Uzdrowisko ,,Oven&Lloyd" przytulone było do rezerwatu Winermere; właściwie znajdowało się na jego granicy, toteż kurort otoczony był z każdej dosłownie strony lasem. Gdy tylko zaczęli zbliżać się w jego stronę, Babet lekko uśmiechnęła się. Uwielbiała zieleń, a tutaj było jej tak dużo. Nie wątpiła, że tym razem odpoczną na pewno.
Do dziedzińca jechało się asfaltową drogą, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Po jednej i drugiej jej stronie porastały ją drzewa o pięknych, soczysto-zielonych kolorach. Dopiero co było po deszczu, więc zieleń wyglądała na naprawdę świeżą i zdrową.
W pewnym momencie zza drzew zaczął wyłaniać się wielki i wspaniały gmach, który miał dwa piętra. Uzdrowisko zbudowano w stylu secesyjnym, bądź bizantyjskim. W każdym razie było tak oryginalnym miejscem, które przywodziło na myśl stację metra Karlzpaltz w Austrii. Budynek pomalowano na ciemną zieleń toteż dobrze komponował się na tle otaczającego go lasu. Kolejnymi kolorami, które tutaj przeważały, były odcienie złota (pewne elementy były pozłacane) oraz bieli. Wszystko to, jakby trzymały w ryzach metalowe żerdzie, kratki, oraz pręty.
Do budynku, przy którym się zatrzymali, prowadziła żwirowa droga, dobrze zachowana, tak samo jak cały kompleks. Oczywiście ząb czasu odcisnął tutaj już swoje piętno, co nie zmieniało faktu, że czas nie działał tutaj na niekorzyść tego budynku. Dodawał mu jakiegoś uroku, charakteru.
Kurort wyglądał jakby był opuszczony, co zaczynało niepokoić Babet. Pomimo jej zachwytu tym budynkiem, obawiała się, że uzdrowisko utrzymane jest w opłakanym stanie; zaniedbane, zostawione by do reszty zniszczeć. A przecież można było tutaj wszystko odnowić. Jednak jak zwykle zapewne, w grę wchodziły pieniądze.
Do budynku prowadził półokrągły, przeszklony ganek. Od ściany ganku odchodził ozdobny murek, który również był na planie półkola, co tworzyło część reprezentacyjną głównego wejścia. Na samym środku, przed nim znajdowała się wielka, kamienna fontanna, którą wykończono miedzianymi elementami, pokrytymi patyną. Niestety nie działała, a w misach na wodę zalegały zgniłe liście.
- Dobrze trafiliśmy? – zapytała dziewczyna, gdy wyszła z samochodu i zamknęła drzwi.
- Na to wygląda - Sherlock wskazał palcem na złoty szyld, który znajdował się nad wejściem. – ,,Oven&Lloyd"... Zaraz zobaczymy, czy mają tutaj wolne pokoje. – Sherlock zaczął iść przed siebie w stronę budynku.
- Oczywiście jesteśmy tutaj prywatnie, tak? – zapytała Babet. Jakoś nie przypominała sobie, by Holmes powiedział coś o tym, że ktoś go zatrudnił.
- A jak myślisz? Wynalazłem sobie sprawę, która wygląda na zwykły wypadek. Kto miałby zlecić mi dociekanie głębszej prawdy, jeśli jej nie było? A przynajmniej... tak sądzą policjanci. – Sherlock poszedł przodem, po czym pchnął obrotowe drzwi. Kiedyś musiały same działać, jednak teraz były wyłączone.
- Nie podoba mi się tutaj... Czy to miejsce jest w ogóle czynne? - zapytała, marszcząc czoło i wpatrując się w twarz Sherlocka.
- Oczywiście, że tak. Może nie wygląda, ale na pewno jest. Inaczej nie weszlibyśmy tutaj. – zaczęli iść przez długi korytarz. Wewnątrz budynku było całkiem przytulnie. Tutaj przeważała forma bizantyjska, przypominająca Babet zamknięta stację Abbey Mills Pumping, znajdującą się w Londynie, chociaż nie brakowało tutaj powtórzenia charakteru zewnętrznej części budynku. A może jednak projektant inspirował się hotelem ,,Tassel" zaprojektowanym przez belgijskiego architekta?
Znaleźli się, przy pięknej, drewnianej ladzie, przy której jednak nikogo nie było.
Sherlock rozejrzał się, po czym kilka razy nacisnął na złoty dzwonek, który znajdował się przed nim. Na przyjście obsługi nie musieli długo czekać. Z prawej strony, z pomieszczenia dla personelu wychynął wysoki mężczyzna, który mógł mieć około pięćdziesięciu lat. Jego twarz była bardzo charakterystyczna; kwadratowa szczęka, którą porastała miejscami już siwa, ale zadbana broda. Na długim nosie mężczyzny, osadzone były modne, prawie okrągłe okulary w grubej, czarnej oprawie. Przez nie spoglądały zmęczone brązowe oczy. Mężczyzna miał jeszcze dużo włosów na głowie. Czy to geny, czy zdrowy tryb życia, a może jakaś operacja; były ciemne i gęste, gdzieniegdzie tylko przyprószone siwizną.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...