Chyba jeszcze nigdy nie widziałem kogoś tak zrozpaczonego, a uwierz, że widziałem wiele. Chris krzyczał cały czas, płakał. Próbowałem go jakos przytrzymać, uspokoić, ale cały czas się szarpał. Zleciała się cała służba. Nawet Niedźwiedź i te dwa pedały. Hm... brawo hipokryzja.
-Antonio, o co mu...?- zaczął Peter.
-Widziałeś chyba. Zabrali Raifuru.- odparłem, a Chris tylko głośniej ryczał. Kurwa, czy on już zwariował?! Uderzyłem go w twarz. Raz, drugi, trzeci. Ni chuja! On swoje! Złapał ręką za obrożę i krzyczał dalej.
-Chris'uś...- szepnął Alan smutno. Kurna, powinienem coś wymyśleć. Teraz, już, w tej chwili!
-Ej, dzieciaku. Nic mu nie będzie. To twardy facet, nie da sobie podskoczyć.- zacząłem. Zamknął się. Popatrzył na mnie oczami pełnymi łez.
-Ale...- zaczął. Kurna, jestem tolerancyjny jak cholera, ale widok rozpłakanego dzieciaka mnie wkurwia jak cholera. Jak można płakać za kimś aż tak bardzo? Znaczy wiadomo, z Raifuru znamy się od dawna, pomógł mi uciec z Celi, gdy sam został uwolniony przez starszego Bite'a, no ale... Nie będę płakał jak baba! A wiem, że był w wielu gorszych sytuacjach. Kurwa, kogo ja oszukuje, jak on przeżyje, to będzie cud! Chociaż... to może mieć wiele zakończeń.
-No nie becz już. Twój... Pan cię odbił z Celi, więc też go powinieneś uratować i spierdolić z stronę nadchodzącego słońca, aby żyć długo i szczęśliwie, czy coś.- powiedziałem. Chyba nie umiem pocieszać ludzi. Jednak wbrew temu, chłopak otarł oczy, wziął kilka głębszych wdechów i wstał.
-Kurwa, tego się po tobie nie spodziewałem...- mruknął Niedźwiedź, przytulając dzieciaka. Ten wtulił się w niego. Chyba naprawdę był załamany. Kurna, jego ojca trzeba powiadomić. Wyjąłem telefon i napisałem mu, żeby przyjechał. I co mam mu powiedzieć? ,,Siema, Kristoff, twój ukochany syn załamał się, gdy rząd zabrał mu kochanka"?! Może później nad tym pomyślę. Poszedłem do służby.
-Idźcie do gabinetu Raifuru, zaraz do was dołączę.- powiedziałem, pocierając skronie. Kiwnęli głowami i wykonali polecenie.
-Oni go... naprawdę? Tak po prostu?- spytał cicho Peter. Kiwnąłem głową.
-Ten idiota po prostu im się oddał. Wydawał się pewny siebie, ale był przerażony.- mruknęłam. Mężczyzna kiwnął głową i wraz z Alanem zaprowadził Chris'a gdzieś. Pewnie do jego pokoju. Tak w sumie to szkoda mi go. Nie żebym od razu jakoś bardzo mu współczuł, no ale jednak. Rozejrzałem się jeszcze, czy gdzieś nie chowa się wojsko, policja czy inne grzeczne skurwysyny. Z góry przepraszam, jeśli kogoś obraziłem. Gdy byłem już pewny, że nikogo nieproszonego nie ma w pobliżu, poszedłem do domu. Chodziłem chwilę po korytarzach, żeby sprawdzić, czy ktoś ze służby jeszcze jest na swoim miejscu. Nikogo na szczęście nie znalazłem. Poszedłem więc na górę, do gabinetu Raifuru. Wszyscy byli... w chuj przybici. Rozsiedli się po kątach. Dziewczyny pocieszały się nawzajem, a chłopaki w ciszy podpierali ściany. Westchnęłam cicho i klasnąłem. W aktualnej ciszy rozniosło się to jak dosyć konkretny huk. Wszyscy spojrzeli na mnie.
-Naprawdę nietrudno się domyślić, że nasza sytuacja jest conajmniej chujowa. Jednak nie zmienia to faktu, że jesteście tym, kim jesteście, i macie dalej zajmować się swoimi sprawami. Piękne pokojówki, sprzątajcie, kręcąc tyłeczkami. Kucharz, gotuj. Ogrodnik, piel grządki czy coś.- powiedziałem spokojnie.
-A ja?- spytał ktoś obok mnie. Spojrzałem i mało zawału nie dostałem.
-A ty po cholerę tu jesteś, dzieciaku?- spytałem, patrząc na młodego Bite'a. Wzruszył ramionami.
-Nadal jestem suką mojego Pana. Czyli jego sługą.- powiedział. Westchnęłam ciężko. Raifuru to jednak idiota. Jak jakimś cudem wróci żywy, to go ukatrupię. Poważnie! Po krótkim namyśle znowu westchnąłem. Złapałem go za ramię i wprowadziłem na korytarz. Patrzył na mnie trochę zaskoczony. Schyliłem się trochę.
-Co ci jest?- spytałem. Zamrugał kilka razy.
-No bo Pan... on...-
-Raifuru.- poprawiłem go. Jak są... razem, to mogli by oboje sobie mówić po imieniu. A nawet powinni. Chyba że to taki ich nowy fetysz...
-No bo Raifuru tu nie ma i jest mi, kurwa, przyko! Ty byś nie ryczał, gdyby, kurna nie wiem, żonę ci ktoś zajebał?!- wybuchnął. Chyba się ogarnął. Otarł łzy z oczu i pociągnął nosem.
-Ile ty masz lat? Pięć?- mruknęłam, podając mu paczkę chusteczk.
-Hmpf. Dzięki.- odparł. Poklepałem go po głowie.
-Już ci tłumaczyłem, że Raifuru to jebany cwaniak, a nie jakaś ciota. Wyluzuj. Idź do siebie.- dodałem, wracając do pokoju. Przez minutę nasłuchiwałem jego kroków. Gdy byłem pewny, że sobie poszedł, pozwoliłem sobie zabrać głos.
-No, ludziki. Wyjmijcie już chusteczki do smarkania. Ja niestety swoje oddałem i nikomu nie pożyczę. Po pierwsze, nie mam za chuja pojęcia, gdzie gliny zabrały Raifuru. Po drugie, niedawno z nim rozmawiałem i uznał, że chce wziąć odpowiedzialność za wszystko, ci zrobił. Po trzecie, w najlepszym wypadku sąd skaże go na dożywocie. W realnym... domyślcie się. Tyle. Wracać do pracy.- powiedziałem i wyszedlem z pokoju. Nienawidzę takich poważnych sytuacji. Niby trzeba każdego pocieszać, ale trzeba zachować powagę, a jednocześnie nie mogę nikogo jeszcze bardziej dobić. Chyba się starzeję...
~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Głupi Raifuru. Głupi. Debil, idiota, chuj! Jak mógł mnie zostawić?! Co za jebany popierdoleniec! Za kogo on się ma, że takie rzeczy robi?! Upadłem na swoje łóźko, tuląc Bite'a. Głupi pchlarz mnie podrapał, ale akurat była to ostatnia rzecz, która mi przeszkadzała, zaraz po wpijających mi się w dupę stringach! Mephisto, który chyba cholernie polubił mnie i mój pokój, wskoczył na łóżko i położył się, kładąc swój łeb na moich plecach.
-Wy to macie dobrze. Wasze mózgi są niewiele większe od fistaszków i macie na wszystko wyjebane.- mruknąłem. Żadne ze zwierząt nie zareagowało. Mówiłem, że mają wszystko gdzieś! Nie wiem nawet, jak długo leżałem. Po prostu nic nie robiłem. Nawet nie myślałem. Cud, że nie zapomniałem o oddechu. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju. Nawet nie spojrzałem, jak ktosiek wchodzi do mojego pokoju.
-Weź wypierdalaj, chcę zostać sam.- mruknąłem.
-No ładnie ty się zwracasz do ojca, szczeniaku.- mruknął, chyba już wiadomo, kto. Popatrzyłem na tatę. Zamknął drzwi i podszedł do mnie. Zrzucił psa na podłogę i położył się obok mnie.
-Antonio mi wszystko wytłumaczył. Ale z ciebie dupa wołowa, nawet nie umiesz spiąć pośladów i działać dalej.- mruknąłem, uśmiechając się lekko.
-Tobie to łatwo mówić. Stary gangster, ktory wymordował pół świata. Nie wiesz, jak to jest.- mruknąłem. Tata złapał mnie za kark, podniósł i uderzył w twarz.
-Po kim ty taki głupi jesteś?! Ty przynajmniej wiesz, że możesz jeszcze odzyskać Raifuru! I... nie widziałeś go... w plamie... krwi...- powiedział, z każdym słowem mówiąc ciszej. Spuściłem głowę. No tak. Mama.
-Sorry...- mruknąłem. Tata westchnął i przytulił mnie.
-Nie chcę, żebyś cierpiał, jak ja. Jak tak bardzo lubisz dawać dupy temu facetowi... to ci pomogę. Ty pedale mały!- powiedział, śmiejąc się. Stary głupi dziad!
CZYTASZ
Straciłeś Wszystko
KurzgeschichtenHej, jestem Chris. Chciałbym ci opowiedzieć moją historię, jak z mordercy stałem się... grzecznie mówiąc, panną lekkich obyczajów. Nie ma tu żadnych ciepłych uczuć, ale są przekleństwa, sceny erotyczne i dziwne fetysze mojego Pana. Jeśli to cię nie...