Babet nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła. Za to Sherlock w miarę opowiadania Dziewczynie zagadek, które razem kiedyś rozwiązali, obserwował postępowanie zmęczenia Babet. Gdy coraz bardziej jej powieki się zamykały, on mówił coraz ciszej, tym samym nie przeszkadzając jej w powolnym odpływaniu do Krainy snów.
Dobrze, że za sobą miała oparcie w postaci szpitalnego łóżka, o które oparła się na początku jego opowieści.
Gdy zasnęła, jej głowa lekko opadła w dół.
Sherlock zastygł w bezruchu. Czekał, aż na dobre zaśnie. A poza tym... nie był pewien, co powinien teraz zrobić. Gdyby było tak jak wcześniej, po prostu zaniósłby ją do łóżka i położył się obok, ale w tej sytuacji?
Przypomniała mu się jej pierwsza noc na Baker Street. Wtedy też nie wiedział, co zrobić z tą małą kulką, w którą zwinęła się na fotelu.
Potem jednak niezdarnie podniósł ją i zaniósł do pokoju.
Chyba powinien znów tak zrobić. Przecież nie może spać na ziemi i to w tak niewygodnej pozycji. Jutro bolałby ją każdy kręg.
Podniósł się najciszej, jak tylko potrafił, a następnie kucnął przy niej. Objął ją delikatnie, po czym poderwał do góry. Jej dłonie zaplotły się wokół jego szyi.
- Przepraszam, że usnęłam... - trochę się przebudziła, ale jej oczy nadal pozostawały zamknięte. – To było bardzo ciekawe, ja nie wiem... - chciała się tłumaczyć, ale Sherlock jej na to nie pozwolił.
- Nic nie szkodzi. Jesteś zmęczona. Śpiączka to nie sen. – odgarnął bladoniebieską kołdrę z łóżka, a następnie położył dziewczynę na łóżku. Babet naciągnęła narzutę pod nos, najpierw obracając się na bok.
- Dziękuję, Sherlocku... - powiedziała głosem zduszonym przez materiał. – Dobranoc...
- Dobranoc... - uśmiechnął się delikatnie, nadal stojąc nad nią.
Powoli odgarnął kosmyk, który przesłonił jej czoło. Założył go za ucho Dziewczyny.
Śpij spokojnie...
Zabrał płaszcz z podłogi (gdzie zostawił go, gdy zaczynali jeść), a następnie wyszedł na korytarz.
Nie obawiał się, że teraz ktoś go wyrzuci. Jeśli uda ci się gdzieś dostać, łatwiej jest wyjść, niż wejść. Powoli szedł korytarzem, kierując się na zewnątrz.
Wyciągnął błękitny szalik z rękawa płaszcza, po czym zawiązał go przy szyi. Dwoma szybkimi ruchami założył płaszcz, a następnie włożył ręce do kieszeni.
Jego głowa automatycznie opadła, zmuszając oczy, by patrzyły na czubki butów.
Gdy rozmawiał z Babet, wszystko wydawało się być w porządku. Jakoś specjalnie nie odczuwał tego, że Dziewczyna w ogóle go nie pamięta. Oczywiście, w niektórych momentach musiał zachowywać się inaczej, ale trudno. Najgorsze chwile były jednak wtedy, gdy nie było jej obok niego, a on nie miał nic innego do roboty, jak tylko zatopić się w myślach.
Wtedy też amnezja Babet uderzała w niego całą siłą. Bolało go serce. Bardzo.
Jak ludzie to wytrzymują? To ciągłe odczuwanie emocji... Dziwny ból, który bierze się, nie wiadomo skąd.
Gdy tylko odszedł kilkanaście kroków od szpitala, zaczęło padać. Nie zamierzał jednak nigdzie się schować. Tak naprawdę nie wiedział, co ma robić.
***
John leżał na plecach, wpatrując się w oświetlony przez światło ulicznej latarni sufit. Obok niego spokojnie spała Mary. Niedawno położyli się spać.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanficMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...