Sherlock...
Sherlock obudził się nagle, słysząc w głowie głos Babet. Brzmiała spokojnie. Nie była przestraszona czy zaskoczona, a jednak Sherlock odczuwał strach.
Dlaczego?
Gdy w końcu przypomniał sobie, gdzie jest i czemu tak bardzo źle się czuje, jego serce momentalnie zaczęło galopować.
Podniósł się z podłogi. W pomieszczeniu nie było nikogo.
Drzwi do jego celi zostały otwarte, a przy drzwiach leżały jego rzeczy tj. pistolet i telefon.
Podbiegł szybko do nich, po czym wziął telefon i wybrał numer do Mycrofta.
- Mycroft. Lalkarz żyje. Zabrał Babet. Chce się zemścić. Nie wiem, co planuje. Masz poruszyć niebo i ziemię, by ją znaleźć. - Sherlock zaczął mówić z prędkością karabinu maszynowego.
- Zbyłeś sprawę Lalkarza. Nie sprawdziłeś dokładnie, czy na pewno nie żyje... Powinieneś zawsze pilnować, czy twoi wrogowie nagle nie zmartwychwstaną. - Mycroft jak zawsze był spokojny.
- Jakie to ma teraz znaczenie?! - zdenerwował się, to chyba mało powiedziane. Zaraz odpowiedział sobie na to pytanie. Przecież gdyby dopilnował, nie musiałby teraz bać się o życie Babet. - Zresztą nieważne. Moriarty przejął twój Euros. Chcę mieć dostęp do kamer. Zadzwoń do kogo trzeba. Zaraz tam będę. - Sherlock nawet nie miał czasu, by poczekać, co powie na to Mycroft, więc się rozłączył. Skierował się do windy, po czym ponownie wybrał numer.
- Rozpuść sieci. Szukam Lalkarza. Ian Carter. Dawna sprawa. Chcę wiedzieć, gdzie jest. - zadzwonił do najbardziej zorientowanego człowieka w swojej Sieci Bezdomnych. Rozłączył się, po czym wysłał na ten numer zdjęcie.
Jeszcze raz zadzwonił.
- Lestrade, Lalkarz żyje. Masz go jak najszybciej znaleźć. Ma Babet. - zakończył połączenie. Nie chciał z nikim teraz rozmawiać, a był zmuszony to robić. Ograniczył się dlatego do absolutnego minimum.
Skierował się do pokoju z monitorami. Na całej wyspie mieli kamery, więc Sherlock może zobaczyć, jak wydostał się stąd Lalkarz, a właściwie, to czym się stąd wydostał.
Mycroft najwyraźniej wykonał już telefon, gdyż pracownicy już przeszukiwali zapisy z kamer.
- Zatrzymaj! - Sherlock krzyknął do jakiegoś mężczyzny. - Kiedy to było? - pytał raczej siebie, gdyż widział godzinę. Na nagraniu był widoczny Lalkarz, który wchodził do motorówki. - Mam godzinę opóźnienia... - Sherlock ponownie wykonał telefony, by powiedzieć, jakiej motorówki ma szukać cały Londyn.
Sam wybiegł z budynku i wrócił na rybacką łódź. W kajucie nadal było czuć zapach perfum Babet.
Jeszcze przed chwilą udało mu się oszukać samego siebie i działać, jakby to była bardzo pilna sprawa, ale jej zapach przypomniał mu, co tak naprawdę stracił.
Ścisnęło go w żołądku. Zaraz potem pociemniało mu oczach, a jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Oparł się ramionami o kokpit.
Co się ze mną dzieje?!
Trwało to zaledwie chwilę, jednakże bardzo przestraszyło Sherlocka. W takim stanie nie będzie mógł pracować na najwyższych obrotach. Martwił się tylko o to. Nie martwił się o przyczynę. Jego stan zdrowia nie miał teraz najmniejszego znaczenia, oprócz takiego, by był w pełni dyspozycyjny i nie zważał na żadne ,,alarmy" jego ciała. Nie miał na to czasu. Nie mógł sobie na to pozwolić.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...