpierw zobaczyła Sherlocka, więc uśmiechnęła się szeroko.
- Sherlock! – zawołała, poprawiając kasztanowo-bury warkocz. Zaraz potem zobaczyła, że za nim wchodzi niewielka, słodka dziewczyna, która jednak miała w sobie coś chłodnego, coś eleganckiego i tajemniczego.
- Witam, Molly... - powiedział normalnym tonem Holmes, po czym podszedł do zwłok, które leżały na stole. Były przykryte aż do szyi kobiety. Tak, to była Jane. Taka sama jak jej siostra Clair. Tyle tylko, że ta druga żyła, a pierwsza... miała w głowie wielką dziurę.
![](https://img.wattpad.com/cover/62924214-288-k784835.jpg)
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...