Rozdział 15

5.1K 287 20
                                    

Obudziło mnie coś za uszkiem. Owe coś było cieplutki i miękkie, troszę mokre. Otworzyłem oczka, spoglądając na biały sufit. Popatrzyłem w bok. Myślałem, że zobaczę wielkie gały i czarne futro. Dupa! Raifuru całował mnie za uchem!
-Panie!- pisnąłem, spadając z wyrka. Szarowłosy jęknął, przykrywając uszy dłońmi.
-Nie krzycz, błagam.- powiedział, spoglądając proszącymi oczkami. Pokiwałem główką i wróciłem na łóżko. Dałem mu całusa na przywitanie.
-Dziem dobry, Panie.- powiedziałem cicho, a jednak zajebiście słodziutko! Uśmiechnął się do mnie. O! Czyżby komuś dopisywał dzisiaj humorek? Podczas kaca?
-Wracamy dopiero wieczorem, więc wymyśliłem z Peter'em, żeby wyskoczyć na plażę. Co ty na to?- zagadał. Ooo! Zajebiście!
-Kiedy?- spytałem.
-Teraz! Idź się ubrać! Już! Leć!- krzyczał ze śmiechem. A sekundę temu kazał być cicho! Zerwałem się z łóżka i dostałem mocnego klapsa podczas rozbiegu. Pogroziłem Raifuru palcem i złapałem różowe kąpielówki z szafy. Założyłem jeszcze jeansy, czarny podkoszulek i niebieskie japonki. Teraz ogarnąłem, że Pan był już ubrany w białe spodnie i bordową bluzkę na ramiączka. Nie, żeby coś, ale odsłniała mu troszkę klatę i łopadki. Ja go nie będę ratować, jak ktoś się na niego rzuci i zgwałci! Załorzył szare trampki i wyszliśmy. Ogólnie wyspa jest całkiem niczego sobie! Palemki, ładna droga na plażę, papużki zapierdalają po niebie i tak dalej. Nieźle. Chwyciłem Pana za ramię, gdy zobaczyłem coś na drzewie.
-Co jest?- spytał. Wskazałem na liście palmy, spod których wystawało futerko.
-Tam.- powiedziałem. Serio, co to, kurna, jest?! Jakiś wilkołak się rzuci na mnie i ugryzie w dupę!
-To tylko małpa.- zaśmiał się Raifuru, głaszcząc mnie po głowie. Odetchnąłem z ulgą. Dziwna była ta małpa! Zła! Zaraz doszliśmy na plażę. Był tam fajny podest z hamakami, leżakami, parasolami, barkiem i wszystkim innym! Zajebiście tu jest!
-O! Jesteście!- zawołał Peter, machając do nas. Grał w siatkę z Alankiem, który pomachał do nas z uśmiechem.
-Cześć.- przywitał się Raifuru. Zza barku wyskoczył Niedźwiedź.
-Wy już dzisiaj nie pijecie. Ale młodsi mogą!- powiedział z uśmiechem.
-Nawet mu nie dawaj.- odparł Pan, przyciągając mnie do siebie.
-To bezalkoholowe!- krzyknął mężczyzna. Stary, nie trudź się! I tak nie pozwoli!
-Soczek pomidorowy i to tyle, co może od ciebie dostać.- odparł. Zaczął zdejmować ciuchy, odsłaniając światu wyrzeźbione ciało, kryte tylko ciemno fioletowymi kąpielówkami.
-Też możesz się rozebrać.- powiedział, gdy za długo się na niego patrzyłem. Spaliłem buraczka i zrzuciłem ciuchy. Ale ocean piękny!
-Gracie z nami?- zapytał Peter. A tak, jego kąpielówki były w granotowo-białe paseczki, takie marynarskie. A Alanka żółte. Niedźwiedzia widziałem tylko od pasa w górę, więc... O kurna! A jak on jest nago?!
-Ja podziękuję.- odparł Pan, siadając pod parasolem.
-A ja chyba skoczę... popływać.- powiedziałem z zajebiście dramatyczną pauzą. Kiwnęli głowami i wrócili do gry. Podszedłem trochę bliżej oceanu. Ale cieplutka woda. Wszedłem i... no, trochę sobie tam posiedziałem. Pluskałem się dobre pół godziny, pływając pieskiem, nurkując i tak dalej. Nagle coś skoczyło mi na plecy!
