Zanim zdążyli zrobić cokolwiek, wyproszono ich z pokoju Alice. Pan Oven chciał zobaczyć córkę, nie oglądając przy tym ,,parszywych gęb" (jak sam je określił), więc wszyscy policjanci bez słowa sprzeciwu – zeszli na parter.
Gdy Babet chciała schodzić po schodach na dół, Sherlock złapał ją za ramię, po czym skinieniem głowy pokazał, by poszli do pokoju, który znajdował się na końcu korytarza.
Nikt nie zwrócił na nich uwagi, więc spokojnie przeszli do nieco mniejszego pokoju, w którym mieścił się gabinet dr Wrighta.
Pierwsze weszła Babet, a Sherlock po cichu zamknął drzwi, patrząc, czy ktoś nie idzie.
- Co my tutaj robimy? – zapytała Babet, stojąc na środku pokoju tyłem do Sherlocka. Badawczym wzrokiem rozglądała się po pomieszczeniu. Urządzony tak jak reszta nowoczesnego domu. Pod oknem stało szklane biurko, na którym leżał laptop oraz fotografia przedstawiająca Alice i Rogera, notatnik a przy nim długopis oraz telefon stacjonarny. Resztę pokoju zajmowały regały z książkami medycznymi, być może nawet dokumentami pacjentów. W gabinecie znajdowała się też niewielka skórzana kanapa, na której teraz usiadła dziewczyna.
Sherlock podszedł do biurka, po czym usiadł na fotelu i włączył laptop. Podniósł wzrok ponad ekran, gdzie przed nim z prawej strony siedziała Babet.
- Poczekamy, aż Oven skończy, a potem – aż skończy policja. Nie lubię tłumów. A poza tym... - omiótł wzrokiem pomieszczenie, jakby zawracał tym samym uwagę Babet na miejsce, w którym się znajdują. – Jesteśmy w gabinecie Wrighta. Może znajdę coś na jego laptopie... jakiś podejrzanych, albo szemrane interesy, które mnie na nich naprowadzą... - przed jego oczami pojawił się ekran pulpitu. – Nawet nie zabezpieczył hasłem... Tym lepiej dla nas... - Sherlock przeniósł swoją uwagę na laptopa, toteż dziewczyna wiedziała, że teraz nie będzie dużo mówił, więc powinna znaleźć sobie jakieś zajęcie. Wstała powoli, po czym zaczęła przeglądać regały.
- Tak właściwie... to co wczoraj pisałaś? – zapytał Sherlock po upływie minuty. Nie podniósł na nią wzroku, jakby to nie było istotne pytanie.
Tak tylko zagaduję, żeby utrzymać rozmowę. Ale przecież ona wie, że nie jesteś rozmownym typem i jeśli już o coś pytasz, to jest to coś istotnego... Może tym razem mi się uda? Nie bądź naiwny...
- Emm... - zrobiła zamyśloną minę, przejeżdżając palcami po grzbietach grubych tomów. – Coś w rodzaju pamiętnika... - odwróciła w jego stronę twarz. Zaraz potem jego błękitne oczy podniosły się znad ekranu.
- Pamiętnik? – zmarszczył lekko brwi. Nie śmieje się z niej? – Coś w stylu: ,,Kochany pamiętniczku..."? – zapytał, uśmiechając się kącikiem ust. Jednak się śmieje...
- Trochę mnie znasz... więc może powinieneś się domyślić, że na pewno tak nie piszę... - auć. Teraz wytykała mu, że jest niedomyślny. Genialny detektyw nie wie, co pisze jego uczennica...
- Jesteś nastolatką. Nie znam się na nastolatkach... - wzruszył ramionami, robiąc obojętną minę. Ale tak naprawdę nie był obojętny. Ani trochę. Wrócił wzrokiem do szukania czegokolwiek w laptopie z lekkim zażenowaniem.
- Nie jestem... - syknęła przez zaciśnięte zęby. – Jestem młodą dorosłą, a poza tym... Nie znasz mnie jako nastolatki, tylko jako swoją... - Sherlock słysząc te słowa, podniósł na nią wzrok z dziwną miną. Jakby czegoś oczekiwał? – Uczennicą... - Sherlock powrócił do ekranu. Nie powiedziała tego, co oczekiwałby, żeby powiedziała. – Albo... przyjaciółką... albo nie wiem... - zrobiła kwaśną minę. Chyba już jej nie słuchał, bo nie odpowiedział na jej stwierdzenie, które było zarazem pytaniem.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanficMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...