Rozdział 47

2.5K 181 20
                                    

-Aktualnie jego stan jest stabilny.- powiedział jakiś mężczyzna. Jego... Chodzi o mnie, prawda? Tak, właśnie walczycie o moje życie... albo śmierć. Musicie przynajmniej udawać, że coś robicie, żeby później nikt was nie posądził o morderstwo. Chciałem się uśmiechnąć, ale nawet nie czułem swojego ciała. Nie byłem w stanie nawet otworzyć oczu. Jestem strasznie słaby. To zabawne. Tyle kul już mnie trafiło, a dopiero ta coś zdołała mi zrobić.
-Czyli co?- spytał ktoś.
-Nadal trzeba mu pomagać oddychać. Będzie musiał się jeszcze dlugo męczyć, aż do tego przywyknie.- odparł pierwszy mężczyzna, akcentując przedostatnie słowo. Do czego? Do czego mam przywyknąć? Co wy mi zrobiliście...?!
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Czyli...?- spytałem tatę, który ciągle gapił się w ekran komputera. Właśnie gliny wrzuciły raport o cholernie długiej operacji Raifuru. Trzy dni skubańca ratowali. No i dwie noce, to logiczne. Podobno jest już spoko, tylko nie jest w stanie sam funkcjonować czy... chuj wie, o co chodzi! Ja jestem prosty dzieciak, nie rozumiem naukowego języka!
-Przeżyje. Przynajmniej dopóki nie odłączą mu za wcześnie tych takich maszyn.- odparł tata.
-No ale co mu zrobili? Gdzie była ta kula?- spytałem. Ojciec westchnął.
-Boże, za co mnie pokarałeś takim głupim, a jednak mądrym synem? Słuchaj uważnie. Kula trafiła mu w lewy cycek, serducho na szczęście nawet nie zostało dotknięte, tylko teraz wycięli mu fragment płuca.- powiedział w wielkim skrócie. A w raporcie to zajęło trzy strony pisane dwunastką! Streszczenia zawsze spoko. Sekunda...
-Jak to mu płuco wycięli?!- krzyknąłem, a Antonio pacnął mnie w głowę.
-Fragment, głąbie, fragment.- powiedział, mrużąc na mnie oczy. Machnąłem dłonią.
-Jeden pies. Dobrze, że narząd ogarnąłem. To... musimy teraz czekać, nie? Nie możemy go stamtąd zabierać podłączonego.- powiedziałem. Ale ja mądry, wszystko umiem przemyśleć, gdy mi się chce!
-No i tu mamy problem. Nie możemy go od razu zabrać, bo po pięciu minutach padnie. Ale równeż, gdy będziemy czekać, tamci mogą go zabić, bo taki będą mieli kaprys.- odparł ojciec. Pokiwałem głową. To w sumie jesteśmy w koziej dupie. Ni to do przodu, ni to do tyłu. Może... nie wiem, nawet, co próbuję wymyśleć. Nie mam pomysłów. Wyjątkowo słabo ze mną. Kurna! Chcę wrócić do czasów, jak mnie rżnął z uśmiechem na twarzy i zapałem niczym pewien pan Szary ze znanego porno! Mam dość tego wszystkiego. To się ciągnie w nieskończoność...!
-Ale jest jedna nadzieja.- powiedział nagle tata. Kurna, jaki zapłon.
-Typie, ja tu się już prawie załamałem. Mów.- odparłem.
-Raifuru znał kiedyś jednego dzieciaka. Młody go bardzo szanuje. A jego plusem jest... no cóż, bycie gliną. Jeżeli jest tam, gdzie Raifuru, możemy mieć nadzieję, że nie dopuści do jego śmierci.- odparł ojciec.
-Chodzi ci o Nate'a? Ten smarkacz jeszcze żyje?- zdzwił się Antonio. Kurna, kto to jest?
-Ej... bo ja go tak jakby nie znam. Trochę szczegółów?- spytałem ze szczerą nadzieją, że ktoś mi powie, kim jest ten dzieciak. I chuj, tamci zaczęli zmieniać temat, mając mnie w totalnym poważaniu. Westchnąłem cicho. Czy łaskawie ktoś mi powie, kim jest ten cały Nate? Jakaś wcześniejsza suka? Jeszcze zanim przyszedł Nick? Kurna, kto to jest?! Zaraz ciekawość mnie zgwałci! Chwila... coś chyba pokręciłem. Chuj, wiadomo, o co chodzi!
-Ludzie!- wydarłem się. Spojrzeli na mnie zaskoczeni. Tak, widać to zdziwienie. Co ja tu jeszcze robię, nie?
-To kto to jest?- spytałem.
-Kiedyś poznasz. My nie możemy o nim powiedzieć.- odparł tata.
-A przed chwilą tak chętnie o nim gadałeś!- krzyknąłem wkurzony. Okresu dostał, czy co?! Nawet ja tak często nie zmieniam zdania!
-No bo nie możemy ci w pełni powiedzieć, kim on jest. Aktualnie pracuje dla policji.- odparł Antonio. No, kurwa, zajebiście!
-Na pewno to mi się przyda! Fajnie, że gościu szanuje mojego Pana i w ogóle... ale to glina. To oni tak jakby prawie mnie zabili. Oni zabili mamę. Zabrali mi ciebie! Prawie mnie postrzelili, a ich ofiarą stała się Star. Oni, kurwa, odebrali mi Raifuru! Nie zaufam żadnymu mundurowemu! Nawet tym gówniakom z suszarką na drogówce!- krzyczałem. Chyba serio wysrali się nie tą dziurą, skoro sądzą, że tak spokojnie zaufam psom. Nie. Nigdy. Pierdol się, nie. Może to nawet być mój zaginiony brat, czy chuj wie, niech spierdala na drzewo!
-Jak na razie nie masz innego wyjścia. Musimy poczekać, aż stan Raifuru pozwoli mu na samodzielne funkcjonowanie. Wtedy, nawet gdy będą chcieli się go pozbyć, Nate im przeszkodzi. Zrozum, to naprawdę dobry dzieciak. Muchy nie potrafi skrzywdzić.- odparł ojciec. Spuściłem głowę i zacisnąłem pięści.
-To po jaką cholerę pracuje dla tych... tych... skurwieli! To za mało na nich powiedziane! Skurwielone w skurwiela skurwielowe skurwiele!- warknąłem. Nienawidzę. Nienawidzę! Nienawidzę! Nienawidzę! Ta jebana ,,duma państwa" zabiera mi wszystkich bliskich! Jak nie ich morduje, to zabiera gdzieś w chuj daleko! Czemu tak musi być?! Czemu nie dadzą nam spokoju?! Przecież ciągle musismy się z nimi użerać, jak z jebanymi szkodnikami! Tata wstał i uderzył mnie w twarz.
-Ogarnij się, gówniarzu. Wiem, jak się czujesz. Odebrali mi żonę. Pamiętasz? To dla niej i dla ciebie porzuciłem wszystko. Nie chciałem was narażać na niebezpieczeństwo, ale... no, kurna, nie pykło mi po prostu. Gdy się dowiedziałem o tym chłopaku, również byłem wkurwiony, ale potem żałowałem każdego złego słowa na niego. Po prostu zaufaj mi.- powiedział. Trochę się ogarnąłem. Może tata ma rację. Nie no, kurna, jeszcze trzy godziny będę myślał, że wszyscy to banda idiotów, a ja jestem geniuszem! Dopiero wtedy mi przejdzie. Taki standard. Westchnąłem cicho.
-Idę na fajkę.- mruknąłem.
-A masz? Nie widziałem, żebyś palił.- powiedział Antonio.
-Bo robię to od czasu do czasu. Biorę twoje.- powiedziałem, machając paczką, którą zajebałem mu z kieszeni. Ale ja cwany jestem. Wyszedłem przed dom i usiadłem sobie na podjeździe. Równie czysty, jak za pierwszym razem, gdy zobaczyłem to miejsce. Nadal mnie ciekawi, jak ludzie to robią. Kiedyś może ich zapytam. Wyciągnąłem jednego papierosa i zapaliłem. Słabo, bez smaku. Kaszlnąłem kilka razy. Kurna, odzwyczaiłem się. Jak to było? A, tak! Trzeba wciągnąć ustami powietrze, jakbym się czegoś wystraszył i...
-Mama idzie...!- powiedziałem. Tak właśnie uczyłem się palić. Dym nie wylatuje mi zbytnio z ust, czyli się zaciągnąłem. Na początku to wyglądało, jakbym był jakiś niedorozwinięty. Kurwa, ale ja jestem zły. Właśnie uczę innych palić. Nie rób tego, to niezdrowe. Oparłem się o schodki i spojrzałem w niebo. Jeżeli zakładając, że Raifuru będzie jeszcze ze dwa tygodnie przykuty do wyra, to może ten cały Nate się wykaże i go upilnuje. Nawet nie wiem, co o nim myśleć, ale jakoś... czuję, że mu pomoże. A jednocześnie mi.






























Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz