Aut.
Uwielbiam to zdjęcie od momentu, gdy je zobaczyłam. Jest genialne XD Wyobrażacie sobie taki zespół? Jaką genialną muzykę by tworzyli D: chciałabym posłuchać, naprawdę -_- Chociaż nie jestem przekonana, co do Mycrofta na wokalu xd PS. Nie mogę znaleźć lepszego zdjęcia D:
- Zacznijmy od podstaw... - powiedział Sherlock, który na swoich udach położył sztylet. Podniósł broń. – To jest głownia. To jest rękojeść, zastawa, sztych, nasada, ostrze, zbrocze, płaz, grań lub ość (jak kto woli)... - z kolejną nazwą wskazywał poszczególny element. Gdy skończył omawiać sztylet, wskazał palcem na ,,opakowanie". – A tutaj jest szyjka i trzewik... - Babet nic nie powiedziała, ale... czy on myśli, że ona cokolwiek z tego zapamięta? Oczywiście znała kilka nazw, a kilka nawet teraz się nauczyła, ale tylko kilku. Nie było szans by zapamiętała wszystko. – To wszystko z budowy. Dla ciebie i tak najważniejsza jest obsługa, więc pominę fakt, że na pewno nie zapamiętałaś tego, co właśnie powiedziałem... - machnął dłonią, po czym ściągnął z siebie marynarkę, a następnie zawiesił ją na oparciu swojego fotela.
Babet pomyślała, że Sherlock byłby okropnym nauczycielem. Wszystkich swoich uczniów miałby za skończonych kretynów, a oni nie mogliby za nim nadążyć, więc to na pewno nie skończyłoby się za dobrze. Zaraz, zaraz... ona jest jego uczennicą. Czy jest lepsza od wyobrażonych studentów?
- Coś na pewno... - powiedziała cicho, marszcząc brwi. Miał rację, ale... miała nadzieję, że nie jest w tej chwili uznana za głupią.
- Na pewno więcej niż przeciętny uczeń... - Sherlock odpiął guziki od mankietów, po czym podwinął rękawy bordowej koszuli.
Czy to można uznać za komplement?
– Skup się... - spojrzał na nią, znów podnosząc sztylet. – To jest broń... - Babet parsknęła. Przecież wiadomo, że to jest broń. – Mówiłem, że zacznę od podstaw... - zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jej reakcji. – Posłuchaj... - opuścił dłoń z bronią, po czym spojrzał w jej oczy. – Od tej lekcji zależeć będzie, czy w odpowiednim momencie, będziesz umiała się bronić. Muszę powiedzieć ci wszystko, co wiem na temat posługiwania się sztyletem. Nie mogę pominąć nawet najdrobniejszego szczegółu, bo... nie chciałbym, żeby stało ci się coś złego. Chcę byś sobie poradziła. Dlatego mówię jak do debila... - Babet uśmiechnęła się, słuchając jego wypowiedzi, ale gdy doszedł do ,,debila", zmrużyła oczy.
- Nie musiałeś mówić ostatniego zdania. Gdybyś się powstrzymał, byłabym bardzo szczęśliwa, słysząc resztę. Teraz jestem zirytowana, bo czuję, że masz mnie za idiotkę... - jakimś cudem te słowa same wyrwały się z jej ust.
- Nie mam... - powiedział szybko, po czym westchnął. Czasem nie potrafi się z nią dogadać. On chce dobrze, ale ona doszukuje się w tym jakiegoś drugiego sensu i wtedy wychodzi na to, że powiedział coś głupiego. – Pomyśl. Gdybym miał cię za idiotkę, czy... doszłoby między nami do... takiej, a nie innej relacji? – jak on nie lubi mówić o TYCH sprawach. – Więc... nie uważam cię za idiotkę. Mówię to po to, byś zapewniła sobie bezpieczeństwo, którego ja nie będę mógł ci zapewnić... a przynajmniej podejrzewam, że może dojść do takiej sytuacji... - jego twarz skrzywiła się. Babet wiedziała, że ma na myśli ,,spotkanie", do którego ma dojść w bliżej nieokreślonej przyszłości. – Czy mogę kontynuować? – Babet kiwnęła głową. Zrobiło się jej ciepło na sercu, a jednocześnie bardzo ciężko.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...