Rozdział 11

6.2K 325 18
                                    

Wiedziałem, że tak będzie! Całą noc moja dupa była skrytką na penisa! Nawet po seksie! Kurwa, ale mnie tyłek boli! Tak w ogóle, to dzień dobry, zboczeńcu, miło, że wpadłeś. Masz maść na ból dupy? No trudno. Pan gdzieś wyszedł. Powiedział, że to mała rozmowa o jakiejś nowej zabawce do sklepu, a i tak nie mógłbym przy tym być. Więc zostałem porzucony niczym piesek. A propos pieska, nie ma tu Mephisto! Pan specjalnie go zostawił! Dla mnie! Miło, że aż rzygnę. Złapałem puszysty szlafroczek, leżący na krzesełku i niechętnie siadłem na krawędzi łóżka. Też tak macie, że po przebudzeniu pół godziny myślicie o tym, że chce wam się spać? Pojebane, co nie? Już chciałem zrezygnować ze wstawania, ale usłyszałem pukanie, nie mnie, do drzwi, i krzyk obsługi.
-Zapierdalam!- krzyknąłem. Włożyłem kapcie, które spakowała mi Mia, i poszedłem do drzwi. Stał tam kelner z wózeczkiem i tacą.
-Specjalne zamówienie z dedykacją dla małego Kotka od pana Raifuru.- powiedział z uśmiechem, wchodząc do pokoju. Popatrzyłem na niego typowym downem. Co kurwa?! Odstawił wózek i podniósł pokrywkę. Fajnie, naleśniki. Tylko, kurwa, dlaczego w kształcie główki kota?! Nie żeby to nie było słodkie, no ale, jestem prawie dorosły. Kurwa, zachciało mi się dziecięcej gadki! Lubię być rozpieszczanym. Facecik z obsługi powiedział, żeby nacisnąć fioletowy guziczek na jakimś pilocie i przyjdzie po wózek. Walnął jeszcze smacznego i spierdolił. Wypada się ubrać. Gorącego i tak nie zjem. Złapałem jakieś szare krótkie dresy i czarny podkoszulek. No to smaczne...!
-Obsługa!- kurwa, serio? Wstałem szybko i otworzyłem. Od razu chciałem zamknąć, widząc, jak się nabrałem. Teraz krzyknij ,,a żeś to, kurwa, zjebał!". Nie krępuj się, chyba, że siedzisz koło rodziców.
-Witaj, Chris'uś.- powiedział... ee... Bradley? Tak miał na imię?
-Spierdalaj pedale, pedofilu! Sam idź oglądać kotki w piwnicy, zajebany dredzie!- wycedziłem, próbując zatrzasnąć drzwi. Ni chuja, jestem za słabiutki. Kurde, prawie miesiąc nie ćwiczyłem, co się dziwić!
-Odszczekaj to lepiej. Chyba, że wolisz umrzeć. Razem z Howaito.- wycelował we mnie mały pistolecik. Tylko nie w nosek! Ani twarz, ręce, nogi, włosy, tyłek, chuja, jaja, klatę, plecy, stopy, dłonie, ramiona! Wszystko inne możesz! Odsunąłem się dwa kroki.
-Co z moim Panem?- spytałem w miarę pewnie. Bradley zaśmiał się, odkładając spluwę na szawkę. Usiadł sobie na wielkim fotelu. Fotelu mojego Pana. Będzie miał przejebane. Serio. Kiwnął na mnie ręką. Podszedłem troszeczkę, taki jeden malutki kroczek. Znowu kiwnął, a ja znowu, nawet mniejszy, kroczek. I jeszcze tak ze dwa razy.
-No, kurwa mać, podejdź tu, suko!- wrzasnął dredzik. Tak, tylko ja w najgorszym momencie gram ludziom na nerwach. Heh, ale może jednak odpuszczę. Przydreptałem, stając równiutko przed nim. Złapał mnie za biodra i usadził sobie na kolanach. Od razu wyprostowałem się, lekko wyginając do tyłu. A ten sobie skorzystał! Podniósł mi bluzkę i ugryzł w sutka! Wstrzymałem krzyk. Nie bolało, po prostu się zdziwiłem. Spojrzał na mnie z kurwikiem w oczach.Warknął coś, co chyba znaczyło, że mam jęczeć. Pierdol się! Nawet mi nie staje, nie będę się męczyć! Pokiwałem przecząco głową.
-A chcesz, żeby Howaito wrócił?- spytał. Kurwa, tak się nie bawię!
-Chcę...- mruknąłem. Dzięki niemu mam kasę, jedzonko, domek, mojego kotka i tak dalej, co nie? Bradley wsadził mi rękę do spodni i ścisnął mi dupę. Au, kurwa, za mocno! Miał być jęk, a ja syknąłem. Zaraz się jednak poprawiłem. Kurde, znowu Bite musi patrzeć na to. Biedny koteczek. Kurna, nie, nie, nie, nie, nie! Nie tam z tymi palcami!
-Zostaw go.- usłyszałem za plecami. Odwróciłem się, a tam, teraz nie zgadniecie. Niedźwiedź!
-A ty John, skąd się, do kurwy nędzy, tutaj wziąłeś?- warknął Bradley. Facet tylko podszedł, złapał mnie pod pachy i zabrał z kolan dreda.
-Przyjechałem na spotkanie, a przy okazji chciałem zobaczyć, jak się sprawuje Chris. Z tego, co pamiętam, to Raifuru cię uratował od bankructwa, więc teraz nie zabieraj jego własności.- warknął Niedźwiedź. Ej! Proszę mnie tak nie nazywać.
-Chyba nie rozumiem.- powiedziałem, majtając nogami w powietrzu. John zrozumiał aluzję, odstawiając mnie na podłogę.
-Gdyby Raifuru cię nie kupił, Bradley by wydał sporo kasy, żeby przebić innych. Nie byłoby go stać na utrzymanie cię. Pewnie byłby zmuszony cię wtedy sprzedać. Albo zabić.- aż mnie dreszcze przeszły. Farcik to ja mam w najgorszych sytuacjach.
-Ale i tak mam prawo do pożyczania go.- warknął Bradley. Wstał i wziął mnie na ręce. Teoretycznie, to tak. Jeśli ma Raifuru, to nie mogę pyskować.
-Chris, czemu mu nie przywalisz?- spytał John. Cwaniak pierniczony! Wie, jakie mam dobre sierpowe! No, ale mnie dilerował, musiał to wiedzieć.
-Boli mnie ręka?- takie pytanko niby retoryczne. Ale za mnie aktor!
-Spierdalaj od niego!- ten głos jest zbyt rozpoznawalny. Kurwa, nabrał mnie, dred jebany! I zmarnowałem śniadanie! Raufuru z rękami w kieszeniach wbił do pokoju. Oi, Bradley masz przejabane! To za dotykanie mojego seksowne tyłka! Właśnie, nadal ma tam łapy. Zacisnąłem rękę w pięść i wziałem zapach, ale moja łapka została zatrzymana większą. A nawet dwoma! Raifuru i Niedźwiedź trzymali mnie za rękę! Obydwoje! Pan wziął mnie od Bradley'a i sam mu przywalił. John lekko się ukłonił, złapał dreda za kołnierz i wytargał z pokoju. Nawet drzwi zamknął. Co się, aktualnie, kurwa, odpierdoliło?!
-Panie, ja przepraszam, ale on powiedział, że ma Pana i...- kurwa, nie przerywa się komuś! Nawet pocałunkiem! Chociaż, takim przyjemnym, to chyba można. Pan zaczął mnie gryźć po wargach. Zastanawia mnie, gdzie i kiedy się tego nauczył.
-Nie przepraszaj. Martwiłeś się o mnie?- spytał z takim seksownym uśmieszkiem. No. Nie będę udawać. Pokiwałem główką. Pan przytulił się do mnie.
-Następnyn razem mu porządnie przypierdol.- powiedział to tak spokojnie, że aż strasznie.
-Nie ma problemu, Panie.- powiedziałem słodko. Położył się na łóżku, a mnie na swoim torsie. Chwila, moment! Doznałem olśnienia!
-Panie, mam pytanie.- powiedziałem, podnosząc główkę. Raifuru spojrzał na mnie spod przymrużnych powiek.
-O co chodzi?- spytał.
-To spotkanie. Dlaczego Niedźwiedź też na nim będzie? Przecież on nie wtrąca się do takich spraw.- odparłem. Coś czuję, że odpowiedź mnie zaskoczy.
-Oh, bo jest organizatorem! Mamy zamiar wprowadzić zakaz kradzierzy niewolników. Głównym powodem był Bradley, który obmacuje większość z nich. A swoich nie może sobie kupić.- wytłymaczył Pan. To tłumaczy, po co tu przyjechałem. Czyli jest jeszcze szansa, że dredzik mnie zgwałci. Zajebiście, co nie?! Po prostu, kurwa, alleluja!
-Właśnie. Wstawaj, idziemy na to spotkanie.- powiedział Pan. Chwila, już?! Nie miało być jutro?!
-Teraz?- zapytałem. Raifuru kiwnął głową. To powinienem się przebrać w coś lepszego. Grzecznie wstałem, złapałem jakieś krótkie czarne spodnie oraz czerwoną koszulkę i się przebrałem. Raifuru też zmienił garniak, na biały. Do tego czerwona koszula i czarny krawat. Widzicie, jak się uzupełniamy? Stare dobre małżeństwo. Kurwa, ale teraz dojebałem. Poszliśmy na podziemny parking. Stało tam coś w rodzają jeep'a z przyciemnionymi szybami. Był jakiś taki większy.
-Kuloodporny.- Pan odpowiedział na moje nieme pytanie i wsiadł do auta. A ja za nim. Wyjechaliśmy na ulicę. New York, New York, tam ta rata ta tam. Nikt nie zna tej piosenki, tak jak ja nie znam słów, więc nucę.
-...za dwa tygodnie ,,Szubienica" zostaje wprowadzona w każdym kraju. Przywódcy państw są zgodni, że powstrzyma to przestę...- usłyszałem w radiu.
-Wyłącz to.- warknął Raifuru do kierowcy i objął mnie ramieniem. Dwa tygodnie. Mamy tylko od dwa tygodnie, na zaatakowanie wszystkich Cel Zamkniętych!
-Mały...- zaczął Pan. Popatrzyłem na niego poważnie.
-Nie martw się, Panie. Rozpierdolimy te budy.- powiedziałem z moim firmowym zadziornym uśmieszkiem. Mężczyzna również się uśmiechnął.
-Kristoff cię nie pozna, gdy się zobaczycie.-

























~·~·~·~·~·~·~·~·~
Aj, aj, aj, nie podoba mi się ten rozdział! T^T
I chyba to tyle, co mogę dzisiaj powiedzieć. Papa!

Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz