- Koszmaru? – Sherlock zapytał cicho.
Złamali Cię...
- Nie... - pokręciła głową. – Ze snu, w którym widzę Sherlocka Holmesa żywego. Ze snu, w którym ratuje mnie Mężczyzna moich marzeń... Nie chcę cieszyć się bez powodu. Wiem, że zaraz się obudzę i nadal będę siedziała w pokoju, z którego nie mogę uciec... - westchnęła. – Ale wiesz, co? – powoli spojrzała na niego. – Zrobiłam już wszystko by się obudzić. Każdy Test rzeczywistości, jaki tylko znam i nadal nie mogę się obudzić. W moim sercu pojawiła się nadzieja, że to nie sen... - spojrzała na niego wyczekująco. Chciała ostatecznej odpowiedzi lub zapewnienia.
Serce Sherlocka bolało coraz bardziej z każdą upływającą minutą. Gdy słyszał jej zdarty głos i widział jej zmęczone ciało – czuł coś bardzo nieprzyjemnego w środku. Chyba nawet w sercu. Nie był pewien...
Ale... ,,Mężczyzna moich marzeń"? Nie mogę nim być... Chociaż bardzo chcę. Bo jaki mężczyzna skazuje swoją ukochaną na takie tortury? Żaden... Muszę odejść z twojego życia, póki nie jest za późno... A jeśli już jest?
- To nie jest sen, Babet... - jakim cudem tak oczywiste stwierdzenie, było tak trudne do wypowiedzenia? Może dlatego, że Babet była przekonana, iż właśnie śni, a on nie wiedział, jak może zareagować na jego słowa.
- Na pewno? – zapytała dla upewnienia się.
- Tak... - Sherlock kiwnął głową. Jego twarz przez cały ten czas była przestraszona. W końcu... po raz pierwszy tak wiele działo się w jego... nie umyśle – ale w sercu. Tam gdzie zwykle jego ciało tylko pompowało krew, teraz robiło jeszcze coś innego – bolało.
Babet westchnęła przeciągle z ulgą, przymykając przy tym powieki.
- To dobrze... A już się bałam... - jakby w jednym momencie całe napięcie z niej uleciało.
Sherlock był zaskoczony. Nie będzie się z nim kłócić, że to sen? Tak po prostu mu uwierzyła?
- Jak się czujesz? – zapytał ostrożnie. Może przeszła do kolejnej fazy? Oszalała?
- Już dobrze... - uśmiechnęła się lekko. – Mogę cię dotknąć? – zapytała, wyciągając w jego stronę dłoń. Sherlock zaskoczony tylko kiwnął głową.
Udaje, żeby mnie nie martwić, czy postradała zmysły?
Babet chwyciła dłoń Sherlocka. Zaraz potem objęła ją drugą i podniosła do swojej twarzy. Przejechała policzkiem po dłoni Sherlocka z uśmiechem.
- Tak... to jest prawdziwe... - odłożyła dłoń Sherlocka ,,na miejsce".
- I co teraz? – zapytał skołowany. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Śmiać się, płakać, czy krzyczeć... Ale nie robił nic. Tylko kucał przy wannie i wpatrywał się w dziewczynę.
- Nie wiem. Nie pytaj mnie... - wzruszyła ramionami.
- Może na początek... wyjdziesz z wanny? – zapytał niepewnie po upływie kilku sekund.
- Nie... To nie wariactwo. Spokojnie... Chciałam poczuć deszcz. To było dziwne, ale pod ziemią brakowało mi kropel deszczu na twarzy. A przecież nie przepadam za deszczem. Wolę słońce... Teraz chyba poprzestawiało mi się w głowie... - pokręciła lekko głową, zastanawiając się nad tym.
Brzmiała dość rozsądnie. Może nie ześwirowała?
- Może... opowiesz mi, co się wydarzyło potem, gdy odjechałaś? – zapytał powoli i cicho, jakby bał się jej reakcji. Dziewczyna w momencie wyprostowała się.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...