-Koty nie powinny lubić wody!- krzyknął Alan, wieszając się na mnie.
-Złaź, cwelu!- zaśmiałem się. I niech mnie nie nazywa Kotkiem! Wystarczy jeden, co uwziął się na to pieprzone przezwisko! Zaczęliśmy się chlapać i wpychać do wody. Czułem na sobie wzrok Peter'a i Raifuru. Ja już wiem, co oni sobie pomyśleli! Pomarzyć możecie sobie, zboczuchy!
-Al, nie męcz go!- zawołał Peter, podchodząc do nas. Blondyn skoczył na niego, przytulając się. Mężczyna złapał go za tyłek, uniósł i rzucił w wodę. I tak się chwilkę bawili. Spojrzałem tęsknyn wzrokiem na Raifuru. Gadał o czymś z Niedźwiedziem, nie wychodząc z cienia. Ja też chcę się tak pobawić! Nie no, chyba przesadzam z byciem suką, naprawdę. Aż tak mi nie zależy. Naprawdę! A, chyba nie wspomniałem, że Raifuru jest blady? Nie jakoś bardzo, ale po prostu ma idealnie kremową skórę. Ja mam troszkę ciemniejszą karnację po tatusiu. Może się dzisiaj jeszcze troszkę opalę?
-Raifuru! Chodź do nas!- zawołał Peter. Mężczyzna pokiwał przecząco głową, ale uśmiechnął się, dając nam znak, żebyśmy się dalej bawili. I kolejna fala smuteczków. Poczułem na sobie pedofilski wzrok Peter'a. Chyba mogę się bać. Objął mnie w pasie od tyłu.
-Jak go namówisz na wyjście z tego jebanego cienia, dam ci mały prezent.- szepnął mi na ucho. Ta, ja już wiem, co to za prezent! Ale wolę dopytać.
-Konkretniej.- odpowiedziałem cichutko.
-Zgrabny nożyk. Bardzo ładny, czarny, z białym wzorkiem na rękojeści.- dodał. Hm... dobry interes. Chociaż, pewnie po tym, co zrobię, Raifuru zamiast wyjść z cienia, wyjdzie z siebie.
-Ah, co pan robi?!- jęknąłem na cały głos. Raifuru popatrzył się w naszą stronę. Sięgnął pod leżak, na którym siedział, i wyciągnął spluwę! Bez jaj! Kurde, chyba popuściłem do wody ze strachu. Cicho, może nikt nie zauważy!
-Peter.- powiedział tylko, odbezpieczając broń. Mężczyzna od razu odstawił mnie na bok. Szarowłosy za to schował broń i wrócił do picia shake'a, który nie wiadomo, skąd się tam, kurwa, wziął!
-Więcej się spodziewałem po synie Kristoff'a.- powiedział Peter.
-Ja jestem syneczkiem mamusi.- odparłem, myśląc, co tu zrobić. Chcę ten pieprzony nożyk! Wyszedłem z wody i podbiegłem do Raifuru.
-Panie, może pobawimy się razem w wodzie?- spytałem, robiąc proszącą minkę i składając dłonie, jak do modlitwy.
-Nie, dziękuję. Ale ty się baw, Kotku.- odpowiedział z uśmiechem. Posmutniałem.
-Rozumiem, mój Panie. Mogę chociaż z tobą posiedzieć?- odparłem. Kiwnął na swoje kolano. Usiadłem grzecznie. Znaczy, prawie usiadłem.
-Cholera, ty jesteś mokry!- wrzasnął Pan. Szybko zacząłem spierniczać po piasku. A Raifuru pobiegł za mną. Wyobraźcie to sobie. Ogromny facet goni jakiegoś gówniarza po plaży! Cholera, i go dogania! Bardzo szybko! Złapał mnie za kąpielówki, tak, że wyjebałem się na piasek, a moje gatki trzymały się na kolanach, a nie na dupie! Podniosłem się na łokciach, plując piaskiem.
-No, no, jaka dupka!- zawołał Peter, pogwizdując. Alan zaczął się ze mnie naśmiewać, a Niedźwiedź darł się coś o seksie na plaży. Przestałem się ruszać. Zacząłem myśleć, gdzie jestem, z kim i co robię. Że bawię się z największym bandziorem, gościem, który mnie sprzedał, kolegą z dzieciństwą oraz sprzedawcą seksownych ciuszków.
-Mały, w porządku?- spytał Pan, kucając obok mnie. Uśmiechnąłem się i popchnąłem go na piasek, skacząc mu na tors. O dziwo, że jest blady, jak alpinos, to jego skóra zawsze jest taka cieplutka i przyjemna w dotyku.
-Co ci dzisiaj odwala, Kotku?- zaśmiał się, wstając do siadu i przyciągając mnie do siebie.
-Nic. Chcę z tobą spędzić wesoło czas, Panie.- szepnąłem. I to jest prawda. Lubię tego gościa. Gdy będzie już po wszystkim i, o ile to możliwe, odda mnie tacie, to i tak będę do niego wpadać. Tak, jestem wrzodem na dupie, raz się uczepię i nie puszczam.
-No to chodź. Tylko schowaj ten seksowny tyłek, bo nie obiecuję, że nie zgwałci cię czterech facetów.- odparł. Podniosłem się, poprawiając gatki i wbiegłem do morza. Raifuru wskoczył za mną, od razu nurkując, przy okazji mnie ochlapując. Zaśmiałem się głośno. Wypłynął przede mną, od razu biorąc mnie na ręcę. Dał mi szybkiego całusa z szerokim uśmiechem. Sam nie byłem lepszy. Klawiaturka od ucha do ucha na całej mordeczce!
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Wracając z plaży dostałem mój zgrabny nożyk. Składany. Schowałem go do kieszeni spodni. Ale było zajebiście! Pan cały czas ze mną pływał, grał w siatkę, a nawet robiliśmy zamki z piasku! No i nie obyło się bez seksu. Zawsze chciałem to zrobić na plaży. Jedyny minus, to piasek. Drapał mnie w kolana, plecy, dupę i ogólnie wszędzie! Poszliśmy do hotelu, ogarnęliśmy się i wylecieliśmy samolotem do domciu. Po drodze przysnąłem kilka razy. Pan mnie obudził, gdy wysiadaliśmy. Cały humor mi się wtedy popsuł. Zostały cztery dni, do ataku na pierwszą Celę Zamkniętą. Może wtedy zobaczę ojca. A może nigdy. A może wszystko pójdzie w pizdu i wszyscy zginiemy na elektrycznyn krześle?! Nie chcę umierać, jestem zbyt zajebisty, śliczny, seksowny, boski i tak dalaj!
-Nie myśl o tym. Ja się wszystkim zajmę.- szepnął Raifuru, podając mi klatkę z Bite'm. Kiwnąłem główką. Usłyszałem głośne szczekanie. Schowałem się za Raifuru. Zaraz pojawił się Mephisto. Wesoło podskakiwał, witając się z szarowłosym. Chyba ogarnął, że się go troszkę boję, więc polizał mnie tylko po dłoni i jeszcze raz skoczył na Raifuru.
-Skąd Pan go ma?- spytałem. Mężczyzna zdziwił się tym pytaniem. I nie tylko. Wydawał się jakiś zdenerwowany. Stresik?
-Dostałem.- odparł krótko. Wolałem nie ciągnąć tematu. Właśnie! Mój tata lubił psy! I to bardzo! Miał chyba z siedem i zabierał je na wszystkie większe akcje. Mama ich nie lubiła, a ja się nadal boję.
-Panie, ostatnio chciałeś mi coś powiedzieć...- chciałem jakoś zmienić temat. Jak, kurwa, kolwiek! I tylko dojebałem oliwy do ognia, czy jak to się tam mówi! Ja to mam, kurwa, fart!
-Wiesz, teraz jestem trochę zmęczony. Pogadamy o tym kiedy indziej. Możesz iść do pokoju.- odparł, wchodząc do domu. Troszkę się zmieszałem. Ale przywitałem się z Mią i poszedłem do pokoju. Coś zaczynają mnie wkurwiać te tajemnice.



















~·~·~·~·~·~·~
Powrót! Nawet dotrzymałam terminu. Pomysł na ten rozdział wpadł mi do głowy na plaży.

I tyle. Dzięki za przeczytanie i papa!

Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz