-P..proszę prze-przestań...-próbowałam się uwolnić, ale nic z tego. Chłopak był silniejszy. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za włosy i ciągnie do tyłu, co spowodowało mój upadek. Niestety los chciał, że obdarłam całe kolana. Już miałam się podnieść, kiedy ktoś z całej siły kopnął mnie w żebra. Poczułam ogromny ból, nie do wytrzymania. Nie wiedziałam co się dzieje dookoła. Otworzyłam oczy, które nie wiem w jakim momencie nawet "zamknęłam" i ujrzałam Josha z Andreą i jeszcze jakiś trzech chłopaków. Daniel oberwał od jednego, w skutek czego puściła mu się krew z nosa. Mój towarzysz nie pozostał mu dłużny i uderzył go prosto w brzuch. Próbowałam wstać, lecz ból mi na to nie pozwalał. Oparłam się jedną ręką i przyglądałam się całej tej sytuacji. Nagle jeden z "trójki" podszedł do mnie i zabrał mnie na ręce. Nie miałam siły się stawiać. Poddałam się bez walki. Chłopak ruszył w stronę jakiegoś samochodu, a następnie otworzył drzwi i posadził mnie na miejscu pasażera, obok kierowcy. Delikatnie zapiął mój pas, a następnie mocnym trzaśnięciem zamknął drzwi. Krzyknął coś do pozostałych i okrążył cały samochód, aby usiąść na miejscu kierowcy.
-Jak się czujesz?- zapytał spokojnie ruszając, a ja wbiłam swój wzrok w szybę. Nie maiłam zamiaru z nim rozmawiać..nie znam go. Nie wiem nawet gdzie mnie wiezie.- Odpowiedz.- dodał stanowczo, a ja skierowałam na niego swój wzrok.
-Fenomenalnie. Przecież to niesamowite uczucie dostać kopa w żebra.- odpowiedziałam sarkastycznie posyłając mu wymuszony uśmiech. Chłopak parsknął śmiechem i zatrzymał się na czerwonym. Odwrócił się do mnie i szturchnął mnie w bok.
-Arianna, trochę się opanuj. Wiesz nie chcesz mnie widzieć, jak jestem wkurwiony.-rzekł szybko, a następnie znów ruszył. Przyjrzałam mu się dokładnie i stwierdzam, że niezłe z niego ciacho...ty chwila..nie mogę tak mówić. Chłopak był wysoki i bardzo zbudowany. Jego brązowe włosy były postawione do góry, a czekoladowe tęczówki często na mnie ukradkiem spoglądały. Ubrany w szaroczarną bluzkę i czarne rurki chłopak prezentował się bardzo, bardzo dobrze.- Czemu się tak gapisz?-zapytał po chwili, przerywając ciszę.
-Po to mam oczy.-odpowiedziałam oschle i znów wbiłam wzrok w szybę. Nie wiedziałam gdzie chłopak mnie wywiózł.
-Pff..nie musisz udawać, wiem, że jestem przystojny.-rzucił szybko, nawet nie czekając na moją odpowiedź.- Jestem Samuel.- przedstawił się i spojrzał na mnie.- Jedziemy do mnie, jakbyś chciała wiedzieć.
-Po co?- zapytałam, ciągle wpatrując się w ten sam punkt. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu, chociaż nie powiem, całe ciało mnie bolało od tego upadku na chodnik i pieprzonego kopa w żebra.
-Zadajesz za dużo pytań.-stwierdził tylko i więcej się nie odezwał. Denerwowało mnie to, że nie odpowiedział. Jechaliśmy jeszcze jakieś dwadzieścia minut, a następnie zatrzymaliśmy się przed jakimś białym domem. Samuel wysiadł z samochodu, a następnie okrążył go, abym już po chwili znalazła się w jego ramionach.
-Potrafię chodzić.-rzuciłam tylko, a chłopak cicho się zaśmiał.
-Dostałaś mocnego kopa od Andrei, myślę, że teraz przyda się moja pomoc.- powiedział otwierając drzwi wejściowe. Weszliśmy do środka, a ja rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Przytulny dom wydaje się na pierwszy rzut oka zwyczajny, nie jak na mieszkanie porywacza i gwałciciela. Chłopak położył mnie w salonie na brązowej kanapie i sam zniknął za drzwiami jakiegoś pokoju. Rozejrzałam się dookoła..ciemnobrązowe meble, dużo półek z książkami, wielki, płaski telewizor. Ściany były pomalowane na biało, oprócz jednej, która była w kolorze kawy, świetnie pasowały do wystroju. Jedno trzeba przyznać...Samuel ma dobry gust. Jeszcze trochę się rozejrzałam, a później do salonu wrócił mój "wybawca". W rękach trzymał apteczkę. Usiadł obok mnie i delikatnie podwinął moją podkoszulkę.
-Co ty robisz?!-krzyknęłam strzepując jego ręce.
-Chce Ci pomóc?-odpowiedział pytaniem na pytanie. Po chwili jego ręka znów znalazła się na moim brzuchu i delikatnie go gładziła. Jakaś zimna maść, którą chłopak "wcierał" w mój brzuch ukoiła trochę ból wywołany kopniakiem, za co byłam Samuelowi bardzo wdzięczna. Następnie mój towarzysz lekko mnie podniósł i owinął bandażem wcześniej nasmarowane miejsce.- Lepiej?
-Tak, dziękuje Ci.- odpowiedziałam, posyłając mu szczery uśmiech. Nie wiedziałam, że ON potrafi być taki opiekuńczy.
-Do usług.- rzekł tylko i puścił mi oczko.- Jest już osiemnasta, zawieść cię do domu?-zapytał, chowając apteczkę do szafki. Przytaknęłam tylko i powoli zwlokłam się z kanapy. Chłopak zaproponował mi, że mnie zaniesie do samochodu, ale ja odmówiłam, mówiąc, że dam rade sama.
~*~
Dojechaliśmy już pod mój dom. Cała droga minęła nam bardzo szybko, na śmianiu się i wygłupianiu. Samuel okazał się być fajnym chłopakiem. Powiedział, że jest kuzynem Josha oraz tak samo jak ja nienawidzi An. Dzisiaj musiał znosić jej okropny charakter na prośbę 'kochanego' członka rodziny, który jest zapatrzony w tą tępą dzidę. Tylko jedno pytanie siedzi mi teraz w głowie...co Josh widzi w tym pustaku?
-Dzięki za podwózkę.- powiedział wysiadając z samochodu chłopaka. On posłał mi miły uśmiech i rzekł szybko.
-Do usług. A tak poza tym, może się kiedyś spotkamy?
-Pewnie, z przyjemnością. Daj telefon, to zapisze Ci mój numer.-po tych słowach chłopak nagle zesztywniał. Nie rozumiałam jego reakcji.
-Nie zabrałem telefonu z domu.-powiedział szybko, a ja od razu wiedziałam, że kłamie.
-No to podaj mi twój numer, a ja go zapisze.- rzekłam, ale wiedziałam, że coś jest nie tak. Sam zaśmiał się nerwowo i podrapał po karku.
-Ostatnio zmieniałem numer i nie pamiętam na pamięć.- znowu kłamstwo. Jestem jedną z tych osób, które potrafią wywnioskować kiedy ktoś mówi prawdę.- Może po prostu przyjadę do ciebie w piątek, po twoim powrocie od kuzyna?
-Skąd wiesz, że jadę do kuzyna? Nie mówiłam Ci tego..-odpowiedziałam mu. Byłam na 100% pewna, że o tym nie wspominałam.
-Mówiłaś mi to jakieś pięć minut temu.-rzuciła, puszczając mi oczko. Oczywiście jego odpowiedź była kolejnym kłamstwem, poznałam po tym, iż lekko się zawahał.
-Okay, nie ważne. Do piątku.-powiedziałam i opuściłam jego samochód. Coś mi tu nie pasuję. Dlaczego mnie okłamał? Nie wiem, ale się tego dowiem.
Szybkim ruchem ręki otworzyłam drzwi wejściowe i rozebrałam trampki. Następnie pobiegłam na górę, aby się spakować. Za dziesięć minut będzie u mnie Christian. Może się wyrobie. Zabrałam swoją czarną walizkę i położyłam ją na środku pokoju. Zaczęłam do niej pakować potrzebne mi ubrania i kosmetyki.
1. Strój kąpielowy (jest)
2. Kosmetyczka (jest)
3. Bielizna X8 (jest)
4. Podkoszulki X8 (jest)
5. Spodenki X5 (jest)
6. Legginsy X3 (jest)
7. Bluza X2 (jest)
8. Sweter (jest)
9. Japonki (jest)
10. Trampki (jest)Chyba wszystko, a no tak..
-Ładowarka
-Aparat fotograficzny
-Słuchawki
-Książka
-ProstownicaTeraz wszystko spakowane. Zamknęłam torbę i postawiłam ją obok drzwi. Następnie żwawym krokiem ruszyłam do łazienki, aby poprawić swój lekki makijaż i rozczesać swoje włosy. Zrobiłam wysokiego kucyka, aby podczas drogi było mi wygodniej. Wyszłam z pomieszczenia i w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zleciałam jak burza na dół, aby przed drzwiami zauważyć jakiś list...
Hejo żelusiowepinginki!
Wiem, że dawno nie było rozdziału. Przepraszam za to. Niestety rozchorowałam się i nie miałam siły nawet tyłka z łóżka ruszyć. Cały dzień przeleżałam xD (taki ze mnie leń)
Rozdział denny, ale mam nadzieję, że i tak choć trochę się wam spodoba.
Miłego weekendu! Może uda mi się wrzucić rozdział, chociaż nic nie obiecuje ;3
Do następnego :*
P.S ZA MOJĄ NIEOBECNOŚĆ MOŻECIE MNIE ZAMORDOWAĆ, CHOĆ WOLAŁABYM NIE XD
CZYTASZ
KOCHAM CIĘ MAŁA
RomanceSiedemnastoletnia Arianna Smith zakochuje się w Christianie Watsonie. Chłopak od zawsze był jej przyjacielem, ale od jakiegoś czasu Ari czuje, że coś się zmieniło. Chris kocha ją ponad wszystko, oddałby własne życie, za tę dziewczynę, ale... traktuj...