Rozdział 19

4K 271 20
                                    

-Chris jest w trzeciej Celi Zamkniętej!- poczułem dziwne zawroty głowy. Zrobiło mi się niedobrze, a cały świat zawirował delikatnie. Po chwili wszystko zniknęło, ale zostało zastąpione jedną emocją. Wściekłością. Nie, wróć, to było porządne wkurwienie!
-Co ty pieprzysz?!- krzyknąłem, łapiąc Niedźwiedzia za koszulkę i unosząc wysoko nad podłogę. Kristoff szarpał mnie za ramiona i kazał go puścić. Przytrzymałem John'a jedną rękę, z drugą chciałem mu porządnie pieprznąć. I już to robiłem. Jednak poczułem coś w ramieniu i cała siła ze mnie opadła. Peter pewnie podał mi te uspokajające gówno. Prawie upadłem na podłogę, ale Kristoff mnie przytrzymał. Nie mogłem się ruszać samodzielnie, ale miałem kontakt z rzeczywistością. Jednak wiem, że pewnie zaraz znowu zasnę Chłopaki ułorzyli mnie na łóżku i zaczęli o czymś rozmawiać.
-...ek..- szepnąłem, przymykając oczy.
-Co ty tam pierniczysz?- zdziwił się Niedźwiedź.
-...otek... Kotek...-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Chodź tu, mały skurwysunu, chodź. Zabawimy się tylko troszkę.- trzech mężczyzn w kominiarkach z pistoletami w ręku zbliżało się niebezpiecznie blisko dwunastoletniego bruneta.
-Czego chcecie?- spytał przerażony, kuląc się na zimnej podłodze.
-Oh, tylko się zabawimy z tobą.- powiedział jeden z nich. Chłopak cofnął się kawałek i dotknął czegoś zimnego i gładkiego. Przytrzymał to mocno. Drugi mężczyzna wyciągnął rękę, chcąc go chwycić za ramię, jednak brunet wbił w nią ostry nóż. Wyjął go szybko i trafił w serce napastnika. Zasłonił się jego ciałem przed kulami i wbił nóż w nogę innego mężczyzny. Upadł, zwiajając się z bólu. Trzeci zaś sam uciekł. Brunet wstał i schował do leżącego obok plecaka pistolety oraz nóż.
-Cze-ekaj! A może chcesz do nas dołączyć? Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz! Serio!- zawołał mężczyzna z ranną nogą. Chłopak kopnął go w głowę.
-Po co? I tak mi wszystko zabraliście.- odszedł w stronę salonu. Leżały tam dwa martwe ciała, kobieta oraz mężczyzna. Chłopak ucałował każde.
-Żagnajcie, mamo, tato.- i wyszedł. W poszukiwaniu pomocy.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Minęło zaledwie kilka dni od śmierci rodziców bruneta. Nie potrafił się tu odnaleźć. Był w Japonii. Przyjechał tu dużo wcześniej, bo ojciec miał jakąś sprawdzę do załatwienie w firmie. Chłopak zdąrzył wykraść ze sklepu z bronią karabin. Jego kolejnym celem był, aktualnie remontowany, mały hotel. Z ukrytą w plecaku bronią, skierowałam się w stronę ciemnej dzielnicy Tokyo. Hotel był na jednej z żadko używanych ulic. Raz na tydzień przechodziła tędy starsza kobieta. Chłopak wyjął karabin i wszedł do budynku.
-Nie ruszać sie, albo was zabiję! Oddawać pieniądze!- zawołał. Przerażeni ludzie, nie rozumiejac do końca wypowiedzianych przez niego słów, unieśli ręce i zaczęli coś szeptać. Jakiś mężczyzna rzucił kaskiem w konstrukcję obok chłopaka. Na nieszczęście bruneta, spadła na niego puszka z białą farbą. Opuścił broń, próbując zetrzeć substancję z twarzy. Ludzie zaczęli krzyczeć między sobą. Z tego zgiełku zrozumiał tylko dwa, najczęściej się pojawiające, słowa. ,,Howaito" oraz ,,Raifuru". To pierwsze było napisane na puszcze z farbą, z ukośnikiem na ,,white", czyli oznaczało ,,biały". Zaś to drugie usłyszał, gdy kradł karabin. Właśnie to ono oznaczało. Zanim zdąrzył zareagować, do budynku wbiegła policja, aresztując chłopaka. Wtedy, jako nieletni przestępca, trafił do jednego z najgorszych miejsc. Pierwszej Celi Zamkniętej.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Krzyki bólu roznosiły się po całym więzieniu. Błagał o litość, aby przestali go biczować, szarpać, wyrywać paznokcie i włosy. Na nic były te prośby. Przecież to oni stanowili prawo, mogli robić z nim, co tylko chcieli! Więc korzystali ze swoich przywilejów już ponad pół roku. Włosy chłopca były w nieładzie. Raz długie, raz krótkie, a czasami zostawał tylko płat skóry po ich wyrywaniu, często z raną. Jednak, nie były już brązowe. Stres, strach, nieludzki ból. To wszystko sprawiło, że osiwiał. Mając dwanaście lat, jego włosy stały się po prostu szare. Płakał codziennie. Właściwie, nie przestawał. Nawet teraz, gdy tortury dobiegły końca. Bał się. Chciał wrócić do matki oraz ojca. Nagle usłyszał strzał, a drzwi celi otworzyły się. Stał w nich wysoki młody mężczyzna. Ciemna skóra, kasztanowe włosy i kilkudniowy zarost.
-Zabieram cię stąd, młody.- wziął go na ręce i jakby nigdy nic, wyszedł i wsiadł do helikoptera. Siedziała tam jakaś czarnowłosa kobieta z bardzo małym dzieckiem, pewnie niedawno narodzonym.
-Kristoff, spieprzamy szybko, bo twój synek robi się głodny.- powiedziała z uśmiechem. Nie brzmiała, jak wymagająca dziwka, czy coś. Bardziej, jakby była szczęśliwa, że może wymawiać takie słowa, matczynym tonem.
-Leć!- zawołał mężczyzna do pilota, zamykając drzwi. Szarowłosy rozejrzał się niespokojnie.
-Wyluzuj, chłopcze. Jestem ciocia Żyleta. To mój synek, Chris, a ten straszny pan obok ciebie, to wujek Kristoff.- powiedziała z szerokim uśmiechem.
-A ty?- wtrącił mężczyzna. Chłopak popatrzył na niego.
-Jestem Raifuru Howaito.- szepnął. Został delikatnie klepnięty w plecy.
-Wiem, wiem. Ale ja pytam o twoje prawdziwe imię.- odparł z uśmiechem mężczyzna.
-Jacob War. Ale proszę mnie tak nie nazywać.- mruknął chłopak.
-W takim razie, witaj w naszym świecie, Raifuru!-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Jak jeszcze raz da mi ktoś te środki uspokajające, to chyba wypierdolę go przez okno. Poczułem coś mokrego na dłoni. Mephisto lizał mnie, patrząc smutnym wzrokiem. Klepnąłem kilka razy łóżko, a on wskoczył na nie i zaczął się do mnie łasić. Pamiętam, jak Kristoff mi go dał. Miałem piętnaście lat i uznałem, że nie musi mnie już pilnować i sam sobie dam radę. I wtedy dał mi szczeniaczka. Nie wiedziałem, że aż tyle ze mną przetrwa. Całe czternaście lat. Mephisto pisnął cicho.
-Też bardzo za nim tęsknię.- szepnąłem. Nagle ktoś zapukał do pokoju.
-Panie Raifuru, pan Peter kazał mi go tu przynieść.- powiedziała Mia, trzymając na rękach Bite'a. Zeskoczył na podłogę i podbiegł do mnie. Chyba trochę podrósł, od kiedy kupiłem go Małemu. Wziąłem pumę i posadziłem sobie na kolanach.
-Zaczyna tu się robić małe zoo.- zaśmiała się blondynka. Kiwnąłem głową. Dziewczyna usiadła obok mnie. Nic nie mówiła, żadko ze mną rozmawiała. Teraz dopiero zauważyłem, że specjalnie zaczesywała włosy na twarz, aby ukryć zamknięte powieki.
-Przepraszam za to.- szepnąłem, wskazując na jej twarz. Ale byłem głupi. Jak mogłem jej to zrobić?
-W porządku. Wiem, że nie byłeś wtedy w najlepszym stanie. W końcu, pan Kristoff trafił do Celi Zamkniętej, wszystko cię denerowowało.- odparła.
-Tobie wydłubałem oko, a jego...- przerwałem. Dlaczego? Czym wtedy zawinił? Do dziś tego nie rozumiem...
-Panie, dlaczego aż tak bardzo przejmujesz się Chrisem?- spytała nagle.
-Bo to jedyny syn Kristoff'a. Jedyne, co ma po żonie. Jedyna rodzina.- odpowiedziałem bez wachania. Chciałem coś jeszcze dodać. Był jeszcze jakiś powód. Jestem tego pewny!
-A może go pokochałeś?-
























~·~·~·~·~·~·~·~·~
I historia Raifuru została wreszcie ujawniona. Dzięki za przeczytanie i do kolejnego rozdziału!

Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz