Dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia:
Babet czytała ,,Dwanaście prac Herkulesa" Agahaty Christie, gdy zawibrował jej telefon. Sięgnęła po niego, po czym odczytała wiadomość.
Jedną minutę wpatrywała się w ekran, jakby minuta odpowiadała sekundom, które normalnie zajmowały na zrozumienie tekstu.
Zaraz potem o mało nie krzyknęła – o mało też nie zemdlała albo – o mało nie dostała zawału.
I co teraz? Co zrobi? A może ważniejsze pytanie – ,,jak ona o tym powie Sherlockowi"?
Może nie powie? Ale musi! Tego nie da się zataić. W końcu on też zda sobie z tego sprawę. W tym momencie jeszcze mieli czas.
Potem? Już nie.
Na tyle, ile tylko potrafiła, uspokoiła się, po czym BARDZO powoli zeszła na dół. Sherlocka zastała w kuchni. Właśnie robił jakiś eksperyment. Do cieczy wsypywał jakiś proszek, w wolnej dłoni trzymając palnik, a na jego nosie spoczywały ochronne gogle. Coś mruczał pod nosem, jakby obliczał ilość potrzebnej substancji do osiągnięcia idealnego stężenia. Może Babet zrozumiałaby, co mówi Sherlock, ale była tak nieobecna, że nie mogła się na niczym innym skupić, jak tylko na jednym słowie, które wryło się w jej pamięć.
Sherlock, nawet nie patrząc w jej stronę, pomachał jej na znak(/przywitał się), że wie, że tutaj jest i przez przypadek na przykład - nie obleje jej jakimś żrącym kwasem, obracając się ze zlewką w dłoni.
Babet usiadła na krześle i zbierała się w sobie, by wydusić z siebie słowo.
Nie widziała nic. Słyszała jedynie mruczącego pod nosem Sherlocka (Aut. co nawiasem mówiąc, musiało być cudowne – Sherlock mruczący tym swoim pięknym głosem <3), bulgotanie jakiejś wody oraz syczenie spalanego proszku.
Gdy w końcu zdała sobie sprawę, że już nie słyszy jednego czynnika, ocknęła się.
Sherlock stał ze szpatułką jakiegoś proszku w dłoni, patrząc na nią skonsternowany (porównałabym to do momentu, gdy Sherlock dowiaduje się, że John chce go za świadka na ślubie).
Już wiedział.
Babet była blada jak kreda. Patrzyła na niego zmieszana. Skoro wiedział już zapewne, o co jej chodzi, to dlaczego on tego nie powie? Ona ma to zrobić?
Już czas.
Skrzywiła twarz, jakby miała się rozpłakać, po czym wyszeptała:
- Święta... - czuła się tak, jakby przyznała się do czegoś strasznego.
,,Babet, co ze świętami w tym roku?"
Mama
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, twarz Sherlocka zmieniła się. Powoli zaczęły otwierać się jego oczy i usta.
Zapomniał o trzymanej szpatułce, z której zaczął się wysypywać proszek, do jakiejś kolorowej wody.
Woda w momencie zaczęła syczeć i musować.
Sherlock z przestrachem spojrzał na stół, a potem...
Chwycił za mikroskop i cisnął nim w kuchenne okno, w którym zrobił wielką dziurę.
Babet była w takim szoku, iż Sherlock musiał ją dosłownie za sobą wlec do salonu.
Zaraz potem zamknął przesuwane drzwi i oparł się o nie z głębokim wydechem.
CZYTASZ
Uczennica Sherlocka Holmesa
FanfictionMoriarty żyje... Johna nie ma... Ściana już dzisiaj oberwała... Lestrade nie ma ciekawych zleceń... Przychodzą do mnie debile, nie klienci... Nudy... Plastry nikotynowe skończone... Struny palą się od ciągłego grania... Potrzebują pr...